Gorzka lekcja: Jak pizza stała się powodem rodzinnej wojny

– Pamiętasz, że mama niedługo przyjedzie? Mówiła, że wydziergała jakieś szaliki dla dzieci i chce je przynieść. – przypomniał mi mąż.

Pamiętałam! Co więcej, postanowiłam przygotować pizzę na jej przyjazd. Teściowa zawsze powtarza, że trzeba rozpieszczać rodzinę domowym wypiekiem. Pomyślałam, że pokażę jej, że piekarnik w naszym domu nie stoi bezużyteczny.

Zabrałam się do pracy: pokroiłam ogórki kiszone, pomidory, szynkę i gotowaną pierś z kurczaka, starłam ser, a z puszki odcedziłam kawałki ananasa. Ciasto już wyrosło i czekało na swoją kolej.

Nagle zadzwoniła babcia. W jakimś sklepie usłyszała plotkę, że emerytury mają wzrosnąć o 40%. Poprosiła, żebym sprawdziła to w internecie. Umyłam ręce, spojrzałam na przygotowane miseczki z produktami i poszłam do komputera.

Gdy wróciłam, zastałam prawdziwy „obraz nędzy i rozpaczy”: mąż wcinał ser prosto z miski, syn zjadał plasterki pomidorów, a córka łowiła ananasy łyżką z puszki.

– Co to ma być?! Wynocha z kuchni! – krzyknęłam, tupiąc nogą.

Ich miny były pełne skruchy, ale ja byłam już wściekła. Postanowiłam być konsekwentna: każdemu, kto podjadał, brakowało jednego składnika w pizzy. Mąż dostał kawałki bez sera, syn – bez pomidorów, a córka – bez ananasów. Dla siebie i teściowej przygotowałam pełnowartościowe porcje.

Gdy teściowa przyjechała, rozdałam wszystkim talerze. Dzieci zaczęły narzekać:

– Mamo, to niesprawiedliwe! Dlaczego on ma ananasy, a ja nie? – oburzyła się córka.

– Pizza bez sera to nie pizza! – wtórował mąż.

– Należało nie podjadać! – odpowiedziałam, starając się opanować złość.

Teściowa postanowiła wtrącić swoje trzy grosze:

– Dzieci zawsze tak robią, przecież to normalne! Jak można karać za kawałek pomidora? – skarciła mnie.

W końcu teściowa obrażona odłożyła talerz i zaproponowała dzieciom wyjście do pizzerii. Oczywiście, poszli wszyscy, łącznie z moim mężem. Zostałam sama z pustym stołem i mnóstwem emocji.

Kiedy wrócili, byłam stanowcza:

– Jeśli jeszcze raz ktoś podjada w trakcie gotowania, to ja przestaję gotować.

Przez dwa dni mąż musiał samodzielnie przygotowywać posiłki. Na stole królowały przypalone kasze, jajka i rozmrożone pierogi. W końcu wszyscy przyszli mnie przeprosić.

Porozmawiałam też z mężem:

– Jeśli twoja mama będzie wtrącać się w nasze sprawy, to możesz z nią zamieszkać. Nie pozwolę, żeby podważała moje metody wychowawcze.

Od tego czasu wszyscy starają się unikać kuchni, a teściowa już nie wtrąca się tak nachalnie. Czasem jednak myślę, że zamiast pokazać jej swoje kulinarne zdolności, powinnam była po prostu kupić gotowe ciasto.

Spread the love