— Czego ci brakuje? Miłości? Masz czterdzieści jeden lat! Jesteś stara i nikomu niepotrzebna. Jaka miłość?
Margarita nawet nie myślała o tym, że będzie zdradzać! To jakoś samo tak wyszło. Mikołaj zawsze był uprzejmy, dobry, komplementował ją. Widział w Marcie tylko dobre rzeczy. Kobieta tęskniła za takim traktowaniem. Jej mąż nigdy nie traktował Marty poważnie. Zawsze krytykował wszystko, co robiła i kochała.
Mikołaj podzielał jej poglądy. Nigdy jej nie krytykował. Starał się zrozumieć innych. To właśnie zdobyło serce Margarity. Po raz pierwszy od wielu lat była doceniana. Mikołaj nigdy nie zapominał o jej urodzinach, zawsze składał życzenia na Dzień Kobiet i organizował fantastyczne randki na Walentynki.
Przy Mikołaju Marta rozkwitała. Czuła, jakby rosły jej skrzydła. Chciała żyć pełnią życia. Stefan był zupełnie inny. Próbował przekonać żonę o jej bezużyteczności. Awansowałaś? No to ci się udało. Ile lat pracujesz w tym szpitalu? Dwadzieścia? I dopiero teraz dostałaś awans?! To wielkie osiągnięcie! Założyłaś nowe szpilki? Na te swoje krzywe nogi? Lepiej je zdejmij i nie zawstydzaj się! Co to nałożyłaś na twarz? Maska przeciw zmarszczkom? Z takim wyglądem żadna maska ci nie pomoże. I tak było zawsze.
Marta miała tego dość. Chciała szacunku, miłości i wsparcia. Mikołaj dawał jej wszystko, czego potrzebowała. To właśnie Margarita próbowała wyjaśnić Stefanowi. Przyznała się do swojej miłości. A właściwie, to Stefan sam się domyślił. Żądał wyjaśnień. Margarita się starała, ale on jej nie słuchał. Mówiła o obrażaniu, ciągłych docinkach i pretensjach. Marta chciała czuć się kobietą.
Stefan słuchał uważnie Marty. Kiwał głową, gdy kobieta mówiła. Kiedy tylko skończyła, wybuchnął głośnym śmiechem.
— Czego ci brakuje? Miłości? Masz czterdzieści jeden lat! Jaka, do diabła, miłość? Jesteś stara i nikomu niepotrzebna. On śpi z tobą, bo jesteś łatwo dostępna. Z innymi mu się nie układa, a ty akurat byłaś pod ręką. Wykorzystują cię, głupia jesteś.
Marta poczuła coś mokrego na policzkach. To były jej łzy, które płynęły strumieniami. Nie mogła ich powstrzymać. Płynęły same z siebie.
— Znowu to robisz! — wykrzyknęła Margarita.
— Co robię? Mówię ci prawdę. Nie chcesz otworzyć oczu i spojrzeć na sytuację z rozsądkiem. W twoim wieku powinnaś myśleć o starości, a nie latać za facetami!
— Mikołaj mówi, że jestem jeszcze młoda i piękna! Docenia mnie. Podobam mu się taka, jaka jestem!
Stefan znów się zaśmiał. Jeszcze głośniej niż wcześniej.
— Nie rozśmieszaj mnie! Weź się za siebie. Lepiej umyj naczynia albo zetrzyj kurz na szafce. Żyjesz jak świnia. Jaka z ciebie gospodyni? Nic nie robisz w tym mieszkaniu! Całymi dniami kładziesz sobie maseczki na twarz, żeby podobać się swojemu kochankowi. Myślisz, że twój facet będzie z tobą, jak zobaczy, jaka jesteś fleja? Ha ha ha! Wątpię!
Margarita czuła się bezsilna. Znów próbowała z nim rozmawiać, ale to nie przynosiło żadnych efektów. Próbowała zdobyć współczucie tam, gdzie nigdy go nie było. Stefan znów zbagatelizował jej wygląd, uczucia i działania. Zawsze to robił. Tym razem nie było inaczej.
Kobieta chciała zniknąć. Zapaść się pod ziemię. Ach, gdyby Mikołaj był teraz obok. Objąłby ją, przytulił. Kochanek był jej bliższy niż mąż. Margarita poszła płakać do łazienki, podczas gdy Stefan kontynuował swoje wywody o jej bezużyteczności.
