Pierwsze małżeństwo zmieniło mnie do niepoznania, nie chcę już tego więcej

Rozdzielenie ról między partnerami w rodzinie nie zawsze jest łatwe. Szczególnie, jeśli życie rodzinne rozpoczęło się zbyt wcześnie: z powodu kaprysu jednego z partnerów lub z powodu wczesnej ciąży. Mąż, na przykład, nie zawsze udaje się doskonałym liderem. A żona często nie zgadza się na pozostanie w kuchni, zajmując się domowymi obowiązkami. W efekcie powstaje kolejny urażony na cały żeński rod, mężczyzna oraz była gospodyni domowa. To przykre.

Aby takich przypadków było mniej, trzeba odpowiednio przygotować się do wspólnego życia. Nawet bez obrączki na palcu, ale mieszkając z inną osobą na jednej przestrzeni życiowej, można nauczyć się wielu życiowych mądrości. Obecnie, w XXI wieku, nie trzeba mieć pieczęci w paszporcie, aby żyć razem. Z kolei jest to doskonała okazja, by lepiej poznać ukochaną osobę z innej, nie tylko romantycznej strony. Takie są realia współczesnego życia.

Nie znam niczego, co wyprowadzałoby mnie z siebie bardziej niż codzienna rutyna domowa. Nie w sensie wycierania kurzu z rogów i mycia zębów. Mówię o „obowiązkach” kobiet, które przez długie wieki przypisywano i nadal przypisywane są nam przez mężczyzn. O sprzątaniu, gotowaniu, praniu, opiece nad dziećmi i innych sprawach, które wiszą ciężkim, martwym ciężarem na delikatnych kobiecych barkach. Rozumiecie, o czym mówię? Dokładnie.

Dlatego obecnie jestem w trakcie rozwodu. Nie mam już męża, który codziennie wracał z pracy niezadowolony i zły. Nie ma już potrzeby jednostronnego wspierania drugiej osoby i powtarzania mu raz po raz, jaki jest świetny i jak mu się uda w rozwoju kariery. Tak, zniknęły też pewne pozytywne momenty, to prawda. Ale jeśli porównać wszystkie plusy i minusy, zapewniam was, rozwód to najlepsze, co mi się ostatnio przydarzyło!

Zaledwie pięć lat od czasów bycia szczupłą i radosną dziewczyną, przekształciłam się w zmęczoną kobietę z uciążliwym spojrzeniem, nadwagą i częstą dusznością. Mój były mąż, Marek, również przytył o około 15, a nawet 20 kilogramów. Życie rodzinne jakoś rozluźnia. Ale z drugiej strony, ciągle trzyma w napięciu moralnym. Zaczęłam wybuchać złością na drobiazgi, przestał mnie doceniać, mój wewnętrzny świat, mój, choć znacznie poszkodowany, wygląd. Takie mam wspomnienia z tamtych czasów.

Nie mam dzieci. I chyba na lepsze. Inaczej nigdy nie zdecydowałabym się na rozwód. Dziecko to jak zamek na łańcuchach, trzymających was razem. I klucza do takiego zamka nie ma. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak bym się czuła po ciąży, gdybym była tak rozbita i bez dziecka. Po prostu, na wysokowęglowodanowej diecie i mało aktywnym trybie życia. Albo jesteś zajęta domem, albo siedzisz w fotelu czy leżysz na kanapie. Nawet wychodzić na spacer wychodziliśmy nie częściej niż raz w miesiąc. A i wtedy, po tym jak przekonamy się nawzajem do takiego wyczynu.

Rozwód przebiegł pokojowo i jestem z tego zadowolona. Nie mieliśmy nic do dzielenia, po prostu bycie razem było nie do pomyślenia. Nie było żadnych skandali, kochanków czy innych męczących rozrywki. Dlatego prawnicy i psychologowie w naszym przypadku niczego nie znaleźli do żywienia. Co również uważam za niezłe.

Gdzie ja teraz jestem, chodzę na randki w swoje 36 lat czy płaczę na zimną poduszkę długimi, zimnymi nocami? A właściwie dwa plusy. Nie, znalazłam coś niezwykłego i w pełni odpowiadającego moim gustom. Co dokładnie? Otóż obecnie jestem szczęśliwą kierowczynią ciężarówki. Pracuję w całym kraju i czasami wyjeżdżam w trasę ze swoim nowym, młodym partnerem. On od dawna zajmuje się tym zawodem i to on pomógł mi zdobyć potrzebne prawa jazdy i pracę. Teraz jesteśmy razem.

Nauczyłam się tego trudnego zawodu nie od razu. Na początku po prostu lubiłam jeździć z Tomkiem i obserwować mijające nas krajobrazy. To w jakiś sposób hipnotyzowało mnie i jednocześnie uspokajało głowę. Nie bardzo lubię gadatliwych mężczyzn, a podczas podróży z Tomkiem musieliśmy długo milczeć, choć byliśmy całkiem blisko siebie, na wyciągnięcie ręki.

Tak, taki tryb życia można nazwać spartanicznym. I siedzenie w jednej pozycji nie jest wcale wygodne. Czasami pojawia się uczucie, jakby piąta czapka w końcu odpadła. Ale to drobiazgi. Po wakacjach, po wzięciu prysznica i dobrym wysypianiu się, czujesz się najszczęśliwszą osobą na świecie. Rozumiesz, że wykonujesz potrzebną pracę. Ciągle jesteś w różnych miejscach. Czujesz wiatr i jak słońce przesuwa się po niebie. Żyjesz prostym i niezbyt intensywnym życiem. Ale jest w tym coś… Prawidłowego.

Jak, powiedzcie mi, przynajmniej w teorii, wrócić do wypróbowanej koncepcji rodziny, gdzie mężczyzna jest głową rodziny, a kobieta tylko bezradną służbą i czasami kochanką? Patrząc wstecz, mogę powiedzieć, że wewnętrznie stałam się dużo silniejsza od mojego byłego męża. Moja praca nie jest żadna biurowa, a teraz moje poglądy są zupełnie inne. Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, że tak będzie, przestraszyłabym się o swoją przyszłość i zupełnie bez powodu. Teraz rozumiem, że kobieta może być żywa i pełna sił. I to wszystko bez fartucha, z miotłą w rękach.

Każdy dokonuje wyboru samodzielnie. Przynajmniej uważa, że dokonuje takiego wyboru. Tak myślałam też wcześniej. Uważałam, że nie ma nic bardziej logicznego i normalnego niż ślub, dzieci, życie rodzinne. A okazało się, że nie ma nic bardziej męczącego, nudnego i upokarzającego. Wszystko poznaje się w porównaniu. A swoją obecną sytuację życiową nie jestem gotowa zmieniać na nic, niezależnie od tego, czy będzie w niej mężczyzna, czy nie. Droga to moja nowa pasja. A hałas silnika i wiatr we włosach to moi najlepsi przyjaciele. Żaden domowy komfort z tym nigdy się nie porówna, uwierzcie mi.

Spread the love