Nie udało mi się wychować syna, jak należy. Jest zbyt ufny, a kobiety tego wykorzystują!
Prawdopodobnie jestem złą matką. Starałam się wychować mojego syna na dobrego człowieka i prawdziwego mężczyznę. A wyszło wszystko znacznie gorzej.
Chodzi o to, że w zeszłym roku na firmowym sylwestrowym przyjęciu mój syn poznał kobietę. Zaczęli się od razu do siebie sympatyzować. Spędzali razem czas, spotykali się. Wszystko byłoby w porządku, gdyby ona nie była rozwiedziona, a do tego miała dziecko.
Mój syn, mój jedyny syn, znalazł sobie kobietę z „dodatkiem”. Pomyśleć tylko. Ojciec biologiczny nie chciał wychowywać swojego syna, a mój syn musi to robić.
Ilekroć prosiłam syna, ile łez wypłakałam — on i tak ożenił się z tą kobietą. Co więcej, traktuje jej dziecko jak swoje własne. Ciągle poświęca chłopcu uwagę, spełnia wszystkie jego kaprysy. Czasem kupi mu nowy rower, zabierze na wakacje, a nawet kupi rasowego psa.
Jednym słowem, mój syn pracuje na cudze dziecko. Wszystkie zarobione pieniądze wydaje na tę kobietę i jej dziecko.
Szczerze mówiąc, nie podoba mi się to wcale. To jej dziecko, niech sama się nim zajmuje i wydaje swoje pieniądze, albo wystąpi o alimenty od byłego męża. Ale nie traktuj mojego syna jak dojnych krów. To bezczelność najwyższego poziomu.
Kiedy zapytałam syna, dlaczego przez cały rok życia z tą kobietą nie chciał mieć wspólnego dziecka — powiedział mi, że ten chłopiec jest mu jak własny. Mówił, że jego własne dziecko będzie małe, będzie marudzić i tak dalej. Potrzebny mu czas, żeby chłopiec dorósł. A tutaj ma gotowe dziecko, z którym można się bawić, rozmawiać i po prostu dobrze spędzać czas.
A żona żyje sobie szczęśliwie. Nie muszą niczego robić razem z dzieckiem. Wszystko zaczyna się od nowa: ciąża, porody, nieprzespane noce, krzyk, płacz, chaos, kolki brzuszne i wyrzynanie się zębów. Ona o tym już zapomniała i nie chce wracać do tego. Żyje z moim synem, jak u Boga w laskę.
Ale ja się tak po prostu nie poddam! Będę robić wszystko, co w mojej mocy, aby ich rozdzielić. Ona po prostu psuje życie mojemu synowi i mnie. Może on tego jeszcze nie zauważa, ale taki czas kiedyś na pewno nadejdzie!
Moje przyjaciółki mają takie samo zdanie. Mówią, że nie mam się czym martwić. Syn pobawi się w ojca i znudzi mu się to. W pełni mnie wspierają, że ten związek powinien się rozpaść. I że jego żona jest przebiegła, bezczelna i materialistyczna. To są prawdziwi przyjaciele.
A co Ty myślisz? Wspierasz mój punkt widzenia?
