Kilka dni temu wracałam z pracy i zobaczyłam, jak była żona mojego męża wychodzi z naszej klatki i rozmawia z kimś przez telefon. – I tak go odzyskam. Mieszkanie jest jego, dziecko kocha, a tę swoją nową żonę, to on wkrótce rzuci. Nie przestanę do nich przychodzić, dopóki nie osiągnę swojego! Ona szczerze dzieliła się swoimi planami, a ja aż przysiadłam. Teraz rozumiem, dlaczego tak często gości w naszym domu

Wyszłam za mąż za rozwiedzionego mężczyznę. Żyje nam się bardzo dobrze, mój mąż jest troskliwy, dba o mnie. Mieszka z nami jego dziesięcioletnia córka z poprzedniego małżeństwa. Mój mąż specjalnie przez sąd zabiegał o to, by córka z nim zamieszkała. Dziecko żyje trochę u ojca, trochę u matki. Nie miałam nic przeciwko temu, bo widziałam, jak mąż tęskni za dzieckiem. Poza tym, sama spodziewam się dziecka i widzę, że mąż będzie dobrym ojcem dla naszego przyszłego maluszka.

I nadal nie mówiłabym nic, gdybym pewnego razu nie zastała w naszym domu jego byłą żonę. Gdy zdarzyło się to po raz pierwszy, kompletnie mnie zignorowała. Spojrzała na mnie, pożegnała się z córką, wstała i po prostu wyszła.

Ani nie przywitała się, ani nie pożegnała. Za drugim razem bąknęła coś pod nosem w stylu „dzień dobry” i nadal siedziała z córką w kuchni, rozmawiając. Ignorując moją obecność, wyszła po jakiejś godzinie. A mieszkanie mamy niewielkie, jednopokojowe, nawet nie mogłam zacząć przygotowywać kolacji. Ona tam siedziała, jak u siebie w domu, a ja zamknęłam się w pokoju i nie mogłam wyjść, bo było mi niezręcznie.

Osobiście nigdy z nią nie rozmawiałam. Oni z mężem rozstali się długo przed tym, jak go poznałam. Mąż mówił, że go zdradziła, i to było przyczyną ich rozstania. W ogóle jest mi nieprzyjemna. Gdy ona przychodzi i przyprowadza córkę, ja siedzę w pokoju i nawet nie wychodzę.

I tak wracałam z pracy i zobaczyłam byłą mojego męża wychodzącą z naszej klatki, rozmawiała przez telefon:

– I tak go odzyskam. Mieszkanie jest jego, dziecko kocha, a tę swoją nową żonę, to on wkrótce rzuci. Nie przestanę do nich przychodzić, dopóki nie osiągnę swojego!

Ona tak szczerze opowiadała o swoich planach, a ja byłam w szoku. Teraz zrozumiałam, dlaczego jest takim częstym gościem w naszym domu.

Gdy wróciłam do domu, nie mówiąc całej prawdy, spróbowałam porozmawiać z mężem na ten temat. Wysłuchał mnie, przytulił, powiedział, że to niewesoła sytuacja, ale nikomu niczego zabraniać nie będzie. Córka ma prawo spotykać się z matką, kiedy tylko chce.

Ale ja przecież nie jestem przeciwna temu, by spotykała się z matką! Tylko dlaczego musi to robić u nas w domu? I tak spędza z nią połowę czasu. Jeśli jej mało, niech wychodzą gdzieś razem albo niech ona odbiera dziecko ze szkoły.

Z samą byłą żoną nie chcę rozmawiać. Szczerze mówiąc, boję się jej. Nawet mąż obawia się z nią sprzeczać, boi się, że przestanie przywozić dziecko i znowu trzeba będzie sądzić się i kłócić. Omawiać ten temat z dziesięcioletnim dzieckiem… przecież nie jestem jej matką. Dopiero co polepszyłyśmy relacje, trochę się zaprzyjaźniłyśmy. Jak ona będzie mnie postrzegać, jeśli powiem, żeby przestała przyprowadzać tu własną matkę? Będę w jej oczach złą macochą.

Skonsultowałam się z moją mamą, ona też uważa, że to nienormalne. A tymczasem sytuacja powtarza się coraz częściej. Ona chodzi do nas jak do siebie. Staram się panować nad sobą, milcząc czekam, aż sobie pójdzie. Ale to bardzo nieprzyjemne i nie wytrzymuję nerwowo. A w moim stanie nie mogę się denerwować. Co robić? Jeśli to tak dalej będzie, ryzykuję utratę męża.

Spread the love