Kiedy moja córka Anna przyprowadziła swojego przyszłego męża, od razu mi się nie spodobał. Byłam przeciwna ich małżeństwu. A po tym, jak Anna zdecydowała się zajść w ciążę, doradziłam jej rozwód z mężem. Teraz zięć i córka nie rozmawiają ze mną
Anna wyszła za mąż stosunkowo późno, gdy miała już ponad trzydzieści lat. Przyprowadziła do mnie zięcia Piotra, a on od razu mi się nie spodobał. Córkę wychowywałam sama, mąż porzucił mnie z niemowlęciem na rękach prawie na ulicy. Od tego czasu poświęciłam się w pełni wychowaniu córki. Zapewniłam jej dobre wykształcenie, dobre wychowanie. Po raz drugi nie wychodziłam za mąż. Jednego wystarczyło mi.
Nigdy nie namawiałam jej do życia małżeńskiego. Pamiętam siebie młodą, urodziłam, gdy miałam 18 lat. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Anna i powiedziała, że chce przyprowadzić przyszłego zięcia do poznania. Już wtedy wiedziałam, że on mi się nie spodoba. Myślałam, że wyjdzie za mąż i zostanę sama.
Kiedy Anna przyszła z Piotrem, nic jej nie powiedziałam. Wspierałam córkę i jej wybór. Rozumiałam, że to niewłaściwe, jednak trzeba wspierać jej decyzję. Zięć okazał się sympatycznym człowiekiem, starszym od córki o osiem lat. Widać było, że bardzo kocha moją córkę.
Jednak zazdrość z każdym razem rosła coraz bardziej. Mimo to, jako kochająca matka, wspierałam wybór córki. Szczególnie teściowie okazywali się wspaniałymi, towarzyskimi ludźmi. Od razu znaleźliśmy wspólny język. Często odwiedzaliśmy się nawzajem. Pokochałam fakt, że córka ma nową rodzinę.
Pewnego dnia Anna przyszła do mnie cała zapłakana. Nie mogłam nic zrozumieć. Okazało się, że pokłócili się z mężem, a on powiedział, żeby poszła na noc do swojej matki. Byłam bardzo zła na Piotra. Anna narzekała, że mąż często na nią krzyczy, oskarża ją, że nie może zajść w ciążę, że jedzenie mu się nie podoba, że sprzątanie jest źle zrobione. Takie wizyty powtarzały się coraz częściej.
Pewnego dnia Anna przyszła do mnie i oznajmiła, że jest w ciąży. Byłam bardzo szczęśliwa z jej powodu, ale jednocześnie bardzo się obawiałam o jej przyszłość i przyszłość mojej wnuczki. Doradziłam jej, żeby przemyślała wszystko jeszcze raz. Czy naprawdę chce żyć z takim człowiekiem, który niczego jej nie oferuje? Jak będzie się zachowywał wobec niej w przyszłości? Dlatego zasugerowałam jej rozwód i wniesienie o alimenty.
Wnuczkę mogłybyśmy wychować razem, obiecałam, że pomogę. Chciałam jak najlepiej, bo nie widziałam szczęśliwego życia córki z tym człowiekiem, który nie docenia jej wysiłków. Okazało się, że pogorszyłam sytuację. Niedopowiedzenia między nimi pojawiały się coraz częściej, a Anna coraz częściej zostawała u mnie na noc.
Widziałam, jak jej jest ciężko, jak przeżywa. W końcu złożyła pozew o rozwód i przeprowadziła się do mnie. Myślałam, że tak będzie lepiej. Ale po tym Piotr pojawił się i oskarżył mnie o wszystko. Krzyczał, że jestem rozłamowiczką, że nie pozwalam im szczęśliwie żyć i zabrał córkę z powrotem. Teściowie przestali przychodzić w odwiedziny i dzwonić. A Anna przestała ze mną rozmawiać.
