Wiktor martwił się, bo jego żona powinna już być w domu, postanowił wyjść jej na spotkanie i zobaczył ją na ławce. Płakała. Wiktor usiadł obok i zaczął pytać, jak pyta się dzieci, cichymi, łagodnymi słowami. I głaskać po głowie. I obejmować. I pocieszać.

Pewną kobietę skarcono w pracy. Tak się zdarza. Niesprawiedliwie wyładowano na niej złość i irytację. I kobieta się pogubiła. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Mamrotała usprawiedliwienia, próbowała nawet przeprosić – choć nie miała żadnej winy! Potem zła klientka wyszła. I kobieta też wyszła – skończył się dzień pracy.

Kobieta nie chciała od razu wracać do domu w takim rozbitym stanie. Weszła do kawiarni, żeby napić się kawy. Bardzo lubiła pić kawę w tej małej kawiarni, zawsze pięknie pachniało tam wypiekami, prażonymi ziarnami kawy… A tym razem nie czuła zapachu. W ogóle nie zauważyła żadnego aromatu.

Kawa też nie miała smaku. Absolutnie. Kobieta wypiła ją mechanicznie, przewijając w głowie tę nieprzyjemną scenę. Cały czas myślała, co powinna była powiedzieć. Jak odpowiedzieć właściwie? Jak się obronić! I jadła ciastko – również całkowicie bez smaku. Jak wata. Nawet nie zauważyła, że jadła swoje ulubione ciastko. Bez smaku. I wcale nie chciało się jeść.

Szła alejką; złota jesień! Jaka piękna! Ale kobieta nie widziała ani czerwonych, ani żółtych liści. W ogóle nic nie widziała. I gorzkiego zapachu opadłych liści też nie czuła. I gwiazdy na niebie nie dla niej zapłonęły.

Mąż zadzwonił i zapytał, czy zaraz wróci. Wrócił wcześniej i przygotował kolację. Dzieci czekają. Ale kobieta się nie ucieszyła. Radość też zniknęła.

To był skradziony wieczór. Oto czym są niebezpieczni źli ludzie: nie da się po prostu wyjść z sytuacji i natychmiast zapomnieć, przełączyć się – radość znika. Jak zniknął aromat kawy i bułeczek. I smak ciastka.

Kobieta usiadła na ławce przed klatką schodową i nagle gorzko się rozpłakała, jak w dzieciństwie. Jej ramiona zaczęły drżeć, a łzy kapały na torebkę, jak deszcz…

Wyszedł mąż. Był czymś zaniepokojony i poszedł spotkać się z żoną. Z jakiegoś powodu miał niepokój na sercu, więc wyszedł. I zobaczył swoją żonę na ławce. Usiadł obok i zaczął pytać, jak pyta się dzieci, cichymi, łagodnymi słowami. I głaskać po głowie. I obejmować. I pocieszać…

Kobieta objęła męża, a od niego pachniało mężczyzną! Wszyscy przecież wiedzą, jak pachnie bliska i kochana osoba? Tak właśnie pachniało. I nagle poczuła zapach jesieni, ten gorzki i cierpki aromat też wszyscy znają… A na niebie pojawiły się gwiazdy i cienki księżyc, złoty sierp wypłynął zza chmury. Drzewa szumiały, jeszcze z nieopadłymi liśćmi, wiał ciepły wiatr.

Życie wróciło! I mąż z żoną przeszli się alejką, wieczór był taki piękny. A potem wrócili do domu, pachniało kotletami, dzieci głośno się śmiały, rozmawiały o szkole, telewizor grał, kot ocierał się o nogi… Wszystko wróciło.

Wszystko dobre wraca, kiedy odchodzi złe. Zresztą, złe też wraca – do tego, kto je stworzył. Ale kobieta zapomniała myśleć o złych klientkach. Otrząsnęła się i ożyła. A to jest najważniejsze. I nie trzeba myśleć o tym, co stanie się ze złymi. By nie zmniejszyć światła i radości życia.

Spread the love