Synowa zdradza, a syn woli tego nie zauważać

Zasada, aby nie wtrącać się w życie innej rodziny, nawet jeśli to rodzina bliskiego krewnego, jest życiową lekcją. Jednak znalazłam się w sytuacji, w której niemożliwe było nie wtrącać się w sprawy mojego syna.

Synowa od pierwszego dnia sprawiała wrażenie bardzo swobodnej i doświadczonej w relacjach z mężczyznami. Nawet na weselu flirtowała ze świadkiem, a młody mąż tylko się uśmiechał, patrząc na te jej przesadne uprzejmości.

Młode małżeństwo mieszka niedaleko, wymieniliśmy się kluczami, aby w razie potrzeby móc zajrzeć do mieszkań. Ja, z dobrego serca, kiedy robię w domu wypieki, to przygotowuję też trochę dla syna i synowej. Nie zawsze są w domu, gdy przynoszę smakołyki, ale dzięki kluczom mogę je zostawić w kuchni i wyjść.

Pewnego razu, gdy zanosiłam „paczuszkę” i wykładałam ją w kuchni, usłyszałam pod oknem hałas samochodu i automatycznie spojrzałam. Pod klatką stał luksusowy SUV. Otworzyły się drzwi pasażera i wyszła z niego moja synowa. Pożegnanie z kierowcą było bardzo przyjacielskie, już stojąc przy otwartych drzwiach, jeszcze raz nachyliła się do wnętrza auta na pożegnanie pocałunkiem.

Synowa nie spodziewała się mnie w mieszkaniu i wyraźnie się zmieszała, a ja, nie kryjąc się za pretekstem przyniesienia smakołyków, zapytałam prosto z mostu:

— Wygodne taksówki?

Pytanie wyraźnie jej się nie spodobało, odpowiedziała sztywno:

— To nie taksówka, kolega mnie podwiózł po drodze.

Kiwnęłam głową ze zrozumieniem:

— Macie dobry zespół, nasi koledzy nie są tacy hojni.

Synowa mruknęła coś niewyraźnie, zrozumiałyśmy się, ale na tym rozmowa się skończyła.

Po tym incydencie porozmawiałam z synem, bez szczegółów, po prostu zasugerowałam, żeby bardziej uważał na to, jak jego żona spędza czas po pracy. Syn zareagował emocjonalnie, mówiąc, żebym się nie nakręcała, i na tym się skończyło. Nie wiem, jak on, ale ja, jak w tym dowcipie, „został mi niesmak”.

Po jakimś czasie, około miesiąca później, sytuacja się powtórzyła, tym razem w bardziej oczywistych okolicznościach. Tym razem z okna zobaczyłam jeszcze bardziej spektakularne pożegnanie z kolegą, jak go nazywała synowa. Wysiadła z auta, poprawiając już i tak krótką spódniczkę, po czym znów nachyliła się do wnętrza na długi pożegnalny pocałunek.

Kiedy synowa weszła do mieszkania, odbyłyśmy bardziej konkretną rozmowę. Synowa oskarżyła mnie, że ją śledzę i nie lubię, ja odpowiedziałam, że nie trzeba śledzić, cały blok widział, jak poprawiała spódniczkę na majtki.

Rozstałyśmy się w nieprzyjaznych stosunkach. Wieczorem zadzwonił syn i zrobił mi awanturę za to, że powiedziałam jego ukochanej żonie to, co powinnam była powiedzieć. Odpowiedziałam, że jeśli jest tak ślepy i uważa, że rogi są ozdobą mężczyzny, to niech przynajmniej jego żona nie pokazuje tak otwarcie, że udostępnia „koledze” swoje ciało. Syn się zdenerwował, zażądał kluczy do ich mieszkania, i po dwudziestu minutach był u mnie po ich odbiór. Oddałam klucze, a on, „w rewanżu”, rzucił mi na stół klucze do mojego mieszkania i bez słowa wyszedł.

Teraz nie rozmawiamy ze sobą, nie wiem, jak długo potrwa ta „zimna wojna” z synem, ale mnie, i nie tylko mnie, dziwi taka przesadna swoboda obyczajów. Czy to już naprawdę stało się normą?

Spread the love