Moja teściowa ma 61 lat, postanowiła przeprowadzić się bliżej nas. Mąż mówi, że nie może zostawić mamy, a ja nie jestem zachwycona jej przeprowadzką

Mama męża mieszka od nas 400 kilometrów, więc rzadko się widywaliśmy. Mój mąż jest jej jedynym dzieckiem, ale do niedawna teściowa była zamężna, kilka miesięcy temu jej mąż zmarł.

Mam 36 lat, mąż 37. Mamy dwoje dzieci: córkę w wieku 8 lat i syna w wieku 6 lat. W stolicy mieszkamy w mieszkaniu hipotecznym, ostatnio mamy trudności finansowe. Mojej pensji wystarcza tylko na spłatę kredytu i dojazdy do pracy, za rachunki i jedzenie płacimy z zarobków męża.

Teściowa w rodzinnym miasteczku ma dwupokojowe mieszkanie. My wynajmujemy trzypokojowe. Dzieci na razie mieszkają w jednym pokoju, ale wkrótce będziemy musieli je rozdzielić.

Kiedy zmarł ojczym, mąż poleciał, aby wspierać mamę. Na cztery dni, dłużej nie dostał wolnego z pracy. Ale od razu zadzwonił do mnie:

– Mama jest bardzo zasmucona, jak ona tutaj będzie sama? Trzeba zabrać ją do nas.

– Dokąd, – pytam, – do nas?

– No, sprzeda swoje mieszkanie, a tutaj coś kupi. A póki co, pomieszka z nami, dopóki nie załatwimy wszystkich spraw…

Odpowiedziałam mu, że porozmawiamy, kiedy wróci, bo doskonale rozumiem, że „póki co pomieszka” może przeciągnąć się na rok, a nawet pięć lat. Poza tym, za ile można sprzedać mieszkanie, w którym od 20 lat nie było remontu, na pierwszym piętrze w małym miasteczku? Co można kupić za te pieniądze tutaj? Mamie męża jest 61 lat.

– Sama nie może? – pytam męża, kiedy wrócił. Sama to ona nie może z wnukami. Mam ci kazać chodzić z dziećmi na spacery całymi dniami, dopóki mama nie sprzeda mieszkania? Ani razu nie pamiętała o urodzinach wnuków, a o mnie już nie wspomnę. Rozumiesz, że nie kupi sobie tutaj nic, sprzedając mieszkanie tam?

– Nie chcesz mieszkać razem z nią, wynajmijmy jej mieszkanie.

– Jeszcze lepiej! Wynajmować mamie mieszkanie, płacić jej hipotekę, robić remont, płacić za nasze mieszkanie, wychowywać dzieci. Dobę ma tylko 24 godziny, na ilu pracach będziemy pracować? A co z emeryturą mamy? A jeść nie musi?

Mąż uparcie twierdzi, że nie może zostawić mamy, że jego obowiązkiem jest sprowadzić ją bliżej, opiekować się nią, dbać. A o swoich dzieciach i żonie nie chce dbać?

Powiedziałam mężowi, że nie będę mieszkać z teściową i nie będę płacić hipoteki za mieszkanie dla niej. A teściowa dzwoni codziennie, nalega na przeprowadzkę.

Spread the love