Mój mąż sam zaproponował, żebyśmy zabrali moją mamę do nas do miasta, bo widział, jak ciężko jej było samej na wsi i bardzo jej współczuł. Dlatego, kiedy mamy nie było w domu, sprzedał całe jej gospodarstwo, a plony rozdał sąsiadom. Zastanawiałam się, jak przekazać mamie wiadomość, że przeprowadza się do miasta, do nas, do mieszkania
Moi rodzice przez całe życie mieszkali w małej wsi. Jestem ich jedyną córką. Z mojego dzieciństwa pamiętam, że rodzice ciężko pracowali i odkładali pieniądze na moje przyszłe życie.
Później wyjechałam na studia do miasta, tam wyszłam za mąż i mam teraz własną rodzinę.
Mój mąż miał własne mieszkanie jeszcze przed naszym ślubem, a potem moi rodzice dali nam pieniądze, sprzedaliśmy mieszkanie męża, dołożyliśmy oszczędności i kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie.
Miałam wielkie szczęście z mężem, bo to dobry i porządny człowiek. Bardzo często jeździliśmy z dwójką naszych dzieci, synem i córką, do moich rodziców. Dziadkowie kochali nasze dzieci, a one kochały ich.
Lata mijały szybko, nasze dzieci dorastały, a rodzice, niepostrzeżenie, starzeli się, choć wciąż trzymali się gospodarstwa, bo byli przyzwyczajeni do pracy.
Później ojciec zmarł, a my co weekend odkładaliśmy wszystkie sprawy na bok i jechaliśmy do mamy, która była samotna.
Ja pomagałam w domu, a mój mąż pracował z mamą w gospodarstwie. Dzieci, kiedy podrosły, także chętnie pomagały babci.
Ciągle namawiałam mamę, żeby sprzedała gospodarstwo, bo było jej ciężko. Mówiłam, że mamy wszystko, czego potrzebujemy, że jesteśmy zabezpieczeni i że mogłaby mieszkać z nami w wolnym pokoju, bo nasze dzieci się uczyły, a jedno z pokojów było wolne.
Mama jednak nie chciała słyszeć o przeprowadzce. Była przywiązana do swojego domu i swojej pracy na wsi, nie chciała nawet o tym rozmawiać.
Kiedyś mama zachorowała i leżała w szpitalu prawie dwa tygodnie. Przyjechaliśmy z mężem, a ja codziennie jeździłam do szpitala. W tym czasie mąż sprzedał wszystkie zwierzęta i zdecydowaliśmy, że zabierzemy mamę do siebie, bo nie mogliśmy zostawić pracy i przeprowadzić się na wieś.
Nie mogliśmy tego zrobić, bo nasze dzieci też potrzebowały naszej pomocy, były już dorosłe, ale wciąż niesamodzielne.
Kiedy mama wyszła ze szpitala, po drodze, jadąc samochodem, wyjaśniłam jej, że mąż sprzedał świnie, kaczki i kury, że sąsiedzi zbiorą plony, a my zabierzemy ją do miasta.
Mój mąż obiecał mamie, że jej dom nie zostanie sprzedany, że będzie mogła tam wracać, kiedy tylko będzie chciała, bo rozumieliśmy, jak bardzo był dla niej ważny.
Mama zdawała się rozumieć, nie sprzeciwiała się, bo nie była już w stanie sama prowadzić gospodarstwa.
Przyjechaliśmy do miasta, mama wydawała się zadowolona, bo miała u nas znacznie lepsze warunki niż na wsi. Dobrze ją karmiłam, starałam się dogadzać jej we wszystkim, ale w jej oczach nie było radości, tylko smutek.
Na naszych oczach szybko się starzeje. Niechętnie rozmawia ze mną i z moim mężem, a jeśli już mówi, to tylko o swojej wsi, domu i sąsiadach. Cały czas myśli tylko o tym.
Szczerze mówiąc, nie wiem, co robić. Nie mogę zostawić wszystkiego i przeprowadzić się na wieś, bo mam swoją rodzinę, a mama też nie może żyć bez swojego miejsca. Nie wiem, jak postąpić. Może ktoś mi coś doradzi, bo bardzo mi jej żal! Jak mam postąpić w tej sytuacji?
