– Jakoś to nieładnie, Anno. Pomyśl sama, mama przyjeżdża na kilka dni na urlop, a ty zamierzasz pojechać do swoich rodziców – mówi Paweł do swojej żony, która już na początku grudnia go uprzedziła, że na Boże Narodzenie jedzie do domu. Zagubiony Paweł obracał w rękach telefon i po prostu nie wiedział, jak powiedzieć mamie, że Wira znowu wyjeżdża do swoich rodziców. W zeszłym roku sytuacja była taka sama. Mama przyjechała i spędziła całe święta samotnie w domu, bo synowa z dzieckiem wyjechała do siebie. A sam Paweł był z nimi na Wigilii, a na Boże Narodzenie wrócił, żeby mama nie czuła się opuszczona
– To nie w porządku, Anno. Pomyśl sama, mama przyjeżdża na kilka dni na urlop, a ty zamierzasz pojechać do swoich rodziców – powiedział Paweł do swojej żony, która już na początku grudnia go uprzedziła, że na Boże Narodzenie jedzie do domu.
Zmieszany Paweł nerwowo bawił się telefonem, nie mając pojęcia, jak wyjaśnić matce, że Anna znowu rusza do swoich. Rok temu było tak samo: mama przyjechała i całe święta spędziła samotnie, bo synowa z dzieckiem pojechała do swoich rodziców. Paweł został z nimi na Wigilię, ale na samo Boże Narodzenie pospiesznie wrócił do domu, żeby mama nie czuła się opuszczona.
Paweł był zagubiony i postanowił porozmawiać z żoną, przecież jego żona znów zdecydowała pojechać do swoich rodziców.
Anna nie czuła się winna. Specjalnie tak robiła, bo uważała, że teściowa nie dotrzymała ich umowy. Na zaręczynach Maria, mama Pawła, obiecała teściom, że jeśli tylko będzie mieć taką możliwość, to kupi młodym mieszkanie.
Wszyscy byli zadowoleni z takiego rozwiązania. Maria, która dopiero od roku pracowała w Hiszpanii, zebrała kwotę wystarczającą, by zafundować synowi wystawne wesele. Rodzice Anny najbardziej się cieszyli, bo nie musieli za nic płacić – wszystko opłaciła bogata zarobkarka-szwa, a do tego obiecała kupić jeszcze mieszkanie.
Na początku wszystko było dobrze, Maria oddała młodym swoje dwupokojowe mieszkanie, zrobiła tam ładny remont, a sama zaczęła odkładać pieniądze na obiecane mieszkanie. I tak by pewnie zrobiła, gdyby w jej życiu nie zaszły pewne zmiany.
Maria pracowała w Hiszpanii jako opiekunka starszych osób i planowała, że na zakup mieszkania dla syna potrzebuje przynajmniej trzech lat, a jeśli z remontem i meblami, to pięciu.
Wszystko zmieniło się, gdy Maria w Hiszpanii poznała Michała. Mężczyzna też przyjechał z Polski, wyjechał za chlebem, bo został wdowcem i nie chciał przeszkadzać synowi i synowej w domu. Na początku Maria i Michał po prostu rozmawiali, bo na obczyźnie chce się pogadać z kimś z ojczyzny, a potem, niespodziewanie dla siebie, zrozumieli, że coś do siebie czują, i postanowili zamieszkać razem.
Tego właśnie synowa nie mogła znieść, bo teraz teściowa zaczęła mniej odkładać, a zakup mieszkania odwlekał się o kilka lat.
Pracować w rodzinach całodobowo Maria już nie mogła, więc przeszła na sprzątanie. Zarabiała mniej więcej tyle samo, ale teraz musiała wydawać pieniądze na wyżywienie i wynajem mieszkania, które razem z Michałem opłacali po połowie.
I wychodziło na to, że Maria, postanawiając ułożyć swoje życie osobiste, traciła niemal połowę dochodu.
– Twoja mama w bardzo nieodpowiednim momencie postanowiła pobawić się w miłość – karciła Anna męża. – Teraz mieszkanie kupi nam nie za 5 lat, jak było umówione, a za 10, i to nie wiadomo czy w ogóle.
Z tego powodu Anna była wyraźnie niezadowolona. Minęły już 4 lata, odkąd są razem z Pawłem, a historia z mieszkaniem nawet nie drgnęła.
– Anno, nie rozumiem, czy wyszłaś za mnie za mąż dla mieszkania? – nie wytrzymał pewnego razu Paweł.
– Nie, nie dla mieszkania, ale obietnic trzeba dotrzymywać – nadąsała się młoda żona.
– Mama dała nam mieszkanie. Czego jeszcze chcesz? Przecież mamy gdzie mieszkać. A jeśli mamie się uda, to kupi nam obiecane lokum. W końcu jesteśmy dorosłymi ludźmi i sami możemy zarobić na mieszkanie – próbował wytłumaczyć Paweł żonie, że nie jest tak źle.
Ale Anna nie chciała słuchać męża, upierała się przy swoim – póki teściowa nie spełni obietnicy, ona nie zamierza z nią rozmawiać, a tym bardziej biegać wokół niej w święta. Woli pojechać do swoich rodziców i tam dobrze się bawić.
– A ty, Pawle, wybieraj: jesteś z mamą czy z żoną i dzieckiem? – zuchwale stwierdziła Anna.
W zeszłym roku była podobna rozmowa i Paweł wybrał własną rodzinę, dlatego pojechał na Wigilię do teściów, a mamę zostawił samą w domu, bo Anna nawet nie chciała, żeby teściowa z nimi pojechała.
Tym razem Paweł postanowił postąpić inaczej.
– Jeśli tak zdecydowałaś, Anno, to jedź na Wigilię do swoich rodziców, a ja zostanę z moją mamą – nagle oznajmił mąż, a Anna aż przysiadła z wrażenia, bo się tego nie spodziewała.
Sama Maria jedzie do domu i nie podejrzewa, co naprawdę się dzieje, po prostu chce spędzić święta z rodziną.
Taka to trudna życiowa sytuacja: synowa zła, bo nie ma mieszkania, ucieka do swoich rodziców, syn postanowił stanąć po stronie matki, i kto wie, czy to się ostatecznie nie skończy rozwodem. Ale kto jest tu winny, jak myślicie?
