Z powodu zachowania teściowej mój cierpliwość się wyczerpała. Nie mówiąc ani słowa, wstałam od stołu i skierowałam się do przedpokoju. Wciągnęłam buty, wyszłam na klatkę schodową, trzaskając drzwiami, i dławiąc się łzami, zapaliłam рaрierosa przy oknie. Po chwili dołączył do mnie mąż. – Co się dzieje? – A nie rozumiesz? Nie prosiłam cię dla zabawy, żebyś nie opowiadał mi o swoich byłych dziewczynach! – niemal krzyknęłam

Dobrze wiem, że mój Andrzej miał bogatą przeszłość miłosną. Sądząc po jego słowach, pierwszy raz zaczął spotykać się z dziewczyną jeszcze w szkole średniej, a do czasu pójścia na studia zdążył już być prawdziwym łamaczem serc.

Czy byłam o niego zazdrosna? Nie za bardzo, ale jakieś negatywne emocje oczywiście odczuwałam.

Kiedyś, krótko przed ślubem, zapytałam, ile miał kobiet przede mną, a Andrzej nagle szczerze odpowiedział. Słuchałam i nie mogłam uwierzyć. Opowiadał, że czasami prowadził romanse jednocześnie z trzema, czterema kobietami, wszystkim zręcznie mieszając w głowie!

W pewnym momencie przeszło mi przez myśl, że jestem tylko kolejną jego miłosną ofiarą… Że oprócz mnie ma jeszcze kilka innych kobiet na boku – pobawi się mną i zostawi, a ja zostanę sama. Ale nie, nie oszukał mnie. Oświadczył się i ożenił się ze mną.

Przez wszystkie pięć lat naszego wspólnego życia nigdy nie miałam powodów do zazdrości. Andrzej nie dawał mi ku temu żadnych pretekstów – zawsze wracał do domu na czas, a gdy wychodził z kolegami, zawsze wiedziałam, gdzie jest, z kim i kiedy wróci. Jedyne, o co go prosiłam, to żeby nigdy nie opowiadał mi o swoich dawnych miłosnych przygodach.

– Pamiętasz, mówiłeś mi kiedyś, że miałeś wiele dziewczyn przed mną? – zapytałam go pewnego wieczoru niedługo po naszym ślubie.

– Tak. A co? Chcesz szczegółów? – Andrzej uśmiechnął się z przekąsem.

– Nie. Nigdy więcej mi o tym nie opowiadaj. Umowa stoi? Nie znoszę tego tematu.

Zamiast odpowiedzi Andrzej mnie pocałował, a ja się uspokoiłam. Nie mogłam uwierzyć, że ta osoba mogłaby mnie skrzywdzić, ani przez chwilę w to nie wątpiłam.

On by mnie nie skrzywdził, ale teściowa – jak najbardziej. A ja, naiwna, wierzyłam jej, przychodziłam w gości, bez wstydu dzieliłam się swoimi smutkami i radościami. Myślałam, że mam drugą matkę. I na tym się przeliczyłam.

Kiedyś pojechaliśmy z Andrzejem do teściowej, a ona od razu zaczęła się dziwnie zachowywać. Patrzyła na mnie z ukosa, ironicznie się uśmiechała.

Wtedy pomyślałam, że teściowa ma po prostu zły dzień, więc nie przywiązałam do tego większej wagi. Ale przy stole stało się jasne, że teściowa zaplanowała coś w rodzaju zamachu na mnie.

– Och, a pamiętasz – zwróciła się do Andrzeja – jak za tobą biegała ta… jak jej było? Maria! Byłeś wtedy na pierwszym roku.

– Jaka Maria? – zapytałam zdezorientowana.

– Ach, ty nic nie wiesz – teściowa uniosła brew. – To zaraz ci opowiem.

Potem nastąpiła szczegółowa opowieść o tym, jak mój mąż, będąc na pierwszym roku, zrobił tej dziewczynie dziecko, a potem ją zostawił. Brutalne? Jak najbardziej, nie spodziewałam się tego po moim mężu, choć wiedziałam o jego przeszłości.

Teściowa jednak nie zamierzała przestać. Kiedy skończyła historię o nieszczęsnej Marii, przypomniała sobie o jakiejś Annie, z którą Andrzej miał romans krótko przed naszym poznaniem. Okazało się, że ten drań zdradził biedaczkę z jej bliską przyjaciółką, albo siostrą.

Siedziałam i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Chciałam zapaść się pod ziemię. Zniknąć. Po prostu w jednej chwili przestać istnieć.

Ale teściowa nie przestawała! Wstała z kanapy, wyjęła z szafy zakurzony album ze zdjęciami i zaczęła ożywioną dyskusję na temat byłych dziewczyn Andrzeja, których fotografie się tam znajdowały. Dlaczego je trzymała? Nie mam pojęcia. Pewnie specjalnie dla mnie.

Moja cierpliwość się wyczerpała. Nie mówiąc ani słowa, wstałam od stołu i wyszłam do przedpokoju. Wciągnęłam buty, wyszłam na klatkę schodową, trzaskając drzwiami, i dławiąc się łzami, zapaliłam pаpierosa przy oknie.

Po chwili dołączył do mnie mąż.

– Co się dzieje?

– A nie rozumiesz? Nie prosiłam cię dla zabawy, żebyś nie opowiadał mi o swoich byłych dziewczynach! – prawie krzyknęłam.

– Przecież ja nic nie mówiłem. To mama… I co w tym złego? Przecież były, a ty jesteś jedyna i najukochańsza.

Andrzej chciał mnie objąć, ale odsunęłam się – poczułam taką odrazę, że aż zrobiło mi się niedobrze.

Minęło już kilka miesięcy, ale wciąż nie mogę się uspokoić. Ostatnio zaczęłam nawet myśleć o rozwodzie. Tak, bogata przeszłość to jedno, ale dlaczego robił takie okropne rzeczy? I dlaczego teściowa musiała mi o tym opowiadać?

Spread the love