Mamo, skończyłaś już budowę swojego domu? Kiedy się wprowadzamy? – zapytała mnie córka. – Nie możemy się już doczekać, żeby wszystko zobaczyć. Zorganizujmy tam Nowy Rok, przecież stół jest, kuchnia jest, kanapa też. Czego więcej nam potrzeba? – Poczekaj – odpowiedziałam. – Z Nowym Rokiem jeszcze się zastanowię, a o przeprowadzce na razie za wcześnie mówić. Trzeba najpierw wszystko doprowadzić do porządku

Przez ostatnie 10 lat budowałam dom, i wreszcie zbliżamy się do końca. Dom wyszedł piękny, nawet nie spodziewałam się, że będzie aż tak dobrze, ale wszyscy włożyliśmy w to dużo pracy.

Problem polega na tym, że w tym domu chce mieszkać moja córka z zięciem i wnukami. Ale ona nie wie, że przez ten czas moje plany się trochę zmieniły, i nie wyobrażam sobie, jak jej o tym delikatnie powiedzieć.

Kiedy 15 lat temu wyjechałam do Portugalii, żeby zarabiać, nie myślałam o budowie domu. Musiałam wtedy spłacić długi, w które popadłam z powodu trudnych okoliczności.

Wtedy rozwiodłam się z mężem, z którym przeżyłam 15 lat, ponieważ znalazł sobie inną kobietę. Mieszkaliśmy w domu jego rodziców, więc po rozwodzie dosłownie zostałam na ulicy.

Nasza wtedy 14-letnia córka chciała pójść ze mną, chociaż mój mąż i jego matka proponowali, żeby została u nich, bo wiedzieli, że nie mam gdzie mieszkać.

Wynajęłyśmy z córką mieszkanie i zaczęłyśmy w nim żyć. Pracowałam, ale zarabiałam niewiele, więc szybko narobiłam długów. Nie widziałam innego wyjścia, dlatego jak tylko córka została studentką, od razu wyjechałam za granicę.

Pierwsze, co zrobiłam, to kupiłam mieszkanie. Byłam z siebie bardzo dumna, bo po raz pierwszy w życiu miałam swoje własne lokum.

Jednak mieszkanie zapisałam na córkę. Julia wyszła za mąż, potrzebowali mieszkania, a ja wiedziałam, że jeszcze nie zamierzam wracać do kraju, więc podjęłam taką decyzję.

Córka z zięciem zamieszkali w mieszkaniu, urodzili mi wnuki, i byłam szczęśliwa, że przynajmniej moja córka nie będzie musiała tułać się po kątach, jak ja kiedyś.

Później postanowiłam budować dom, bo zarabiałam dobrze i musiałam też pomyśleć o sobie.

Budowa szła powoli, chciałam, żeby wszystko było porządne. Dlatego trwało to tak długo.

Moja córka przez cały ten czas marzyła, że jak skończymy budowę domu, zamieszkamy w nim wszyscy razem, a mieszkanie będziemy wynajmować.

Też tak myślałam, ale kto mógł przewidzieć, że w moim życiu wydarzą się takie zmiany.

Dwa lata temu na Boże Narodzenie pojechałam do kumy na wieś, i tam poznałam jej sąsiada. Andrzej jest wdowcem, bardzo dobrym człowiekiem. Tak się poznaliśmy.

Nie planowałam niczego, ale zaczęliśmy z Andrzejem rozmawiać. Często do mnie pisał, rozmawialiśmy przez wideo, nawet gdy wróciłam do Portugalii.

Z czasem bardzo się zbliżyliśmy i zdecydowaliśmy, że będziemy razem mieszkać w moim domu.

Nie mogę powiedzieć, że Andrzej ma jakieś interesowne zamiary, że chce przyjść na gotowe. Nie. Andrzej ma dobre auto, a wszystkie meble do naszego domu kupuje za swoje pieniądze. Widzę, że bardzo się stara.

Jednak Andrzej ma jeden warunek – chce, żebyśmy oficjalnie wzięli ślub i żebyśmy w domu mieszkali sami.

– To nie moja sprawa, ale nie jesteś nic winna córce, ma mieszkanie, które jej podarowałaś – mówi Andrzej.

Nalega, żebyśmy mieszkali sami, przynajmniej na razie.

Tymczasem córka, nie podejrzewając o zmianach w moim życiu, nalega na przeprowadzkę. Już zaczęła pakować walizki.

Czuję się jak między młotem a kowadłem. Muszę wybrać między córką a własnym szczęściem.

Nie wiem, jak przekazać tę informację córce, boję się, że się obrazi i przestanie się do mnie odzywać.

Andrzej mnie zapewnia, że tak się nie stanie, bo córka jest dorosła i powinna mnie zrozumieć. A co wy o tym myślicie?

Spread the love