– Jestem przeciwko sprzedaży mieszkania, – powiedział mi brat, – Wkrótce nasza rodzina się powiększy i nie zamierzamy przeprowadzać się z dwójką dzieci. Mieszkasz daleko, więc czemu nagle przypomniałaś sobie o mieszkaniu rodziców? Tak, masz tu swoją część, ale trzeba mieć trochę przyzwoitości. Ja tu mieszkam z rodziną

Z bratem wcześnie zostaliśmy bez rodziców. On miał wtedy dwadzieścia dwa lata, a ja dwadzieścia. On już ukończył studia, a ja jeszcze się uczyłam. W spadku po nich została nam dwupokojowe mieszkanie. Ponieważ brat w tamtym czasie już ukończył studia i wrócił do rodzinnego miasta, a ja jeszcze studiowałam, to mieszkał tam sam.

Nie wracałam do domu, ponieważ studiowałam dziennie i pracowałam, aby opłacić naukę. Przyjechałam dopiero po ukończeniu studiów. Chciałam trochę odpocząć, bo ostatnie pół roku studiów było trudne z powodu intensywnej przygotowywania się do egzaminów i pracy.

Podczas mojej nieobecności brat zaczął mieszkać ze swoją dziewczyną Anną. Oczywiście, przyprowadził ją do naszego mieszkania, gdzie zajęli obydwa pokoje, nie pytając mnie o zdanie. Oczywiście, wywołało to moje oburzenie i poprosiłam, aby zwolnili mój pokój.

Mieszkałam z nimi tylko kilka miesięcy, potem zdecydowałam, że nie mam nic do roboty w rodzinnym mieście i wróciłam do miasta, w którym studiowałam. W tym czasie brat oświadczył się swojej ukochanej. Nie zaproszono mnie na wesele, ale nie mogę powiedzieć, że bardzo mnie to dotknęło. Przebywanie w towarzystwie Anny nie było dla mnie przyjemne.

Po około pół roku musiałam pojechać do rodzinnego miasta, aby załatwić pewne dokumenty. To była nie szybka sprawa, musiałam zostać na tydzień. Anna była już w szóstym miesiącu ciąży.

– Jak długo jeszcze będziesz tu przyjeżdżać? Twój brat, jeśli nie zauważyłaś, ma już własną rodzinę, wkrótce będzie dziecko. A u nas tu obcy kręcą się po mieszkaniu, – powiedziała mi żona brata, wkładając ręce na biodra.

Przypomniałam jej, że tej „obcej” osobie należy połowa mieszkania, a Anna jest tutaj z dobrej woli brata i nawet nie jest zameldowana, bo nie wyraziłam na to zgody i nigdy tego nie zrobię.

– Mogłaś podarować swoją część mieszkania bratu na wesele, bo od ciebie nic nie dostaliśmy, nawet nie było zawiadomienia.

Zrobiło mi się śmiesznie. Dlaczego miałabym robić takie hojny prezent bratu, na wesele, na które nawet mnie nie zaproszono?

Załatwiłam swoje sprawy w mieście i wyjechałam. Potem długo nie przyjeżdżałam. Było mi nie po drodze – praca, wynajem mieszkania, nowe związki. Potem wyszłam za mąż i postanowiłam jakoś rozwiązać kwestię mieszkaniową, ponieważ mój mąż nie miał żadnej nieruchomości, a całe życie na wynajmie nie jest możliwe. Zdecydowaliśmy się wziąć kredyt hipoteczny i wiedziałam, skąd wziąć pieniądze na pierwszy wkład.

Pojechałam do rodzinnego miasta, spotkałam się z bratem i powiedziałam, że nadszedł czas, abyśmy rozwiązali sprawę mieszkania. Sprzedamy, podzielimy pieniądze i każdy pójdzie swoją drogą. Bratu to oczywiście się nie spodobało, już przywykł uważać to mieszkanie za swoje. Zaproponowałam mu wykup mojej części, ale brat powiedział, że nie mają takich pieniędzy.

Brat poprosił o trzy miesiące, aby uporządkować swoje sprawy. Zdecydowałam się poczekać. Umówiliśmy się, że za trzy miesiące będziemy mieli pełny pakiet dokumentów na sprzedaż.

Minęły trzy miesiące, a od brata ani słuchu, ani widu. Nie odbierał telefonu, sam nie oddzwaniał. Musiałam znów pojechać i porozmawiać z nim osobiście. Brat mnie unikał. Anna próbowała mi nie otwierać drzwi, ale powiedziałam, że wezwę odpowiednie służby i tak wejdę.

Byłam zdeterminowana. Zapytałam brata, co to za przedstawienia, przecież się umówiliśmy.

– Zmieniłem zdanie o sprzedaży mieszkania, teraz nie udźwigniemy kredytu hipotecznego, żona znów jest w ciąży, – oznajmił brat.

Odpowiedziałam, że bardzo się cieszę z ich powodu, ale potrzebuję pieniędzy, ponieważ również chcę mieć własne mieszkanie. Brat wzruszył ramionami, mówiąc, radź sobie sama.

– Dobrze, w takim razie zabierzcie swoje rzeczy z mojego pokoju, będę go sprzedawać, – powiedziałam obojętnie.

Brat i jego żona oniemieli. Jak to sprzedawać pokój, przecież tu mieszkamy. Powiedziałam, że jeśli nie chcą sprzedawać mieszkania, a ja potrzebuję pieniędzy, to sprzedam pokój. Pieniędzy będzie oczywiście mniej, ale na pierwszy wkład wystarczy z tym, co już mamy z mężem.

– A komu go sprzedasz? – zaśmiała się Anna, – Nikt nie wytrzyma z nami długo, to ci gwarantuję.

– Wynajmę go gościom z jednego wschodniego kraju, wczoraj rozmawiałam z jednym na rynku. Jest gotów wprowadzić się od zaraz. Ma rodzinę, muszą gdzieś mieszkać, a nasze mieszkanie jest blisko, – odpowiedziałam i zauważyłam, jak uśmiech z twarzy Anny znikł.

Brat z żoną zaczęli narzekać, że mają dziecko, wkrótce będzie kolejne, i że nie mam sumienia. No cóż, jeszcze trochę poczekam.

Spread the love