Ostatni rok mieszkałam u mojej młodszej córki. A kilka dni temu zięć wraz z córką poprosili mnie na rozmowę i powiedzieli, żebym wracała do siebie, do domu

Cały ostatni rok mieszkałam u mojej młodszej córki. To oni z zięciem sami mnie zaprosili i bardzo się cieszyli, gdy się zgodziłam. Córka chciała szybciej wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim, a trzeba było zajmować się wnuczką. Oczywiście zgodziłam się, czemu nie pomóc dzieciom.

Mam dwoje dzieci: dwie dorosłe córki, które już podarowały mi trójkę wnucząt. Bardzo je kocham i zawsze jestem gotowa wspierać, jak tylko mogę. Sama dorastałam w biednej rodzinie, ojciec odszedł od nas i szczególnie się nami nie interesował, a cała odpowiedzialność spadła na moją mamę, która robiła, co mogła, by nas utrzymać.

Nie ma co mówić, życie miałam niełatwe, często na kolację jedliśmy tylko ziemniaki, bo nie było niczego więcej. Dlatego obiecałam sobie, że kiedy będę miała własne dzieci, zrobię wszystko, aby im pomagać, chronić i wspierać.

I słowa dotrzymałam. Cały czas robiłam i wciąż robię wszystko, żeby pomagać moim córkom. Nawet pisałam za nie notatki, gdy studiowały na uniwersytecie, w pełni je utrzymywałam, gotowałam, prałam. Nie obciążałam ich pracami domowymi, wszystko robiłam za nie.

Całe życie przepracowałam jako pielęgniarka, a mąż wyjeżdżał za granicę do pracy, więc to on zajmował się finansami, a ja poświęciłam się córkom.

I tak dzieci dorosły. Z mężem zorganizowaliśmy każdej z nich wspaniałe wesele, a na prezent ślubny podarowaliśmy każdej mieszkanie. Najpierw opiekowałam się wnukami od starszej córki. Jedno dziecko zaprowadzałam do przedszkola, drugie do szkoły.

Na weekendy jeździłam do drugiej córki, tam też pomagałam. A potem ona również zaszła w ciążę. Zięć sam poprosił, żebym się do nich przeprowadziła, bo tak będzie wygodniej. Przez cały rok u nich mieszkałam.

Niedawno dziecko skończyło trzy lata, znaleźli jakiś dobry prywatny żłobek i zdecydowali, że ten wariant bardziej im odpowiada. A mi powiedzieli wprost: „Mamo, jesteś wolna, teraz poradzimy sobie sami, możesz wracać do siebie do domu.”

Byłam tak zasmucona, że nie potrafię tego opisać słowami, bo nie spodziewałam się, że stanę się niepotrzebna mojej córce, która wskaże mi drzwi. Jest mi bardzo przykro, bo zapomnieli już, że mieszkanie, w którym mieszkają, kupiliśmy im z mężem.

Nie takiej wdzięczności oczekiwałam od dzieci.

Spread the love