Teściowa po raz pierwszy nazwała mnie córką. Najpierw nie zrozumiałam, skąd wzięła się taka czułość wobec mnie, dopóki nie wyraziła swojej prośby

Mój mąż to wspaniały człowiek – pracowity, empatyczny, dobry i kochający dzieci. Jednak ma jedną ogromną wadę – swoich krewnych. I nie przesadzam mówiąc to; takie określenie byłoby dla tych ludzi komplementem. Psują nasze życie od momentu, gdy się pobraliśmy.

Sześć lat temu po raz pierwszy zobaczyłam swojego wybranka. Stał w parku przy uniwersytecie i czytał książkę. Obserwowałam go przez jakiś czas, ale nie odważyłam się podejść i zagadać. Jednak potem zaczęłam częściej go zauważać, nawet zaczęłam go szukać w tłumie podczas przerw. Po pewnym czasie sam do mnie podszedł i się przedstawił. Już wtedy wiedziałam, że to moja przeznaczenie.

Adam był nie tylko atrakcyjnym, ale i bardzo inteligentnym mężczyzną. Zawsze mieliśmy o czym rozmawiać. Kiedy Adam ukończył studia, poprosił mnie o rękę. Bez wahania się zgodziłam. Mój mąż już pracował, ja też znalazłam dodatkową pracę, wynajęliśmy mieszkanie, w którym zaczęliśmy wspólne życie.

Przed ślubem kilka razy widziałam się z krewnymi Adama – jego mamą i siostrą. Prawdę mówiąc, rzadko odwiedzaliśmy jego rodzinę, więcej czasu spędzaliśmy we dwoje. Dlatego nie od razu zrozumiałam, jacy naprawdę są krewni Adama. Wszystko wyszło na jaw dopiero po ślubie. Matka i siostra regularnie manipulowały Adamem, wykorzystując jego poczucie wdzięczności i obowiązku, zmuszając go do pomocy we wszystkim. Adam, porzucając swoje sprawy, musiał pomagać siostrze w przeprowadzce lub natychmiast przyjechać, by przykręcić półkę w mieszkaniu. Siostra regularnie prosiła go o pieniądze “na pożyczkę”, bez zamiaru zwrotu. Matka naciskała na Adama swoimi złośliwymi tyradami, gdy z obiektywnych powodów odmawiał pomocy.

Było mi żal męża, dlatego po ślubie zasugerowałam Adamowi, że tak dalej być nie może. Przecież mamy teraz własną rodzinę i nie może całego swojego wolnego czasu poświęcać na zachcianki siostry i matki. Adam przecież nie jest nic winien siostrze; jeśli chce pomóc rodzinie, możemy przeznaczyć pewną rozsądną sumę z naszego budżetu i w ten sposób trochę wspierać jego matkę, w końcu to ona go wychowywała. A siostra to już dorosła kobieta – pora, by sama radziła sobie ze swoimi problemami.

Adam posłuchał mnie i zaczął odmawiać prośbom krewnych. Oczywiście, nie przypadło im to do gustu. A ja stałam się dla teściowej i siostry Adama wrogiem. Sytuacja coraz bardziej się zaostrzała, aż w końcu osiągnęła swój szczyt.

Pewnego razu w weekend, który planowałam spędzić w domu – wreszcie miałam szansę odpocząć od codziennej pracy i nauki – od samego rana zadzwonił dzwonek do drzwi. To była teściowa. Ku mojemu zdziwieniu zachowywała się bardzo grzecznie i uprzejmie, od progu zaczęła przepraszać za tak wczesną wizytę. Przywiozła nam nawet smakołyki.

Zaprosiłam ją do kuchni, nastawiłam czajnik. Rozmawiałyśmy o codziennych sprawach, o samopoczuciu, pogodzie. Zauważyłam, że teściowa chce coś powiedzieć, ale nie wie jak – ewidentnie coś ją niepokoiło. Nie bez powodu przyszła do nas tak wcześnie rano. I wtedy po raz pierwszy nazwała mnie córką. Na początku nie zrozumiałam, skąd wzięła się taka czułość wobec mnie, dopóki nie wyraziła swojej prośby. Okazało się, że jej córka znów wyjechała do pracy za granicę, a swoje dzieci zostawiła matce. Siostra Adama wychowuje dwoje dzieci sama; mąż ją opuścił ponad rok temu, więc jeździ za granicę, żeby utrzymać rodzinę. A dzieci na czas swojej nieobecności zostawia teściowej. Teściowa była niezadowolona z tej sytuacji.

Przyszła do mnie, by powiedzieć, że dwoje dzieci siostry powinniśmy wychowywać my z Adamem, bo jesteśmy jeszcze młodzi, wytrzymali, a przy okazji poćwiczymy, zanim będziemy mieć własne dzieci. Byłam zdumiona i oburzona taką bezczelnością. Co to za przerzucanie odpowiedzialności? Od razu powiedziałam teściowej, że nie weźmiemy do siebie dzieci, żeby nawet na to nie liczyła. Teściowa prychnęła i oznajmiła, że Adam już się zgodził – to zdziwiło mnie najbardziej. Rozzłościła się, mówiąc, że nie szanuję Adama i jego rodziny, a Adam ceni swoją rodzinę, więc wkrótce mnie opuści.

Jeszcze bardziej się zdziwiłam, gdy Adam wrócił z pracy, spakował rzeczy i wyjechał do matki. Już trzeci dzień nie mam od niego żadnych wieści. A dziś wysłałam mu w wiadomości zdjęcie, którym podzieliła się w mediach społecznościowych jego siostra. A ona wcale nie wyjechała do pracy, tylko odpoczywa z nowym partnerem na słonecznej plaży w Turcji. Mam nadzieję, że to przynajmniej zmusi go do zdjęcia różowych okularów i zobaczenia, kim naprawdę są jego matka i siostra.

Spread the love