Przez 24 lata mieszkałam z moim mężem. Żyliśmy w mieście w moim mieszkaniu, które podarowali mi rodzice. Mąż codziennie nalegał, żeby sprzedać mieszkanie i kupić dom na wsi. Namówił mnie. Nie zdążyliśmy jeszcze przenieść wszystkich rzeczy do domu, a on już powiedział, że chce rozwodu. Tak źle nigdy się nie czułam, trzeba było dzielić nasz wspólny dom
Teraz mamy po 48 lat. Przeżyliśmy razem z mężem 24 lata. Nie udało nam się mieć dzieci, choć nie staraliśmy się szczególnie. Gdyby się udało – dobrze, ale stało się inaczej. Całe te lata spędziliśmy w moim mieszkaniu w mieście, które otrzymałam od rodziców. Mieszkanie nie było nowe, ale całkiem wartościowe.
I tak oto mojego małżonka naszła myśl, że czas przeprowadzić się do własnego domu. Zaczął codziennie po trochu mi o tym przypominać, twierdził, że w swoim domu jest lepiej, że nie ma sąsiadów z góry, ani z dołu, i tym podobne. Potem przyszły zapewnienia, że w sklepach sprzedają samą chemię, a prawdziwe warzywa można wyhodować tylko na własnym ogródku. Przez prawie rok „obrabiał” mnie psychicznie. I w końcu się zgodziłam.
Sprzedaliśmy mieszkanie – przeprowadziliśmy się do województwa. Nie zdążyliśmy jeszcze przenieść wszystkich rzeczy do nowego domu, a mąż oświadczył, że ma mnie dość i chce rozwodu. Nigdy wcześniej nie czułam takiego rozczarowania. Nigdy w życiu nie zostałam tak oszukana. I to po tylu wspólnych latach.
Trzeba było podzielić już wspólny majątek. Domek sprzedaliśmy. Przeprowadziłam się z powrotem do miasta, do akademika. Starość już na progu, a ja zostałam zupełnie sama i bez porządnego miejsca do życia.
Zdarza się, że żyjesz z kimś, myślisz, że go znasz, budujesz plany, a okazuje się, że żyjesz nie z człowiekiem, a z podstępnym szczurem.
