Wyszłam za mąż za mojego teścia po śmierci teściowej. Moi rodzice do dziś nie mogą mi wybaczyć takiego czynu. Z powodu osądu ludzi byłam zmuszona sprzedać dom i opuścić wieś, w której przeżyłam całe życie

Obecnie mam 44 lata i znalazłam się w dość trudnej sytuacji. Jestem przekonana, że zdecydowana większość mnie potępi, ale być może ktoś mnie zrozumie. Kilka lat temu byłam zmuszona sprzedać dom i opuścić wieś, w której żyłam całe swoje życie.

Gdy miałam dziewiętnaście lat, poznałam chłopaka. Nasz związek rozwijał się bardzo szybko i w drugim roku pobraliśmy się. Już po miesiącu od ślubu zrozumiałam, że popełniłam wielki błąd. Codziennie Paweł wracał do domu pijany i zły, ale znosiłam to przez osiem lat. Potem zaszłam w ciążę, ale sytuacja tylko się pogarszała. Na początku próbowałam uciekać do rodziców, ale znajdował mnie i tam. Obecność mojej matki wcale go nie powstrzymywała.

Podczas jednej z kłótni oberwało się także mojej mamie. Po tym wydarzeniu zdecydowałam, że nie mogę narażać jej na niebezpieczeństwo i przestałam ukrywać się u niej. Czasami mogłam przenocować u sąsiadów, czasem w stodole, a czasem nawet na ulicy, by nie niepokoić innych. Moja teściowa była dobrą kobietą i nie raz próbowała nas z córkami chronić przed Pawłem. Ale on nawet własnej matce groził, że jeśli będzie się wtrącać w jego sprawy, to też jej się dostanie.

Ojciec Pawła od dawna nie żył; miał marskość wątroby. Potem teściowa ponownie wyszła za mąż. Jej nowy mąż, Adam, był znacznie młodszy od niej, ale co dziwne, żyli spokojnie i szczęśliwie. Nie miał własnych dzieci, więc traktował mnie i moje dzieci z miłością i ciepłem.

Pewnego dnia mój mąż ciężko pobił mnie i córkę, i wtedy nie wytrzymałam — złożyłam pozew o rozwód i przeprowadziłam się do matki. Teściowa nie pochwalała mojej decyzji, choć rozumiała, z czym musiałam się codziennie zmagać. Wiedziałam, że po prostu bała się o syna. Jak się później okazało, nie bez powodu — bez rodziny Paweł stoczył się i po dwóch latach już go nie było.

Utrzymywałam kontakt z matką mojego zmarłego męża. Kiedy kobieta zachorowała, postanowiła sporządzić testament, w którym dom zapisała moim dzieciom, choć miała jeszcze jednego wnuka. Marek, starszy syn kobiety, w przeciwieństwie do swojego brata, był bardzo pracowity i miał własny dom, więc nie kwestionował testamentu. Jego jedynym warunkiem było to, żebym opiekowała się teściową aż do jej śmierci.

Po nieudanym małżeństwie nie spieszyłam się z ponownym wyjściem za mąż, a cały swój czas poświęciłam wychowaniu dzieci i opiece nad teściową. Kobieta bardzo zachorowała i codziennie ją odwiedzaliśmy. Po trzech latach odeszła. Później moja starsza córka wyszła za mąż i zdecydowaliśmy, że przeprowadzi się do domu matki jej zmarłego ojca.

Potem na świat przyszedł mój wnuk i teraz przychodziłam pomóc córce w obowiązkach domowych. Pewnego dnia, kiedy pracowałam w ogrodzie, podszedł do mnie teść i zaproponował, żebym wyszła za niego. Był starszy ode mnie o dziesięć lat, ale wcale mnie to nie martwiło.

Pierwszą myślą było: „Co ludzie powiedzą?”. Przecież mieszkamy na wsi i taka sprawa na pewno nie pozostanie niezauważona. Moi rodzice też nie byli zachwyceni tym pomysłem. Nie mieściło im się w głowie: jak można wyjść za mąż za ojczyma swojego zmarłego męża? Jednak, co dziwne, córki zaakceptowały moją decyzję.

Zawsze postrzegały go jako dziadka i bardzo go kochały. Później wzięliśmy ślub i przeprowadziliśmy się do jego rodzinnego miasteczka, a niedawno świętowaliśmy szóstą rocznicę. Szczerze mówiąc, nie żałowałam ani jednego dnia, że wyszłam za niego. Okazał się wspaniałym człowiekiem, bardzo troskliwym i dobrym. Jedynym, czego żałuję, są lata zmarnowane na pierwsze małżeństwo.

Spread the love