Moja kobieca intuicja mnie nie zawiodła. Pewnego razu w piątek mój mąż wrócił z pracy trochę wcześniej niż zwykle. Od razu było widać, że jest w złym humorze. Dzieci pobiegły mu na spotkanie, chciały go przytulić, jak to robiły za każdym razem, kiedy wracał z pracy. Zamiast odwzajemnić uścisk, po prostu przeszedł do sypialni, otworzył walizkę i zaczął pakować swoje rzeczy osobiste. Rozumiałam, co się dzieje, ale nie mogłam w to uwierzyć. Milcząco obserwowałam, nie mogłam wydusić ani słowa
– Co zrobiłam nie tak? – w końcu zapytałam.
– Nic. Po prostu zakochałem się w innej i odchodzę do niej – odpowiedział.
– Andrzeju, może powiesz, co się stało? Widzę, że coś jest nie tak – pytałam męża, ale on milczał lub mówił, że wszystko w porządku.
Byliśmy z mężem w małżeństwie prawie 10 lat, znałam go dobrze, więc z lękiem czekałam, co będzie dalej. Przestał się mną interesować, przestał interesować się naszymi problemami rodzinnymi, a co najważniejsze – przestał interesować się naszymi dziećmi.
Moja intuicja mnie nie zawiodła. Pewnego piątkowego dnia wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. Od razu było widać, że jest w złym nastroju. Dzieci pobiegły do niego, chcąc go przytulić, jak zawsze. Zamiast odwzajemnić uścisk, poszedł prosto do sypialni, otworzył walizkę i zaczął pakować swoje rzeczy.
Rozumiałam, co się dzieje, ale nie mogłam w to uwierzyć. Milczałam i nie mogłam wypowiedzieć ani słowa.
– Co zrobiłam nie tak? – w końcu zapytałam.
– Nic. Po prostu zakochałem się w innej i odchodzę do niej – odpowiedział.
Skończył pakowanie, położył klucze od mieszkania i wyszedł.
Byłam oszołomiona, a dzieci nie rozumiały, co się dzieje. Kochały swojego ojca i nie mogły pojąć, dlaczego ich opuścił.
Po rozwodzie zostawił mi i dzieciom mieszkanie, ale w zamian za to, że nie będę od niego żądała alimentów. Obiecał, że co miesiąc będzie przesyłał pieniądze.
Zgodziłam się, bo właściwie nie miałam wyboru. Jednak przekazywał mi tak małe sumy, że ledwo starczało na jedzenie.
Z czasem dowiedziałam się od wspólnych znajomych, że mój mąż odszedł do kobiety, która ma dwoje dzieci, a z młodszym była na urlopie macierzyńskim. Całkowicie ją finansował, spłacał kredyt za mieszkanie, które kupiła przed ślubem z nim.
W tym samym czasie ja ledwo wiązałam koniec z końcem. Pensja nie wystarczała na wszystkie wydatki, a nie mogłam podjąć dodatkowej pracy, bo nie miałam z kim zostawić dzieci.
Pewnego dnia, kiedy nie miałam nawet pieniędzy na chleb, wracałam z dzieckiem z przedszkola i zastanawiałam się, od kogo mogłabym pożyczyć pieniądze. Wtedy zobaczyłam moją byłą teściową siedzącą pod naszym blokiem.
Poprosiła mnie o kilka minut rozmowy. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że ma prawo widywać się z wnukami.
Rozmowa była trochę napięta, ale w końcu teściowa przyznała, że nie popierała postępowania syna, zaczęła płakać i przepraszać.
– Wiem, że nie utrzymuje kontaktu z dziećmi, daje mało pieniędzy. Przepraszam cię! Zgromadziłam trochę pieniędzy, chciałam poprawić sytuację. Proszę, nie odmawiaj, to dla moich wnuków. Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym częściej was odwiedzać.
– Skąd masz pieniądze? – zapytałam.
– Sprzedawałam jabłka na targu i wszystko odkładałam dla was – odpowiedziała.
Od tego czasu nie tylko utrzymywałyśmy kontakt, ale zaczęłyśmy się regularnie widywać. Z dziećmi jeździliśmy do babci na wieś i pomagałam jej w ogrodzie, dzięki czemu w kolejnym roku miałyśmy jeszcze więcej jabłek i innych owoców na sprzedaż. To stało się naszym małym rodzinnym interesem.
Dzieci kochały babcię. A moje nastawienie do niej też się zmieniło, bo okazała się dobrą osobą.
Pewnego dnia przyjechaliśmy z dziećmi do niej w sobotę, a ona była bardzo zasmucona. Powiedziała, że Andrzej przyjechał i poprosił o pieniądze, więc oddała mu wszystko, co miała.
Ale to nie wszystko. Syn chciał, żeby przepisała mu już dom i ogród.
Teściowa przemyślała wszystko i stwierdziła, że chce przekazać majątek moim dzieciom. Ma nadzieję, że ich ojciec nie będzie próbował odebrać im spadku, ale wobec niej na pewno to zrobi.
Rozumiem moją teściową, jest mi jej żal. Jednak nie wiem, czy powinnam się zgodzić, bo nie chcę mieć problemów z Andrzejem. Jestem pewna, że nie odda niczego nawet naszym dzieciom.
Jak myślicie, powinnam przyjąć propozycję teściowej?
