– Powtarzam jeszcze raz – niczego od was nie potrzebujemy! – podkreśliłam teściowej. Odłożyłam słuchawkę i od razu zadzwoniłam do męża. Uprzedziłam, że w najbliższym czasie nie życzę sobie widzieć jego rodziców u nas w domu. Nie musiałam wyjaśniać przyczyny, bo sam dobrze wszystko wie. Teściowa jednak mnie nie posłuchała i przyjechała w sobotę z samego rana. Otwieram drzwi – stoi z tymi wszystkimi garnkami, które wtedy zabrała. Nie wpuściłam jej do domu, a mężowi to się nie spodobało

– Nie obrażaj się, w życiu różnie bywa – mówi do mnie teściowa i pyta, kiedy można do nas przyjść w gości.

– Nie trzeba do nas przychodzić. Poza tym, w ten weekend nas nie będzie – odpowiedziałam ostro.

– Jak to nie trzeba? Chcemy z ojcem coś wam przywieźć.

– Powtarzam jeszcze raz – niczego od was nie potrzebujemy! – podkreśliłam teściowej.

Odłożyłam słuchawkę i od razu zadzwoniłam do męża. Uprzedziłam, że w najbliższym czasie nie życzę sobie widzieć jego rodziców u nas w domu. Nie musiałam wyjaśniać przyczyny, bo sam dobrze wszystko wie.

Pół roku temu postanowiliśmy z mężem się rozstać, i nie ostatnią rolę w tym odegrali jego rodzice.

Z Julianem pobraliśmy się trzy lata temu. Moi rodzice zadbali o mnie i jeszcze przed moim ślubem kupili dwupokojowe mieszkanie specjalnie dla mnie. Więc od razu po weselu przeprowadziliśmy się do swojego, i naszej radości nie było granic, bo nie każdej młodej rodzinie od razu udaje się mieszkać osobno.

Remont w mieszkaniu był zrobiony, podstawowe meble kupione, pozostawały jakieś drobiazgi, które kupili nam teściowie. Przywieźli nam dywanik do sypialni, kilka garnków, telewizor jeden podarowali i zestaw łyżek i widelców.

Na początku teściowa nie wtrącała się w nasze życie, i nawet pomyślałam sobie, że mam z nią dużo szczęścia, bo nawet nie wtrącała się ze swoimi radami, a dawała je tylko wtedy, gdy o nie poprosiłam.

Kiedyś pojechaliśmy z Julianem do nich w gości i zupełnie przypadkiem usłyszałam rozmowę męża z jego mamą.

– Synku, jesteś taki przystojny, a ona – żadna. Nawet mieszkanie nie może zatuszować tej różnicy – współczująco narzekała teściowa.

A mój mąż zamiast stanąć w mojej obronie, milczał. Wtedy tak się zdenerwowałam, że powiedziałam, że boli mnie głowa, zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu.

Po drodze bardzo płakałam, było mi bardzo przykro. Nie jestem wyjątkową pięknością ani modelką, ale uważam się za dość atrakcyjną kobietę. A tu okazuje się, że teściowa uważa mnie za niegodną jej syna.

Kiedy Julian przyszedł do domu, powiedziałam, że wszystko słyszałam, a on znów milczał, zamiast powiedzieć mi coś miłego i mnie uspokoić.

Tak i nie porozmawialiśmy. Po tym nasze relacje zaczęły się gwałtownie psuć, i pewnego razu mąż wrócił z pracy i powiedział, że odchodzi ode mnie.

Tego samego wieczoru Julian spakował swoje rzeczy i pojechał do swoich rodziców. Wizyta teściów nie kazała na siebie długo czekać. Teściowa razem ze swoim mężem przyjechali samochodem z samego rana, żeby zabrać ode mnie wszystko, co kiedyś nam podarowali.

Wyglądało to bardzo nieładnie i nieprzyjemnie. W moim garnku były jeszcze gołąbki, a teściowa wyrzuciła je do śmietnika, żeby zabrać naczynie.

– Jeśli tak ci się nie podobałam, to czemu milczałaś od samego początku? – zapytałam ją.

– Bo chciałam, żeby sam się przekonał, że nie jesteś go warta – powiedziała.

Przez pół roku nie widzieliśmy się z mężem i nie rozmawialiśmy, ale o rozwód też nie wystąpiliśmy. A potem wrócił, zaczął prosić o wybaczenie, powiedział, że mnie kocha i nie zgadza się z tym, co mówi jego mama.

Wybaczyłam mężowi i pogodziliśmy się, bo wciąż go kocham. Po prostu wtedy bardzo mnie zabolało, że nie stanął w mojej obronie.

Ale między dumą a miłością postanowiłam wybrać miłość, więc znów zamieszkaliśmy razem. I teraz, jak dawniej, mieszkamy razem w moim mieszkaniu.

Teściowa jednak mnie nie posłuchała i przyjechała w sobotę z samego rana. Otwieram drzwi – stoi z tymi wszystkimi garnkami, które wtedy zabrała.

Nie wpuściłam jej do domu. Co ona myśli, że przez pół roku nie kupiłam sobie garnka? Nie potrzebuję niczego od niej, już raz pokazała, ile warte są jej prezenty.

Mężowi mój postępek się nie spodobał. Powiedział, że mogłabym wybaczyć matce, przecież to ona pierwsza przyszła się pogodzić.

Wybaczyć to wybaczyłam, ale żadnych prezentów od niej już nie chcę.

Czyż nie mam racji? Czy postąpiłam słusznie, jak myślicie?

Spread the love