Anna i Michał świętowali jubileusz swojego małżeństwa. Złota rocznica – pół wieku razem! Zaprosili dzieci, wnuki i całą rodzinę. Nikogo nie zapomnieli! Żyli dostatnio, więc postanowili uczcić rocznicę, jak należy. Wynajęli restaurację. Wszyscy składali im życzenia, jedli, bawili się. Uczta dobiegła końca, a goście się rozeszli. Zostali tylko trzy córki z mężami i syn z żoną. Rodzice już poszli spać, a dzieci jeszcze siedziały. Rozmawiali głośno. Anna zaczęła przysłuchiwać się rozmowie swoich dzieci i nagle zamarła na to, co usłyszała.
Anna i Michał przeżyli długie życie. Doświadczyli wszystkiego – radości i smutków, biedy i bogactwa.
Pewnego razu prawie się rozwiedli z powodu sąsiada, który, jak myślał Michał, miał słabość do Anny, ale okazało się, że było zupełnie inaczej.
Sąsiad często pojawiał się, jak na złość, przed powrotem Michała z pracy, a wychodził zaraz, gdy go ktoś zauważył. Michał podejrzewał zdradę, miał złe przeczucia. Ale pewnego dnia wrócił wcześniej.
Po pięciu minutach pojawił się sąsiad.
– Anna, nalej mi, proszę. Nie nalejesz, to powiem twojemu mężowi, że jesteś moją kochanką!
– Idź stąd, „kochanku”. Poproś Marię, ona zawsze coś ma.
Anna wyrzuciła go z podwórka. W tym momencie zza szopy wyszedł Michał.
Nie powiedział żonie ani słowa, tylko poprawił wąsy.
– Co za głupiec, pomyślałem coś złego, chciałem się rozwieść na stare lata – pomyślał.
– Gdzie jeszcze znajdę takie złoto? – myślał dalej. – A emerytura tuż za rogiem. Jeśli młodość była trudna, to już na nic nie ma co czekać…
…Małżeństwo świętowało rocznicę swojego ślubu. Złota data – pół wieku razem.
Przygotowali się, zaprosili dzieci, wnuki, siostrzeńców i całą rodzinę. Nikt nie został pominięty.
Żyli dostatnio, więc postanowili urządzić jubileusz, jak należy. Zarezerwowali restaurację. Nie chcieli przyjmować takiej liczby gości w domu. Wszyscy przyjechali.
Podano różnorodne potrawy na każdy gust, od zwykłych ziemniaków i ogórków po kawior i egzotyczne owoce.
Wszyscy składali im życzenia, pili, jedli, bawili się. Uczta dobiegała końca, weseli goście rozchodzili się.
Niektórzy odjechali taksówką, inni własnymi samochodami. Zostali tylko dzieci, trzy córki z mężami i syn z żoną.
Następny dzień był wolny, a córki rzadko odwiedzały rodziców. Najczęściej przyjeżdżał syn. Od dawna nie mieli okazji być razem.
Postanowili kontynuować świętowanie w domu w wąskim gronie. Rodzice byli zmęczeni i poszli spać, a dzieci jeszcze postanowiły posiedzieć.
Rozmawiali głośno. Anna nie mogła zasnąć. Zaczęła przysłuchiwać się rozmowie dzieci i nagle zamarła na to, co usłyszała.
Dzieci rozmawiały o nich! O rodzicach…
– Ile pieniędzy wyrzucili, najdroższe potrawy wybrali!
– No właśnie, a ten prowadzący? Jeszcze dopłacili za przedłużenie imprezy.
– Przesadzają. Pieniądze wyrzucone w błoto.
– No właśnie, też tak uważamy.
– A przed nimi jeszcze dwie rocznice, mama ma za miesiąc 70 lat, a tata 75.
– Ciekawe, co jeszcze wymyślą?
– Cokolwiek wymyślą, to ich pieniądze – Anna usłyszała głos jedynej synowej.
– A co ci do tego?! Ty tu jesteś ostatnia, która może się odzywać!
– Siostrzyczko, spokojnie, nie bądź chamska wobec mojej żony. Ma rację.
– Łatwo wam mówić! Macie wszystko!
– Wy też macie wszystko. Nie przesadzajcie.
– Nasze dzieci mają kredyty, mogliby nam te pieniądze dać, zamiast organizować takie uczty. Czego starym trzeba? Mają mnóstwo pieniędzy, mogliby każdemu więcej dać.
– To ich pieniądze. Nasz wujek nie miał bliższej rodziny poza naszym tatą.
– A my?! My też jesteśmy rodziną.
– Prawo dziedziczenia nikt nie odwołał.
– No tak, ale mogliby to podzielić. Po co im to? Są już jedną nogą na cmentarzu. A my bardzo tego teraz potrzebujemy.
– Idę spać. Nie mogę tego słuchać. To przecież wasi rodzice – odezwała się znowu synowa.
– Taka wrażliwa i poprawna! Idź spać, dziecięca godzina minęła. Bez ciebie zdecydujemy, co robić. Skoro wam nie trzeba, to nam więcej zostanie.
– Trzeba ich powstrzymać przed dalszymi wydatkami, bo roztrwonią cały spadek wujka…
Rozmawiali jeszcze długo, ale Anna nie mogła już tego słuchać. Rozbolała ją głowa, ale i tak wszystko zrozumiała. Wzięła tabletkę i zasnęła…
…Rano dzieci wstały późno. Córki od razu zaczęły rozmowę:
– Mamo, nie trzeba takich wydatków. My sami przyjedziemy i zorganizujemy ci urodziny. Nie trzeba tylu gości zapraszać. Po co? My jesteśmy twoimi dziećmi, to wystarczy. Po co twoja rodzina? Po co ci starzy ludzie?
– Zawsze byliśmy bardzo zżyci. A ci starzy to moi koledzy. Jestem tak samo stara, jak powiedziałaś…
– Nie to miałam na myśli.
– Organizujcie swoje święta, jak chcecie, a my z tatą sami zdecydujemy. Może to nasze ostatnie święta.
– To tyle wydatków!
– A nie musicie liczyć naszych pieniędzy. Zarobiliśmy je uczciwie razem z wujkiem. Czy wam nie pomagaliśmy?
– Ale my nie o tym…
– O tym. Myślisz, że nie zasłużyliśmy na świętowanie? Jeśli usłyszę jeszcze jedno słowo o pieniądzach, to w ogóle nie będzie spadku. Znajdziemy, na co to przeznaczyć. Wstyd mi za was.
Później odbyły się dwa jubileusze rodziców, nieco skromniejsze niż wesele, ale również udane.
Rodziny córek wolały od razu wyjechać, obawiając się, że ktoś znowu zacznie temat pieniędzy…
…Minęło dziesięć lat. Anna i Michał świętowali jeszcze trzy swoje jubileusze. Rozmach już nie ten, wiek robi swoje.
Córki, sądząc, że dawne rozmowy zostały zapomniane, postanowiły znów przypomnieć rodzicom o pieniądzach.
– Jacy wy uparci, niewiele zostało – poczekajcie jeszcze chwilę!
– Musimy wiedzieć, na co możemy liczyć. Jest nas troje.
– Troje?! – zdziwiła się Anna. – A kogo nie policzyliście? Brata?
– A co, on ma wszystko!
– On pracuje najwięcej.
– Jest młody, niech pracuje. A my już jesteśmy emerytami.
– Wielu emerytów też pracuje. Brakuje wam pieniędzy?
– Oczywiście, że brakuje.
– Tym, którym brakuje, idą do pracy. Dziesięć lat temu daliśmy wam wszystkie pieniądze. Tata tak zdecydował, chociaż nie zasłużyliście, ale to były jego pieniądze, więc się zgodziłam.
A wy co z nimi zrobiliście? Nie założyliście własnego biznesu, nie kupiliście mieszkań pod wynajem.
Choć jestem stara, rozumiem. Wszystko przepuściliście na wakacje, a jeszcze nas krytykowaliście za luksusowe przyjęcia.
Rozsądnie tylko wasz brat postąpił – założył firmę. I pracują z żoną. A pieniędzy już nie ma. Wszystko wam wtedy oddaliśmy. Podzieliliśmy równo.
– A jak żyjecie? Z emerytur? Wystarcza wam?
– Wystarcza, a jak nie, to syn zawsze pomoże. Bo zainwestowaliśmy w jego biznes. W was też zainwestowaliśmy, ale się nie udało.
– Czyli nie ma już na co liczyć?
– Dlaczego nie? Jest dom, samochód, pies i kot. Wszystko to wam zostanie.
Starsze już córki prychnęły i wyszły…
…Po śmierci rodziców zostało tylko to, co mówiła matka.
Stary samochód, pies i kot, dom, który nie był potrzebny. Postanowiono wszystko sprzedać…
Syn Anny i Michała wykupił udziały sióstr.
Teraz jego rodzina przyjeżdża na wieś, wspominając rodziców.
Kiedy ich nie ma, o dom dba syn tego samego sąsiada, który kiedyś „biegał za Anną”.
Samochód odrestaurowano – w końcu to pamiątka po rodzicach.
A pies i kot wciąż tu mieszkają, bo gdzież mogłyby pójść?
