Oczekiwałam od mamy pomocy, myślałam, że będzie spędzać czas ze swoim wnukiem. Ale nie, jak wcześniej, mama żyła swoim życiem
Moja mama, Anna Kowalska, to bardzo mądra kobieta. Podziwiam ją za to, jak dobrze udało jej się wychować mnie i moją starszą siostrę Alinę, a także prowadzić domowe gospodarstwo. Ojca nie pamiętam. Mama mówiła, że odszedł do innej kobiety, a na ten temat niechętnie rozmawia. Dlatego nie zadawałyśmy więcej pytań o tatę.
Kiedy Alina oznajmiła, że wychodzi za mąż, mama wyraziła zgodę. Poleciła córce, aby od początku mieszkała oddzielnie od rodziców. Jasno dała do zrozumienia, że w naszym mieszkaniu nie ma miejsca dla niej i przyszłego męża. Wtedy takie rozwiązanie wydawało mi się właściwe.
W wieku siedemnastu lat zakochałam się i wkrótce dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Mój narzeczony, Wojtek, radośnie mnie obejmował, mówiąc: „W końcu będziemy razem”. Mamie o ślubie powiedziałam od razu. Powiedziałam też o ciąży i o tym, że na początku będziemy mieszkać z nią. Nowinę przyjęła spokojnie, ale w kwestii wspólnego mieszkania powiedziała, że tak będzie tylko przez rok. W przyszłości chciała, abyśmy wynajęli mieszkanie i żyli swoim życiem. Mamy trzypokojowe mieszkanie; mama zajęła największy pokój, a w dwóch mniejszych zamieszkaliśmy z Wojtkiem.
Wkrótce urodził się nasz synek, Artur. Oczekiwałam od mamy pomocy, że będzie bawić się ze swoim wnukiem. Ale nie, jak wcześniej, mama żyła swoim życiem. Na pytanie, dlaczego nie pomaga, odpowiedziała, że mamy swoją rodzinę i nie będzie się wtrącać. Nie mogę powiedzieć, że mama w ogóle nie zwraca uwagi na wnuka. Kupuje prezenty, większość rzeczy, które ma nasz maluch, kupiła mama. Tylko że nie chce z nim siedzieć. Mama zawsze jest zajęta, uczestniczy w jakichś spotkaniach, zebraniach. Podejrzewam, że pojawił się w jej życiu mężczyzna, ale mama milczy.
Gdy Artur miał półtora roku, znów zaszłam w ciążę. Z mężem planowaliśmy, co i jak zrobimy, jak rozstawić meble, bo potrzebne będzie kolejne łóżko. Mama na tę wiadomość zareagowała spokojnie, ale w kwestii mieszkania oznajmiła, że mieszkamy już dwa lata.
Kiedy urodzi się drugie dziecko, zostaniemy w tym mieszkaniu jeszcze przez trzy lata. Ale takie wspólne życie nie wchodziło w jej plany. Przyznam szczerze, jej stosunek do nas mnie rozczarował. Mama zawsze była taka zasadnicza, ale teraz czuję, że jesteśmy wyganiani z domu.
W wyznaczonym terminie urodził się kolejny synek, Maks. W czasie, gdy byłam w szpitalu, mama wzięła urlop w pracy, ponieważ nie było z kim zostawić Artura. Ucieszyłam się, pomyślałam, że w końcu mama zaakceptowała swoich wnuków i będzie pomagać. Ale gdy tylko przywieziono mnie do domu, wszystko zaczęło się od nowa. Odpowiedź jedna: „Wszystko róbcie sami”. Kiedy wraca z pracy, przynosi Arturowi smakołyki, zamyka się w swoim pokoju albo idzie na spacer z koleżankami.
Przyzwyczaiłam się do takiego stosunku do nas ze strony mamy, ale czasem patrzę na placu zabaw, jak młode babcie biegają za swoimi wnukami. Chwalą się nawzajem, która jest lepsza. Może i moja mama kiedyś zmieni zdanie i będzie spędzać czas z wnukami?
