– Ustąpcie bratu swojego mieszkania. Na razie nie macie dzieci, możecie zamieszkać ze mną, a im jest ciasno, – namawia teściowa
Teściowa niedawno przyszła do nas z dziwną propozycją. Namawia nas, abyśmy ustąpili naszego mieszkania bratu męża, który obecnie mieszka u niej wraz z żoną i dwójką dzieci. Mówi, że skoro nie mamy dzieci, możemy spokojnie zamieszkać u niej, a rodzinie brata jest ciasno i niewygodnie.
Mieszkamy z mężem w moim odziedziczonym mieszkaniu. Dostałam je po babci, a dokładniej, babcia zostawiła kawalerkę, do której przenieśli się moi rodzice, a my z mężem zamieszkaliśmy w ich dwupokojowym mieszkaniu.
Wszyscy byli zadowoleni, my mieliśmy więcej przestrzeni, a rodzice przeprowadzili się bliżej babci po stronie mamy. Babcia nie chciała z nikim mieszkać, ale potrzebowała już pomocy w swoim wieku. Dokumentów nie zmienialiśmy, nie było sensu. Więc faktycznie mieszkamy w mieszkaniu rodziców.
Przez trzy lata zrobiliśmy kapitalny remont mieszkania, odnowiliśmy całą technikę, a teraz chcemy zarobić na samochód. Z dziećmi się nie spieszymy, mamy po dwadzieścia pięć lat, jeszcze jest czas. Chcemy najpierw trochę pożyć, zarobić więcej pieniędzy, a potem spokojnie mieć dziecko. Rodzice nas z tego powodu nie dręczą. Moi po prostu nie lubią wtrącać nosa w cudze sprawy, a teściowa ma się kim zajmować, bo brat męża ma już dwójkę dzieci.
Brat męża to człowiek specyficzny. Nie mogę powiedzieć, że jest w nim coś szczególnie złego, ale pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi na myśl, widząc Andrzeja – to foka. Niczego nie potrzebuje, niczego nie chce. Dzień minął – i chwała Bogu. Takie jest jego podejście do życia.
Andrzej jest niewymagający, dlatego też nie stara się kręcić i zarabiać. Mieszkają u teściowej w jej dwupokojowym mieszkaniu, oddzielnie Andrzej nigdy nie mieszkał. Żonę też przyprowadził do mamy. Ona też nie odznacza się pracowitością, za to ma wysoką płodność. Przez trzy lata urodziła już dwójkę dzieci.
Mąż nie utrzymuje zbyt bliskich relacji z rodziną. Opowiadał, że w dzieciństwie mama bardziej zajmowała się bratem, a on sam spędzał więcej czasu z ojcem. Rodzice jakby podzielili dzieci. Nawet na wakacje jeździli oddzielnie. Mąż z ojcem chodzili na piesze wędrówki, a Andrzej z mamą woleli leżeć na plaży albo na działce, oglądać telewizję czy czytać, aktywny styl życia nie był dla nich.
Nie dziwne, że nie mieli bliskich relacji w rodzinie. Gdy ojciec zmarł, mąż prawie przestał pojawiać się w domu. Więc najpierw teściowa z Andrzejem mieszkali sami, a potem pojawiła się synowa i dzieci.
Z tego powodu widziałam jego rodzinę może trzy-cztery razy. Taki układ mi całkowicie odpowiadał. Teściowa nie wtrącała się w nasze życie, nie pouczała mnie, nie zamęczała pytaniami o wnuki – idealny wariant. Ograniczaliśmy się do przekazywania pozdrowień w rzadkich telefonach męża do domu.
Dlatego jej wizyta była dla nas wydarzeniem wykraczającym poza codzienność. Nigdy wcześniej nie była u nas w gościach. Mąż od razu jakoś się napiął, a ja nawet nie wyobrażałam sobie, w którą stronę teściowa skieruje rozmowę.
Chodziła długo wokół tematu, ale w końcu dotarła do celu wizyty. Zauważyła, że mamy bardzo przestronne mieszkanie, zachwycała się remontem, zapytała, czy nie planujemy w najbliższym czasie powiększenia rodziny. Gdy usłyszała, że nie, nawet się ucieszyła, a potem stało się jasne dlaczego.
– Ustąpcie bratu swojego mieszkania. Dzieci i tak nie macie, po co wam dwa pokoje? A brat ma dzieci i żonę, czworo im już ciężko mieszkać w jednym pokoju. Poza tym czekają na trzecie dziecko, – powiedziała teściowa.
Powiedzieć, że byliśmy zaskoczeni, to mało. Taki obrót sprawy był nie do przewidzenia. A teściowa kontynuowała.
– A wy możecie na razie zamieszkać u mnie, tam jest osobny pokój, dzieciaki odnowią remont przed wyprowadzką. Nie martwcie się, nie będę wam przeszkadzać, świetnie się dogadamy. Poza tym to nie na zawsze, teraz staną na nogi, kupią swoje mieszkanie, wtedy się wyprowadzą, a wy wrócicie, – mówiła.
Nie zdążyłam nawet otworzyć ust, odpowiedział mąż. Wyjaśnił, że w zasadzie nie ma nic wspólnego z tym mieszkaniem, przyszedł tutaj na moje terytorium. A jego brat jest mi zupełnie obcy, formalnie krewny, ale w rzeczywistości to jakby obca osoba.
Teściowa gwałtownie się oburzyła, zaczęła dowodzić, że są rodziną, rodzeństwem, i żeby mąż nie wymyślał. Ale mąż tylko się uśmiechnął i powiedział, że brat od wielu lat nawet nie dzwoni do niego z życzeniami urodzinowymi. Czy w rodzinie tak się postępuje? Ale teściowa odpowiedziała, że czepia się drobiazgów.
W końcu powiedziałam, że taka zamiana mnie nie zadowala. Mąż miał rację, nie chcę zmieniać wygodnych warunków życia w swoim mieszkaniu na pokój w mieszkaniu teściowej. Rodzina jego brata to dla mnie zupełnie obcy ludzie, więc ich problemy mnie w ogóle nie interesują.
Do tego, przez tyle czasu Andrzej mógłby sam pomyśleć o własnym mieszkaniu, ale nawet nie próbował. Dodatkowo, mamy świeżo wyremontowane mieszkanie, więc nie będzie tu żadnych obcych dzieci.
Teściowa oświadczyła, że nie można patrzeć na życie tak egoistycznie. Ta uwaga chyba dotknęła mojego męża. Już podniesionym tonem wyjaśniał matce, że egoistyczne jest rodzenie dzieci, kiedy nie ma się możliwości ich normalnie utrzymać. Okazało się, że mąż regularnie wspierał finansowo rodzinę brata, bo teściowa ciągle narzekała, że brakuje im pieniędzy. Ja o tym nie wiedziałam.
Mama mojego męża oburzyła się i powiedziała, że jego świętym obowiązkiem jest pomagać swojej rodzinie, bo tam jest jego matka, brat i siostrzeńcy. I że w razie czego, przyjdzie właśnie do nich. Mąż zapewnił, że do nich nie przyjdzie w żadnym wypadku.
Wychodząc, teściowa tak trzasnęła drzwiami, że aż naczynia w szafce zabrzęczały. Z tego co wiem, teściowa jeszcze kilka razy dzwoniła do niego w sprawie wymiany mieszkania, ale rozmowy były krótkie. Jeśli wcześniej miałam wątpliwości, dlaczego mąż tak ni
