W zeszłą sobotę miałam urodziny, nie urządzałam żadnej imprezy, ale przyjechali bliscy. I kiedy nakrywałam do stołu, zięć przeszedł się po podwórzu, zajrzał na grządki, a przez dwie godziny wszystko posprzątał, poukładał, tak że jestem już gotowa nawet na śnieg. A mój własny syn przez cały ten czas siedział w telefonie, zajmując się jakimiś ważnymi sprawami
Tak się stało, że zięć stał mi się bliższy niż mój własny syn. Dlatego postanowiłam, że zapiszę mój dom jemu i wnukom, a syn będzie musiał mi wybaczyć.
Cztery lata temu straciłam córkę. Ona i jej mąż mieszkali w mieście, w małym jednopokojowym mieszkaniu, wychowywali dwie córeczki. Przeżyli razem 14 lat, a potem moja Irena zachorowała i dosłownie w dwa miesiące zgasła. Wtedy proponowałam zięciowi, że zabiorę wnuczki do siebie, ale on od razu powiedział, że to nie wchodzi w grę.
Zięć pracuje, dobrze zarabia i doskonale radzi sobie z wychowaniem córek. Często przyjeżdżają do mnie, mam kontakt z wnuczkami, a zięć w tym czasie pomaga mi w gospodarstwie.
O moim własnym synu nie mogę tego powiedzieć. Odkąd się ożenił, jakby stał się obcy. Dobrze zarabia, a jeszcze trafił na dobrą rodzinę, mój zięć jest wielkim szefem, i już awansował mojego syna na kierownika. Mają z synową własne mieszkanie, drogi samochód, słowem, dobrze im się żyje. Mają jednego syna, mojego wnuka Michała.
Synowa nie lubi do mnie przyjeżdżać, nie podoba jej się tutaj, już nie mówiąc o tym, żeby stanęła i coś pomogła – tego po prostu nie ma. Przyjadą raz na pół roku, posiedzą na kanapie, co chwila spoglądając na zegarek, i mówią, że muszą już jechać. Tak się już do tego przyzwyczaiłam, że nawet mnie to nie smuci.
A w zeszłą sobotę miałam urodziny, nie urządzałam żadnej imprezy, ale przyjechali bliscy. I kiedy nakrywałam do stołu, zięć przeszedł się po podwórzu, zajrzał na grządki, a przez dwie godziny wszystko posprzątał, poukładał, tak że jestem już gotowa nawet na śnieg. A mój własny syn przez cały ten czas siedział w telefonie, zajmując się jakimiś ważnymi sprawami.
Nakryłam skromny stół – zrobiłam kilka sałatek, gołąbki, ziemniaki z mięsem, ale synowa niczego nie tknęła, na koniec wieczoru wypiła tylko herbatę. Nawet nie zapytali, jak się czuję, czy czegoś mi nie potrzeba.
Zięć doskonale wie, co jest mi potrzebne, dlatego przywozi wszystko, nawet mnie o to nie pytając. I nigdy nie bierze pieniędzy, mówi, że może sobie na to pozwolić. Nie jestem pewna, czy ma więcej pieniędzy niż mój syn, ale widać, że ma lepsze serce.
Pomyślałam więc i postanowiłam, że mój dom zapiszę zięciowi, bo najprawdopodobniej to przy tej osobie, a nie przy moim własnym synu, będę spędzać ostatnie lata życia.
