Przed ślubem wielokrotnie mówiłam swojemu synowi, żeby dobrze się zastanowił, zanim ożeni się z kobietą, która ma dziecko z pierwszego małżeństwa, bo to nie żarty, a wielka odpowiedzialność. Wtedy syn w ogóle mnie nie słuchał i nie pytał o moje zdanie, a teraz cała nasza rodzina tego żałuje, wszyscy krewni tylko szepczą po kątach
Przyznam się wam, że wielokrotnie mówiłam synowi: zastanów się sto razy, zanim poprosisz o rękę kobietę z dzieckiem. Niezależnie od tego, jak to przekręcisz na swoją stronę i jak będziesz próbował mnie przekonać, to dziecko i tak będzie dla ciebie obce, a dla mnie również.
Ale kto by mnie wtedy słuchał? Miał przecież „prawdziwą miłość”, więc nawet nie było mowy o rezygnacji z niej.
Syn mnie nie posłuchał. A teraz jest, jak jest, niestety.
Rzecz w tym, że mój młodszy syn się ożenił, wziął za żonę kobietę z dzieckiem. To był jego wybór, ja nie wywierałam na niego większego wpływu, jedynie prosiłam, aby dobrze przemyślał wszystko, żeby później niczego nie żałować.
My z mężem nie pomagamy finansowo rodzinie naszego syna – Jarosław i jego żona sami zarabiają na życie. Syn z rodziną wynajmuje mieszkanie niedaleko nas. Nasza synowa urodziła nam wnuka i teraz jest na urlopie macierzyńskim.
W weekendy syn i synowa proszą mnie, żebym zajęła się obojgiem dzieci, bo są zmęczeni i chcą spędzić trochę czasu we dwoje. Oczywiście, nie mam nic przeciwko – uważam, że rodzice powinni pomagać swoim dzieciom.
Z naszym wnukiem – zawsze, chętnie się nim zajmę, kiedy tylko będzie trzeba. Ale jeśli chodzi o cudze dziecko, to już inna sprawa i robię to tylko wtedy, kiedy mogę.
Moja synowa, Olga, zaczęła mówić, że powinnam zabierać do siebie oboje dzieci, bo są rodzeństwem, a jeśli nie, to nie pozwoli mi nawet zobaczyć wnuka.
A po co mi cudze dziecko? Mam już pięcioro wnuków. Jeśli Olga nie chce mi dać wnuka, to trudno – nie będę nikogo przekonywać na siłę. Kocham swojego wnuka i chcę mieć z nim kontakt, ale zupełnie nie rozumiem takiego podejścia ze strony synowej.
Najbardziej zadziwiające jest to, że Olga zwróciła się do mojej drugiej synowej, żony mojego starszego syna, i zaproponowała, żeby razem z nią przestały dawać mi wnuki. Twierdziła, że jak zatęsknię za dziećmi, to przestanę odmawiać i będę im z mężem pomagać, bo nie ma komu zostawić dzieci.
Ale moja druga synowa wcale nie posłuchała Olgi. Kategorycznie odmówiła i wszystko opowiedziała mojej córce, a ona – mnie.
Ja jednak milczę. Olga jest dorosłą osobą i sama powinna rozumieć, co mówić, a czego nie.
Zwróciła się również o pomoc do mojej córki, prosząc, żeby wpłynęła na mnie, albo żeby sama czasem zabierała oboje dzieci, bo ona sama sobie z nimi nie radzi.
Córka nie ma nic przeciwko zajmowaniu się swoimi siostrzeńcami, ale tylko swoim biologicznym siostrzeńcem i to niezbyt często, bo sama ma dwoje dzieci. Nie chce brać do swojego domu i swojej rodziny obcego dziecka.
Olga znów nie była zadowolona z tego rozwiązania. W sobotę przyszła z dziećmi i wszczęła awanturę. Twierdziła, że dzieci są rodzeństwem i nie można ich rozdzielać, bo to dla nich niezdrowe. Ale mnie to nie wzrusza, już zrozumiałam, jaka ona jest.
Dlaczego miałabym się przejmować jej sytuacją? To jej dziecko, więc powinna je wychowywać. Mogę pomóc od czasu do czasu, ale nie chcę zbyt często zajmować się jej dzieckiem, bo nie mam już takiego zdrowia, chociaż niczego przeciwko temu dziecku nie mam.
To przecież nie moja wina, że dziewczynka nie ma ojca ani dziadków. Rodzice Olgi też nie chcą zajmować się swoją wnuczką. Dlaczego więc ja, obca osoba, miałabym to robić?
Czy to w porządku, że na siłę próbuje oddać swoje dziecko innym ludziom? Spokojnie tłumaczę, że nie chcę, ale ona i tak nalega.
Szkoda mi tylko mojego syna i wnuka. Może inni mnie nie zrozumieją, ale mnie wystarczy moich własnych wnuków. Po co mi cudze dzieci?
Mimo to nie wtrącam się w życie mojego syna, pozwalam im żyć, jak uważają. A ona sama ciągle przynosi mi swoje dziecko, a potem wychodzę na winną wszystkiemu.
Jak utrzymać dobre relacje w rodzinie, żeby syn miał szczęśliwe życie rodzinne? Czy naprawdę nie mam racji?
