Po 6 latach, kiedy dom już był zbudowany, Maria wróciła do domu i nie mogła uwierzyć własnym oczom – cóż za piękno stanęło przed nią, to nie był dom, a pałac. Nie na darmo pracowała tyle lat w Norwegii. Jednak na kobietę czekało kilka nieprzyjemnych niespodzianek. Synowie zaczęli jej unikać, prawie z nią nie rozmawiali, a jeśli coś pytała, to zaraz szli do swoich pokoi. – A czego się spodziewałaś? Dzieci się od ciebie odzwyczaiły – tłumaczył Stanisław. Maria nawet nie zdążyła rozpakować rzeczy, kiedy przyszła sąsiadka i powiedziała jej, że podczas jej nieobecności mąż znalazł sobie kochankę. Maria nie uwierzyła, dopóki nie spotkała kobiety, która oświadczyła, że spodziewa się dziecka ze Stanisławem, dlatego prosiła, by puściła męża wolno
– Mario, zastanów się, po co ci ta szkoła. Widzisz, jak Marta szybko zaczęła zarabiać dobre pieniądze, już Andrzej zaczął budować dla niej dom – chwalił Stanisław swoją rodzoną siostrę, która zaledwie rok temu wyjechała do pracy do Norwegii i już zaczęła budowę domu.
– Twoja siostra jest naprawdę świetna, dała radę – zgodziła się z mężem Maria.
– Ty też dasz radę, czemu miałabyś być gorsza od niej? Mario, rzuć swoją pracę, nie ma tam po co trzymać się, jedź do Marty do Norwegii, ona cię tam przyjmie, pomoże, nie jesteśmy przecież obcy.
– A pomyślałeś o naszych dzieciach? Na kogo ich zostawię? Synom potrzebna jest matczyna opieka, a nie pieniądze.
– Teraz potrzebują opieki, ale za kilka lat, jak dorosną, będą potrzebować tylko pieniędzy. A do tego czasu wszystko uzbieramy. Czego się martwisz? Myślisz, że moja mama nie da im talerza zupy czy nie wypierze koszul? Czego więcej im teraz trzeba?
Maria nie chciała zostawić swojej pracy, bo choć nie płacili tam dużo, to w szkole czuła się szczęśliwa, nauczanie było jej powołaniem.
Jeszcze bardziej nie chciała rozstać się ze swoimi dwoma synami: Michał miał 12 lat, a Jarosław zaledwie 10.
Jednak mąż nalegał, że Maria musi wyjechać za granicę do pracy. Niepokoiły go pieniądze siostry, od kiedy wrócił od niej z gościn, już o niczym innym nie mógł myśleć, cały czas planował, jak wysłać Marię do Marty do Norwegii.
Maria wyszła z domu wcześnie rano, kiedy jej synowie jeszcze słodko spali. Pocałowała ich w czoło i po cichu wyszła z domu, a gdy usiadła w autobusie, pozwoliła sobie na łzy.
„Kto wymyślił te pieniądze? Żyjesz całe życie, żeby je zarobić, a na samo życie czasu już nie starcza. Ale chce się dobrze żyć, chce się zapewnić swoim dzieciom lepszą przyszłość, więc trzeba z czegoś zrezygnować” – myślała sobie Maria.
Marta przyjęła krewną zgodnie z umową i nawet pomogła jej znaleźć pracę. Pierwsze miesiące Maria płakała prawie cały czas, tak jej było przykro i dziwnie bez swoich dzieci i męża, a także bardzo tęskniła za swoją szkołą.
– Jakaś ty dziwna, Mario. W swojej szkole zarabiałaś kilka razy mniej! Potrafisz liczyć? Rozumiesz różnicę? – pouczała ją Marta.
Rzeczywiście, pierwsze kilka tysięcy euro, które Maria odłożyła, nieco ją uspokoiło. Postanowiła, że popracuje 3-4 lata, nic nie będzie wydawać, a kiedy uzbiera odpowiednią sumę, wróci do domu i więcej nie rozstanie się z bliskimi.
Marta zaczęła budować dom pierwsza, a potem, wykorzystując zarobki żony, zaczął budować się i jej brat. Stanisław chciał, aby ich dom był lepszy niż krewniaczki, dlatego zabronił Marii nawet wracać do domu na urlop.
– Mario, po co chcesz wracać do domu? Ile jest tych świąt? A na podróż wydawać pieniądze! Siedź w tej swojej Norwegii, będziemy mieli dodatkowy tysiąc euro – mówił Stanisław, gdy Maria powiedziała, że chce wrócić na święta Bożego Narodzenia.
Tylko Bóg wie, jak ciężko było Marii, jak bardzo chciała wrócić do domu, do dzieci, do męża. Ale pocieszała się myślą, że jeszcze trochę, i będą razem, a jeszcze i bogaci.
Stanisław nie często kontaktował się przez wideorozmowy, głównie w niedzielę na kilka minut, ale Maria i z tego się cieszyła. Dziwiła się, jak szybko rośnie ich dom, a jeszcze bardziej temu, jak dorastają ich synowie – już stali się prawie dorosłymi!
Po 6 latach, kiedy dom był już zbudowany, Maria wróciła do domu i nie mogła uwierzyć własnym oczom – to nie dom, a pałac.
Jednak na kobietę czekało kilka nieprzyjemnych niespodzianek. Synowie zaczęli jej unikać, zbywali ją kilkoma słowami, jeśli coś pytała, i zaraz szli do swoich pokoi.
– A czego się spodziewałaś? Dzieci się od ciebie odzwyczaiły – tłumaczył Stanisław.
Maria nawet nie zdążyła rozpakować rzeczy, gdy przyszła sąsiadka i cicho powiedziała, że podczas jej nieobecności Stanisław znalazł sobie kochankę.
Maria nie uwierzyła, ale po kilku dniach spotkała na ulicy kobietę z dość zaokrąglonym brzuchem, która wyjaśniła, że to dziecko Stanisława, i prosiła, by puściła męża wolno.
Ponieważ Stanisław niczego nie zaprzeczył, Maria, wściekła, zaczęła mówić o rozwodzie, i wtedy wyszedł na jaw najważniejszy „niespodzianka” – dom, zbudowany za pieniądze Marii, w całości należał do teściowej.
Ponieważ Maria nie przyjeżdżała do domu, a budowa odbywała się na działce teściowej, Stanisław wszystko sprytnie zarejestrował na swoją matkę, i teraz przy rozwodzie Maria nie dostanie nic.
Tak gorzkie okazały się zarobki dla Marii. Nie tylko nic nie zyskała, ale straciła wszystko, co miała.
Marta, która broniła brata, pocieszała Marię, że tak czasem bywa, ale to nie koniec życia, po prostu musi wrócić do Norwegii i teraz zarobić na mieszkanie, a dom z czasem przypadnie synom, przecież to nie obcy ludzie. A co Maria może teraz zrobić?
