Na weselu mojej młodszej córki, 8 lat temu, poznałam Filipa. Jest wdowcem, w moim wieku. Między nami od razu zaiskrzyło, nawet nie wyobrażałam sobie, że coś takiego może się zdarzyć, kiedy masz ponad 50 lat. Zaczęliśmy się spotykać. Zaczęłam wysyłać pieniądze Filipowi, a on budował dla nas dom, w naszej wiosce. Nie mówiłam o tym moim dzieciom, nie chciałam, żeby wiedziały. Kiedy mnie pytały o pieniądze, mówiłam, że odkładam na mieszkanie. Kiedy jednak wszystko wyszło na jaw, moje córki pokazały swoje prawdziwe nastawienie do mnie
Z moim pierwszym mężem rozwiodłam się, kiedy mieliśmy po 40 lat. Za nami było prawie 20 lat wspólnego życia. Mieliśmy dwie córki, które w tamtym czasie były już prawie dorosłe, starsza, Anna, miała 19 lat, a młodsza, Maria – 17.
Inicjatorką rozwodu byłam ja, ponieważ z mężem od dawna byliśmy dla siebie obcymi ludźmi. Piotr lubił wypić i przestało go interesować wszystko, co dotyczyło mnie i naszych dzieci. Nie wspominając już o tym, że zupełnie nie zarabiał pieniędzy.
Dlatego zdecydowałam się na rozwód. Piotr nie miał nic przeciwko, było mu wszystko jedno.
A ja poszłam dalej w swoich radykalnych decyzjach. Spakowałam się i wyjechałam do pracy w Szwecji. Uznałam, że nikt oprócz mnie nie pomoże moim dzieciom.
Teraz w Szwecji jestem już 22 lata, sama nie mogę uwierzyć, że minęło tyle czasu.
W tym czasie zapewniłam swoim dwóm córkom mieszkania, kupiłam im po dwupokojowym mieszkaniu w nowym budownictwie.
I za wesela im zapłaciłam, kiedy nadszedł czas. U nas na wsi robi się duże wesela, na 100-200 gości, więc ja, jako emigrantka zarobkowa, nie mogłam zrobić gorzej – na weselach moich córek bawiła się cała wieś, pieniędzy nie żałowałam.
Właśnie na weselu mojej młodszej córki, 8 lat temu, poznałam Filipa. Jest wdowcem, w moim wieku. Między nami od razu zaiskrzyło, nawet nie wyobrażałam sobie, że coś takiego może się zdarzyć, kiedy masz ponad 50 lat.
Zaczęliśmy się spotykać. Zaczęłam wysyłać pieniądze Filipowi, a on budował dla nas dom, w naszej wiosce.
Nie mówiłam o tym moim dzieciom, nie chciałam, żeby wiedziały. Kiedy mnie pytały o pieniądze, mówiłam, że odkładam na mieszkanie.
Moje córki od razu zaczęły się kłócić, na kogo mam to mieszkanie zapisać. Uspokoiłam je, mówiąc, że jeszcze niczego nie kupiłam, a one już się kłócą.
Teraz mam 62 lata. Dom jest już gotowy (zapisałam go na siebie), a Filip nalega, żebym już została w domu i wyszła za niego za mąż.
Nie mam nic przeciwko. Przyjechałam do domu, wszystko jest takie piękne! Filip okazał się wspaniałym gospodarzem. Nigdy nie marzyłam o tak pięknym i przytulnym domu, a Filip zrobił wszystko najlepiej, jak mógł.
Ale co się zaczęło, kiedy moje córki się o tym dowiedziały! Zaczęły krzyczeć, że całkiem straciłam rozum – wyjść za mąż w wieku 60 lat!
Nie podobało im się też, że dom zapisałam na siebie, bo przecież mój mąż ma dzieci, a one też będą mogły ubiegać się o spadek.
Byłam bardzo dotknięta reakcją córek, nie mogę tego wyrazić słowami. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że są takie interesowne.
Mam tylko 62 lata, czy naprawdę nie mam prawa do osobistego szczęścia? A kiedy mam żyć, jeśli nie teraz? Czyż nie zasłużyłam na to?
