Irena zamykała słoiki z marynowanymi grzybami, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. W progu stała teściowa. – Dzień dobry. Proszę wejść – zaprosiła Irena. – Co ty sobie wymyśliłaś? – zaczęła Maria prosto z progu. – O czym mówisz? – zapytała zdezorientowana Irena. – Nie udawaj. Doskonale wiesz, o co mi chodzi! – powtórzyła Maria. – A przy okazji, zapomniałam pani pogratulować. Gratulacje z okazji wnuczki – nagle dodała Irena. – O czym ty mówisz? Urodziłaś? – zdziwiła się teściowa. – Nie, nie ja – powiedziała złośliwie Irena. Maria patrzyła zdumiona na swoją synową, nic nie rozumiejąc

– Dobrze to przemyślałaś, Ireno? Macie dzieci. Twoje dzieci są przecież w wieku nastoletnim – próbowała odwieść Irenę od decyzji matka.

– Mamo, mam czekać, aż się ożenią, wyjdą za mąż? – odparła córka.

– A jak im to wytłumaczysz? – zapytała Anna.

– Wiedzą o wszystkim. Teraz niczego się nie da ukryć. Jeśli chcesz wiedzieć, to właśnie od nich się dowiedziałam. Internet! Ich ojciec jest szczęśliwy z nowo narodzonym synem. Dla nas jest na delegacji, a dla nich tam – powiedziała nagle Irena.

– Co? Po prostu w internecie? – zdziwiła się matka.

– Oczywiście, nie on sam to powiedział. To jego nowa „żona” wszystko pokazała – wyjaśniła Irena. – Więc nie próbuj mnie powstrzymywać, mamo. Nie będę płakać.

– No cóż, córeczko, skoro tak. Nic o tym nie wiedziałam. Co za łajdak. A wydawał się taki porządny. Był! – machnęła ręką Anna.

– Właśnie, był – westchnęła Irena.

– A powiedziałaś mu już o tym? – zainteresowała się Anna.

– Oczywiście, że powiedziałam. I już pakujemy jego rzeczy. Jak przyjedzie, dostanie walizkę do ręki i do widzenia. Z czym przyszedł, z tym odejdzie – spokojnie odpowiedziała Irena.

– I dobrze.

Ich rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.

– To teściowa – powiedziała Irena, patrząc przez wizjer. – Teraz się zacznie. Trzymaj się, mamo, zadzwonię później.

– Dzień dobry, pani Mario. Proszę wejść – uśmiechnęła się Irena, otwierając drzwi.

– Co ci do głowy przyszło? – zaczęła teściowa prosto z progu. – Rozwód? A Andrzeja zapytałaś? On nie chce rozwodu.

– Zapomniałam pani pogratulować, Mario. Gratulacje z okazji wnuka, nowego członka waszej rodziny – uśmiechnęła się złośliwie Irena.

– Dlaczego unikasz mojego pytania? – powtórzyła teściowa.

– A pani przegapiła wzmiankę o wnuku – odparła złośliwie Irena.

– Teraz mówimy o rozwodzie, nie o wnuku. Nie możesz odbierać dzieciom ojca.

– Nikt im go nie odbiera. On jest ojcem moich dzieci. A teraz i nie tylko moich.

– Jesteś podła, Ireno. Zawsze taka byłaś.

– A twój syn kim jest?

– Co ty możesz zrozumieć? Jemu tak wygodniej. Tutaj ma rodzinę, was, a tam często bywa na delegacjach. Nie będzie przecież za każdym razem spać w hotelu i jeść byle gdzie – argumentowała teściowa.

– No rzeczywiście! Świetnie sobie poradził. Tutaj mieszka w mieszkaniu żony, tam u kochanki. Słyszysz, co mówisz? Co za bzdury! Teraz tam będzie miał rodzinę, a tutaj matkę. Zabierzesz od razu jego rzeczy? – Irena przesunęła walizki, które czekały na Andrzeja w korytarzu.

– Przemyśl to, Ireno. Nie można tak od razu. On nie chce się z tobą rozwodzić. A co z dziećmi? Pomyśl o dzieciach.

– Już z dziećmi przemyśleliśmy. Wiedzą wszystko.

– Jak można rozmawiać o tym z dziećmi?

– To on powinien był myśleć. Teraz jest za późno. Nie mam czasu, a ty powinnaś już iść.

Pożegnawszy teściową, Irena kontynuowała pakowanie walizki.

Z dziećmi postanowili spakować wszystkie rzeczy należące do ojca. Przy okazji pozbędą się gratów, które zajmowały miejsce na balkonie. Stare wędki, które leżały bez użycia od dziesięciu lat. Narty, które tak bardzo chciał, ale nigdy nie pojechali w góry. Sombrero, stary radioodbiornik, który przywiózł od matki. Dwie pary butów. Duże wiadra, plecak. Sanki z jego dzieciństwa, które teściowa przekazała dla wnuków. To wszystko leżało tam przez lata. „Nie wyrzucaj, jeszcze się przyda” – zawsze mówił Andrzej.

Skoro nie można wyrzucić, niech zabierze ze sobą, pomyślała Irena.

Dzieci wróciły ze szkoły. Dobrze, że miała jeszcze tydzień urlopu. Zdoła spakować rzeczy i złożyć wniosek o rozwód.

– Mamo, zróbmy remont na balkonie. Widziałem w internecie – powiedział piętnastoletni Jarosław.

– Jak pozbędziemy się rzeczy, to zrobimy. Ojciec jutro przyjeżdża – odpowiedziała Irena.

– A mogę sam to zrobić? Będzie super – entuzjazmował się syn.

– Pomyślę nad tym.

– Hurra, Marta, mama się zgodziła!

Dzieci mają inne zmartwienia. Oczywiście, rozwód rodziców to smutna sprawa, ale co poradzić. A może wcale nie jest im smutno? W końcu ojciec się nimi nie zajmował. Był po prostu z nazwy. A dzieci są już duże, 15 i 13 lat, wszystko widzą i rozumieją.

Wieczorem wrócił Andrzej.

– Dlaczego tak wcześnie? Masz delegację do jutra – zdziwiła się Irena, otwierając drzwi.

– Musimy porozmawiać. Bez dzieci – powiedział Andrzej, siadając ciężko na krzesło.

– No dobrze, porozmawiamy. Ale to niczego nie zmieni.

– Już wszystko wiesz. Tak się stało. Przepraszam.

– Tak, wiem. Dzięki internetowi. Wszyscy już wiedzą. W sumie internet to świetna rzecz.

– A ty nawet nie przeżywasz?

– A co tu przeżywać? To koniec. Myślałeś, że będę płakać?

– Nie, poczekaj. No, zrozum mnie! Co mam teraz zrobić?

– Nie ma na co czekać. Rzeczy są spakowane. Walizka w korytarzu, resztę zaraz wyniesiemy. Co masz zrobić? To już twoja sprawa. Ale mogę przewidzieć, co będzie dalej. Chcesz posłuchać?

– Co?

– Chcesz usłyszeć swój horoskop na najbliższe dni? Czy może wróżbę?

– Znowu zaczynasz…

– Słuchaj! Teraz jedziesz z rzeczami do mamy albo do swojej… Ja składam wniosek o rozwód. Płacisz alimenty. Wszyscy są szczęśliwi. Zwłaszcza twoja kochanka.

– Poczekaj, nie można tak od razu. Jakie alimenty?

– Na dwoje dzieci. Jarosław i Marta. Zapomniałeś o nich?

– Ale ja mam małe dziecko. Jemu też dużo trzeba. Poczekaj, niech podrośnie, wtedy będę płacił. Przecież masz dobrą pensję. Dasz sobie radę.

– Trzy, pięć, ile lat mam czekać? Aż dzieci dorosną? No, świetnie to wymyśliłeś. A twoja mama mówi, że ci tak wygodnie. Tutaj rodzina, tam delegacja. Świetnie się urządziłeś. Teraz tam będziesz miał rodzinę, a tutaj alimenty. Klucze na stół, zabieraj rzeczy i do mamy. A ja sobie poradzę. Nie musisz się martwić.

– A co ja zrobię z nartami latem?

– To już twój problem. W lecie przygotuj sanki, a w zimie wóz. Na nartach i w sombrero będziesz wyglądał jak prawdziwy przystojniak – powiedziała Irena, podając sombrero.

Nawet to sobie wyobraziła. Od tej wizji zrobiło jej się wesoło.

– Ty zawsze masz coś do powiedzenia. I jeszcze się śmiejesz. Nie na darmo mama nazywa cię podłą. A po co mi ten radioodbiornik? Wiadra, buty, płaszcz. To przecież graty.

– To twoje graty. Nam cudze rzeczy nie są potrzebne. A jeśli i tobie nie, wiesz, gdzie jest śmietnik.

– No ty to…

– Czas na ciebie.

– A kolacja? Wróciłem z delegacji.

– Wszystko u mamy. I kolacja, i nocleg. Żegnaj. Przekaż mamie pozdrowienia i gratulacje. Klucze! – Irena wyciągnęła rękę.

Andrzej powoli wyjął klucze i położył je na stole. Równie powoli zaczął wynosić wszystko na klatkę schodową.

Żegnaj wygodne życie, witaj alimenty.

Po godzinie zadzwoniła teściowa. Czyli już dotarł.

– Ireno. Co ty wyprawiasz? – krzyknęła do słuchawki.

– A w czym problem? – zdziwiła się Irena.

– Po co mi te graty? – nagle zapytała teściowa.

– Mówisz o swoim synu? – zauważyła złośliwie Irena.

– Ty podła… Mówię o tych wszystkich rzeczach, które przywiózł. Po co mi to?

– Sam zdecydował, żeby przywieźć wszystko do ciebie. Miał wybór. Albo śmietnik, albo wszystko do ciebie. Skorzystaj z tego.

Irena nacisnęła przycisk zakończenia połączenia i zablokowała numer teściowej. Nawet nie spodziewała się, że rozwód może być tak zabawny. I nie przypuszczała, że potrafi żartować w taki sposób. No bo przecież nie będzie płakać. Ma dzieci.

Spread the love