Minęło 15 lat, dom już gotowy, i postanowiłam wracać. Nawet mam odłożonych kilka tysięcy funtów na wszelki wypadek. Ale w domu czekało na mnie tyle niespodzianek, że po prostu nie wiem, za co mam się zabrać. Mój Michał, jak się okazało, wprowadził do mojego starego domu inną kobietę i mieszka z nią już od kilku lat. Na wsi, na oczach wszystkich, i to przy żyjącej żonie. A syn o tym wszystkim wiedział, bo chodził do ojca w odwiedziny i zapraszał go razem z tamtą kobietą do siebie – nie widział w tym nic złego
Trudno nawet powiedzieć, co najbardziej mnie zasmuciło, kiedy wróciłam do domu. Miałam wrażenie, że podczas mojej nieobecności mój mąż i syn po prostu wykreślili mnie ze swojego życia.
W Wielkiej Brytanii byłam przez 15 lat. Zostałam emigrantką zarobkową, bo chciałam zmienić coś w swoim życiu. W tamtym czasie mieszkaliśmy z mężem i synem w domu, który podarowali mi moi rodzice. Dom nie był nowy i od dawna wymagał remontu, ale nie mieliśmy pieniędzy na naprawę i rozbudowę.
Mój mąż był dobrym człowiekiem, nigdy na mnie nie podniósł głosu, nawet pozwalał mi decydować, ale sam nic nie robił. Chodził do pracy, zarabiał średnio, co ledwie nam wystarczało.
Oczywiście, jak to kobieta, wyrzucałam mu, że mamy mało pieniędzy, że żyjemy biednie i że nic nie będziemy w stanie dać naszemu synowi. Ale mój Michał nie zwracał uwagi na moje narzekania.
“Chcesz pieniędzy – to sama zarób”, mówił mi.
A gdzie ja miałabym zarobić? Mieszkaliśmy na wsi. Pracowałam jako pielęgniarka, a syn się uczył.
Kiedy kobiety z naszej wsi zaczęły wyjeżdżać za granicę do pracy, postanowiłam spróbować swojego szczęścia. Michał nie miał nic przeciwko, odetchnął z ulgą, mówiąc, że skoro chciałam pieniędzy, to mam jechać i spróbować.
Syn miał wtedy 17 lat, skończył szkołę i właśnie dostał się do technikum. Jarosław był spokojnym i grzecznym chłopcem, więc nie obawiałam się, że zejdzie na złą drogę, jak to czasem bywa.
Dostałam się do Londynu i szybko znalazłam pracę. Nie znałam języka, ale przydały się moje umiejętności pielęgniarki. Było ciężko, ale kiedy dostałam pierwsze tysiąc funtów, płakałam ze szczęścia – nie mogłam uwierzyć, że sama zarobiłam takie ogromne pieniądze.
Jestem oszczędną osobą, umiem oszczędzać i nie wydaję niepotrzebnie pieniędzy.
Dzwonię do męża do domu i mówię, że trzeba już zaczynać budowę. Na co dostałam odpowiedź: “To tobie zależy, to ty zaczynaj.”
Było mi gorzko. W końcu zdałam sobie sprawę, że żyję prawie 20 lat z człowiekiem, któremu nigdy na niczym nie zależało. Ale nie zamierzałam się poddawać, skoro Michał nic nie chciał robić – to jego sprawa. Patrzyłam, jak inni sobie radzą, i sama stałam się mądrzejsza.
Postanowiłam zbudować dom od zera, dla siebie. A żeby majątek nie stał się wspólny, od razu wszystko zapisałam na moją mamę, bo budowa była na działce, która do niej należała. Całością kierował mój tata, który był znacznie bardziej zaradny niż mój mąż.
W ciągu trzech lat postawiliśmy budynek, przykryliśmy dach, wstawiliśmy okna i wykonaliśmy podstawowe prace wewnątrz. Potem musiałam przerwać inwestycję, bo syn dorastał, a ja pomyślałam, że najpierw muszę kupić mu mieszkanie.
Przez następne 5 lat pracowałam, żeby kupić synowi mieszkanie. Kiedy więc w wieku 25 lat się żenił, z dumą wręczyłam mu na ślubie klucze do nowego dwupokojowego mieszkania w nowym budownictwie, z wykończeniem i meblami – gotowe do zamieszkania.
Na weselu syna mój mąż chodził dumny jak paw, sprawiając wrażenie, że to on za wszystko zapłacił i wszystko zorganizował.
Było mi przykro, ale nie przejmowałam się tym zbytnio, bo wiedziałam, że muszę wracać do Wielkiej Brytanii, żeby dokończyć to, co zaczęłam.
Mój ojciec zaczął chorować i nie mógł już kontrolować budowy, więc musiałam zwrócić się o pomoc do męża. Pieniądze to jedno, ale ktoś musiał być na miejscu i pilnować spraw.
Ale Michał mi odmówił, mówiąc, że nie zamierza się wtrącać w moje sprawy. Jemu odpowiadało mieszkanie w naszym starym domu.
Syn również nie chciał mi pomóc, mówiąc, że jest zbyt zajęty pracą, żeby dojeżdżać z miasta na wieś. Poza tym miał dziecko, więc nie mieli czasu na moją budowę.
Nie miałam wyboru, dom trzeba było wykończyć, więc wynajęłam obcą ekipę budowlaną, a sprawy załatwiałam z ich kierownikiem.
Minęło 15 lat, dom już gotowy, i postanowiłam wracać. Nawet mam odłożonych kilka tysięcy funtów na wszelki wypadek.
Ale w domu czekało na mnie tyle niespodzianek, że po prostu nie wiem, za co mam się zabrać.
Mój Michał, jak się okazało, wprowadził do mojego starego domu inną kobietę i mieszka z nią już od kilku lat. Na wsi, na oczach wszystkich, i to przy żyjącej żonie.
A syn o tym wszystkim wiedział, bo chodził do ojca w odwiedziny i zapraszał go razem z tamtą kobietą do siebie – nie widział w tym nic złego.
Kiedy zapytałam go, jak mógł, syn powiedział, że to nasze sprawy i że powinniśmy się z nimi uporać sami.
Gdy trzeba było brać ode mnie pieniądze, to było dobrze, ale kiedy trzeba powiedzieć matce, że ojciec mieszka z inną kobietą i przynosi mi wstyd, to już nie.
Mąż nawet się nie usprawiedliwia, mówi, że wszystko mu odpowiada. Tamtej kobiecie też nie przeszkadza, że mieszka z cudzym mężem w moim domu.
Co mam zrobić? Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji jest to, że nowy dom zapisałam na moją mamę i nie będę musiała dzielić się nim z tym zdrajcą.
