Teraz mieszkam z trzecim mężem. Mam 48 lat. Zastanawiałam się kiedyś nad swoim życiem, dlaczego mam tyle małżeństw za sobą, i zrozumiałam, że zawsze sama psułam swoich mężczyzn

Rozpieszczałam ich, dbałam o nich, we wszystkim im ulegałam, łagodziłam konflikty. Działo się to dlatego, że mężczyzna zawsze był dla mnie bardzo ważnym elementem rodziny, ponieważ w mojej rodzinie mamy wschodnie korzenie.

Mój ojciec był surowy, a mama starała się wychowywać łagodniej. Jednak poglądy ojca dawały o sobie znać. Dlatego od młodości uważałam, że mężczyzna to Pan Domu, którego trzeba zawsze słuchać. A kobieta istnieje, aby kontynuować ród mężczyzn. Tak żyłam w takiej „wschodniej bajce”.

Z pierwszym mężem mieliśmy dwoje dzieci, ale mimo to podejmowałam się każdej pracy, która przynosiła pieniądze. Męża smacznie karmiłam, dbałam o niego i we wszystkim mu ulegałam. A on mimo to odszedł do innej. Powiedział, że ze mną jest nudno.

Drugiego męża poznałam dość szybko. Urodziłam mu kolejną dwójkę dzieci. Mąż zarabiał niewiele, więc kręciłam się jak mogłam. Trzeba było wykarmić czwórkę dzieci.

Robiłam mężowi prezenty, miłe niespodzianki, dla niego był najlepszy kawałek w naszej rodzinie. I stopniowo uznał, że tak powinno być. Przyzwyczaił się do tego i przeżywał życie bez większych wysiłków.

Ale stało się tak, że zachorowałam, przez rok nie mogłam pracować i zajmować się domem. A mąż nie wytrzymał i odszedł. Też do innej kobiety. I nawet materialnie nie pomagał.

Wyleczyłam się, dzieci dorosły i zaczęłam żyć dla siebie. To był dobry czas. Ale, jak na ironię, czułam się nieswojo bez „Pana Domu”.

Trzeciego męża nie szukałam – sam się pojawił. Biedny, bez własnego mieszkania.

Oczyściłam go, ogrzałam i, jak poprzednich mężów, znów „posadziłam na tronie”. Zaczęłam go rozpieszczać prezentami, opieką, nie oczekując niczego w zamian. Rozpieszczam go nadal. Na to idą 2/3 moich dochodów. A pieniądze zdobywam ciężką pracą. Pracuję oficjalnie, plus udzielam korepetycji, haftuję, odnawiam stare rzeczy, a nawet sprzedaję stare prezenty (choć to brzmi nieładnie, ale przyjemniej pozbywać się starych rzeczy za pieniądze) – to wszystko są źródła moich dochodów.

Nigdy nie liczę, ile mam dzisiaj i ile będzie jutro – jeśli czegoś potrzebuję teraz, kupuję, nie zastanawiając się.

Początkowo trzeci mąż był wdzięczny i szczęśliwy. Nie mógł uwierzyć, że kobieta może być taka. Ale po dwóch latach zaczęły padać w moim kierunku pretensje, jak się ubieram, jak wyglądam, że niby się postarzałam. Jest o pięć lat młodszy ode mnie i nadal uważa się za młodzieńca. Rok temu zwolnił się z pracy i nie śpieszy się, żeby gdzieś się zatrudnić. Żyje na mój koszt.

Obrażam się, „przestaję pomagać”. I wtedy on zaczyna mnie oskarżać, że jestem skąpa i w ogóle niewdzięczna.

Ale ja tak dłużej nie chcę! I nie chcę, żeby inni też tak postępowali. I jakby nie wpływały na mnie moje korzenie, wydaje się, że moja „wschodnia bajka” dobiegła końca. Dzieci też mówią, że czas pozbyć się tego „darmozjada”.

Kobiety, każda z was zasługuje na szczęście, więc nie przyciągajcie mężczyzn podarunkami, nie sadzajcie ich na „tron” w jakimkolwiek wieku – w młodości czy dojrzałości. A jeśli już posadziłyście, to wyciągajcie ten „tron” spod nich. Podziękowań nie będzie.

Spread the love