– Irena, a ile zarabia twój mąż, jaka ma pensję, mów śmiało, nie krępuj się, przecież jestem waszą krewną – zapytała mnie wprost ciotka Maria. Bardzo nie lubię, gdy do nas przychodzi, a dziś przeszła samą siebie. Co więcej, interesowała się naszymi zarobkami nie bez powodu, a z jakimś ukrytym celem

Dopiero niedawno zrozumiałam, że trzeba nauczyć się żyć w zgodzie i pokoju z rodziną. Nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że aby mieć dobre relacje rodzinne, trzeba dostosowywać się do wszystkich, aby przypadkiem kogoś nie urazić.

Oczywiście nie przyszło mi to od razu do głowy, więc dopiero teraz o tym myślę.

Chcę podkreślić, że w rodzinie jest mi bardzo trudno, staram się unikać rodzinnych spotkań i uroczystości, ponieważ po takich okazjach pozostają tylko urazy i nieporozumienia – zawsze ktoś jest z czegoś niezadowolony.

Z przyjaciółmi jest inaczej – wybierasz ich zgodnie z własnym gustem, to ludzie, z którymi czujesz się dobrze i swobodnie.

Przyjaciele to ludzie, którzy mają podobne zainteresowania, wartości i wiele innych rzeczy wspólnych z tobą. Czujesz się z nimi komfortowo, jesteś sobą.

Zastanawiam się, czy tylko ja doszłam do takich wniosków dopiero w dorosłym życiu?

Na przykładzie mojej krewnej mogę to zobrazować. Choć w rodzinie jest wiele takich osób, ta sytuacja była wyjątkowa.

Dzisiaj znowu przyszła do nas w gości ciotka mojego męża. Odwiedza nas często, choć od dawna jej nie zapraszam, a co więcej, naprawdę nie chcę, żeby do nas przychodziła, i mam na to wiele powodów.

Ciotka Maria przyniosła dzieciom słodycze, a mnie postawiła na stole świeżo upieczone ciasta.

Moja “gość”, jeśli można tak nazwać osobę, która przychodzi do ciebie, kiedy tylko ma na to ochotę, pojawiła się jak zwykle bez uprzedzenia.

Najpierw poszła do naszej sypialni, choć do tej pory nie mogę pojąć, dlaczego ktoś miałby iść do sypialni dorosłych ludzi. Dla mnie to niepojęte i zupełnie nieakceptowalne.

Niestety, nie zdążyłam zaścielić łóżka, bo szykowałam śniadanie i obiad dla męża.

Oczywiście ciotka Maria, kiedy to zobaczyła, nie mogła milczeć. Zganiła mnie, mówiąc, że dobrze wychowana osoba, zanim gdzieś pójdzie, powinna po sobie posprzątać, bo to jest zupełnie nienormalne.

Dziwnie było tego słuchać. Czy ona naprawdę nie rozumie, że jestem dorosłą osobą i mogę żyć, jak chcę? Nawet jeśli miałabym bałagan – co ją to obchodzi?

Mnie na przykład nie interesuje, co dzieje się w czyimś domu. Jeśli komuś jest tam wygodnie, niech tak żyje. Co mi do tego?

Potem ciotka Maria poszła do łazienki umyć ręce i zaczęła wołać dzieci, długo tłumacząc im, że rzeczy trzeba odkładać na swoje miejsce: mokre ręczniki do pralki, a szczoteczki do zębów do kubka. Przy okazji zauważyła, że sama ich tego nauczy, skoro rodzice tego jeszcze nie zrobili.

Z ciotką Marią piłam herbatę i rozmawiałam, podczas gdy mąż był w pracy. Oczywiście, rozmowa nie była z mojej inicjatywy, po prostu ciotka siedziała, nie spieszyła się do domu, a ja musiałam dotrzymać jej towarzystwa.

– Irena, pod olej zawsze trzeba położyć serwetkę, żeby nie zostawiać tłustych plam na stole. Myślałam, że każda dobra gospodyni o tym wie, a ty mnie zaskoczyłaś i rozczarowałaś. Dlaczego nie wycierasz swojej kuchenki? Ja zawsze przecieram swoją zaraz po gotowaniu. Podpowiem ci dobry proszek do prania, bo twój jest chyba kiepski, wszystkie ręczniki w kuchni są brudne i mają stare plamy. Jeszcze dużo musisz się nauczyć, a to tylko na podstawie twojej kuchni.

Byłam tak zmęczona tą niezapowiedzianą wizytą, że nie mogłam się doczekać, aż ciotka Maria w końcu pójdzie do domu. Ale ona powiedziała, że poczeka na mojego męża, aż ten wróci z pracy.

Kiedy tylko mój Adam wrócił do domu, od razu widać było po jego twarzy, że on też nie jest zbyt zadowolony z obecności tej osoby, choć to jego krewna, nie moja.

Ciotka Maria również jego obdarowała różnymi radami, traktując go jak małe dziecko.

Kiedy wreszcie się pożegnała, zaprosiła nas oboje do siebie, mówiąc, że ma dla nas rady i wskazówki, abyśmy lepiej sobie radzili, jeśli tylko będziemy się do nich stosować.

Ciotka Maria nie jest złą osobą, ale bardzo trudną, nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich.

Chyba w każdej rodzinie jest taka kobieta, która lubi chodzić po wszystkich pokojach, zaglądać w każdy kąt i wypytywać o wszystko, co ją interesuje, nie zdając sobie sprawy, że wiele rzeczy osobistych ludzie nie chcą opowiadać. Ale ona wszystko wyciąga.

A jej ulubiony temat to pytania o to, ile co kosztowało i za ile coś kupiliśmy. Bardzo lubi znać wartość wszystkiego. To mnie bardzo irytuje.

A dziś to już przesadziła:

– A powiedz mi, Irena, ile zarabia twój mąż? Jaką ma pensję? Jestem ciekawa, bo widzę, że w waszym mieszkaniu przydałby się remont, wygląda tak sobie. Mów, nie krępuj się, muszę to wiedzieć, bo może wam coś doradzę.

To już całkowicie przekroczyło granice. Czy to normalne?

– No cóż, to już nie jest pani sprawa, bez urazy – odpowiedziałam.

Ale widzę, że ciotka jednak się obraziła.

Naprawdę nie lubię, kiedy przychodzi do nas bez zapowiedzi. Jak jej to wytłumaczyć, żeby się nie obraziła? Nie chcę z nią rozmawiać ani jej widywać. Ale jak to zrobić z głową?

Spread the love