Nie mogłam wejść do domu. Na początku myślałam, że pomyliłam drzwi, ale po rozmowie z matką dowiedziałam się, że zmienili zamki

Od wczesnego dzieciństwa miałam bardzo zaufany stosunek z rodzicami. Nic mi nie zabraniali, pozwalali mi wszędzie chodzić i w rezultacie dorosłam całkiem samodzielna. Bardzo spieszyłam się, żeby stać się dorosłą, dlatego po ukończeniu szkoły zaczęłam wynajmować mieszkanie z przyjaciółkami. Uniwersytet, do którego się dostałam, znajdował się w moim rodzinnym mieście, dlatego często widywałam się z rodzicami. Oczywiście, zaczynać dorosłe życie na funduszach rodziców byłoby śmieszne, więc znalazłam pracę, którą pomyślnie łączyłam z nauką. Po ukończeniu studiów magisterskich znalazłam inną, lepiej płatną pracę i zaczęłam mieszkać sama.

Moi rodzice – niesamowici ludzie. Przez całe moje życie wspierali każde moje decyzje, potrafili wysłuchać w trudnym momencie i dać dobrą radę. Dlatego, kiedy w wieku siedemnastu lat zdecydowałam się mieszkać w wynajętym mieszkaniu razem z przyjaciółkami, tylko się cieszyli i powiedzieli, że są ze mnie bardzo dumni. Nawet po przeprowadzce często odwiedzałam rodzinny dom i zawsze miałam przy sobie klucz do mieszkania rodziców. Za każdym razem ostrzegałam rodzinę o swojej wizycie, ale nigdy nie prosiłam o pozwolenie, wiedząc, że się ucieszą. Bywałam w domu również wtedy, gdy rodzice nie byli, po prostu, żeby odwiedzić ukochanego psa Mickiego lub zabrać jakieś rzeczy albo wręcz zostawić te, które już nie były potrzebne. Sytuacja pozostawała niezmienna nawet po ukończeniu uniwersytetu.

Później poznałam Piotra. Okazał się wspaniałym chłopakiem i szybko nawiązaliśmy relacje. Po półtora roku zaczęliśmy mieszkać razem. Jednak nic się nie zmieniło, nadal mogłam spokojnie przyjeżdżać do mieszkania rodziców, kiedy tylko mi się chciało. Rodzice nawet nic nie zmienili w moim pokoju, trzymałam tam wiele swoich prywatnych rzeczy.

Jeszcze po roku wzięliśmy ślub. Ślub był jak z bajki – ja w przepięknej sukni, wykwintna sala, a obok tylko bliscy i przyjaciele. Na ślub rodzice zrobili nam prezent – wycieczkę na dziesięć dni do Turcji. Bardzo się ucieszyliśmy i już drugiego dnia wyjechaliśmy na wakacje.

Po powrocie my z Piotrem zaczęliśmy rozpakowywać prezenty. Nasi przyjaciele zrobili nam piękny prezent – wykwintny zestaw kryształowej zastawy stołowej.

W naszym mieszkaniu nie było dodatkowego miejsca, żeby przechować tak cenną rzecz, więc postanowiłam zanieść ją do rodziców. Wiedziałam, że wyjechali na tydzień do przyjaciół do domku za miastem, dlatego postanowiłam nie zawracać im głowy swoim telefonem. Jednak, kiedy próbowałam otworzyć mieszkanie, od razu zrozumiałam, że coś jest nie tak.

Moje klucze w ogóle nie chciały wchodzić w zamek. Na początku pomyślałam nawet, że pomyliłam mieszkanie lub zamek się zepsuł. Wtedy zadzwoniłam do mamy i usłyszałam coś, co niemal sprawiło, że moje oczy prawie wyszły mi na wierzch:

— Córeczko, teraz jesteś już w pełni dorosła, masz swoją rodzinę i musisz zrozumieć, że nie możesz po prostu tak, bez zaproszenia, zaglądać do naszego mieszkania. Zmieniliśmy zamki w drzwiach. My z tatą też potrzebujemy swojej przestrzeni osobistej, gdzie nie ma już miejsca dla ciebie!

Ta wiadomość mnie bardzo zdenerwowała. Czy oni naprawdę nie mogli po prostu porozmawiać ze mną? Czy tak bardzo ich zmęczyłam, że postanowili zmienić zamki, gdy mnie nie będzie?

Po powrocie do domu opowiedziałam Piotrowi o wszystkim, ale, co dziwne, stanął po stronie moich rodziców, mówiąc, że oni też chcą mieć dla siebie przestrzeń i własne mieszkanie, do którego nikt nie przyjdzie niespodziewanie. Potem powiedział, że on też od razu zwrócił rodzicom klucze do ich mieszkania i teraz będzie mógł tam przyjeżdżać tylko po uprzednim poinformowaniu. Jednak w mojej głowie do dziś nie daje się to zrozumieć: czy po ślubie nagle stałam się obca dla swoich rodziców?

A kto Twoim zdaniem ma rację w tej sytuacji?

Spread the love