Syn i córka jednym głosem stwierdzili, że nie mam prawa zmuszać ich do robienia czegokolwiek w domu. Wręcz przeciwnie – to ja powinnam stworzyć im komfortowe warunki do życia. W tym momencie moje cierpliwość po prostu się skończyła
Od kilku lat sama wychowuję syna i córkę. Mój były mąż zmęczył się swoimi „męskimi obowiązkami” i postanowił odejść do młodszej kobiety. Na odchodnym powiedział mi, że jego nowa wybranka jest o wiele lepsza i młodsza ode mnie, a z nią życie jest dużo bardziej ekscytujące. No cóż, nic dziwnego – ona nie musi dbać o rodzinę, zajmować się dziećmi i ogarniać domowych obowiązków. Nie próbowałam go zatrzymywać ani błagać, żeby wrócił. Jest dorosłym człowiekiem, który podejmuje własne decyzje.
Zostałam więc sama z dwójką dzieci. Na początku było trudno i nieprzyjemnie, ale szybko się z tym pogodziłam i przyzwyczaiłam do tego, że wszystkie problemy muszę rozwiązywać sama. Teraz staram się zapewnić moim dzieciom wszystko, co najlepsze. Pracuję od rana do wieczora, żeby syn i córka mieli to, co potrzebują i żeby żyli jak ich rówieśnicy.
Moje dzieci mają dwanaście i piętnaście lat. Przyznam, że oboje są w trudnym wieku. W zeszłym tygodniu, kiedy zmęczona wróciłam z pracy, poprosiłam ich o pomoc w sprzątaniu mieszkania. Starszą córkę poprosiłam o zamiecenie pokoju, a syna o zmycie naczyń, podczas gdy ja przygotuję kolację.
Z oburzeniem stwierdzili, że nie mam prawa ich zmuszać do żadnych obowiązków domowych. Wręcz przeciwnie – to ja powinnam zapewnić im wygodne warunki do życia. W tym momencie moja cierpliwość się skończyła. Odpowiedziałam, że skoro tak, to nie potrzebują drogich telefonów i laptopa, więc tego wieczoru wszystko mi oddadzą. A informacje, których potrzebują, mogą znaleźć w bibliotece. Dodałam, że nie muszę ich ubierać w drogie ubrania – przecież nigdzie nie jest napisane, że dzieci muszą wyglądać stylowo, wystarczy, żeby było im ciepło.
Nawet nie zdążyłam dokończyć swojej przemowy, a syn i córka w milczeniu zabrali się do wykonywania obowiązków, o które prosiłam ich wcześniej. Oczywiście, wychowywanie dwójki dzieci, w dodatku nastolatków, nie jest łatwe. Ale wiem, że jeśli od początku będę dla nich zbyt pobłażliwa, to z czasem przestaną mnie szanować i stracę swój autorytet w ich oczach.
A jak to wygląda u was? Kto z was ma nastoletnie dzieci? Jak udaje wam się znaleźć z nimi wspólny język?
