Zamierzałam świętować swoje urodziny, postanowiłam skonsultować się z mężem, jak najlepiej to zrobić, a on odpowiedział mi, że będę świętować sama, ponieważ się rozwodzimy
Wyszłam za mąż mając 18 lat, przeżyliśmy z mężem w małżeństwie 23 lata. Mamy dwie dorosłe córki, obie już są zamężne. Mieliśmy wiele planów na przyszłość, ale rozwiedliśmy się.
Zamierzałam świętować swoje urodziny, postanowiłam skonsultować się z mężem, jak najlepiej to zrobić, a on odpowiedział mi, że będę świętować sama, ponieważ się rozwodzimy. Nie było żadnej konkretnej przyczyny, mąż powiedział, że jest zmęczony życiem rodzinnym.
Rozwód się odbył, majątek został podzielony. Wydawałoby się, że każdy poszedł swoją drogą. Dzieci, już dorosłe, powinny zrozumieć, że tak się zdarza, ludzie się męczą sobą i się rozchodzą. Relacje z matką i ojcem teraz powinny się budować osobno. Ale u nas dzieje się coś niezrozumiałego.
W trakcie rozwodu wyszło na jaw wiele ukrytych kwestii, i to ze strony męża. Dawno temu rozmawialiśmy, jak się rozstać w razie rozwodu. On zapewniał mnie, że wszystko powinno być uczciwe, uczucia na bok i żadna ze stron nie powinna być pokrzywdzona, ponieważ oboje przez całe wspólne życie się angażowaliśmy. Zasadniczo nie jestem naiwna, ale zrozumiałam to dosłownie.
Od tego czasu nie sprawdzałam, jak i co mąż załatwia. Zawsze raportował mi, że podatki są zapłacone, rachunki za media uregulowane. Przy załatwianiu spraw związanych z działką i domkiem letniskowym, dałam mu pełnomocnictwo na wszystkie majątki, ponieważ dał mi słowo. Okazało się, że żadna z naszych dwóch mieszkań nie należy do mnie. Jedno mieszkanie jest zapisane na mojego męża, a drugie, które kilka lat temu wzięliśmy na raty, jest zapisane na naszą starszą córkę.
Domek letniskowy mi podarował. Ale przy rozwodzie zapomniał o swoich obietnicach. Garaż, jak się okazało, od razu zapisał na młodszą córkę, o czym nic nie wiedziałam.
A do tego zdradziła mnie moja mama. Miałam konto i pieniądze na nim, czego w żaden sposób nie ukrywałam, ale w okresie gwałtownych wahań dolara, zgodnie z radą przyjaciela, wymieniłam dolary po niskim kursie, a rok później sprzedałam je po najwyższym kursie (kwota się podwoiła) i nieostrożnie pochwaliłam się mamie. Mężowi powiedziałam pobieżnie, że dobrze zrobiłam, on nie pytał, a ja nie wyjaśniałam. Pieniądze wróciły na wspólne konto, a zysk włożyłam na swoje.
Ponadto mąż miał kredyt samochodowy, który wziął dla córki, a spłacał go zięć, co również wyszło na jaw w sądzie. No i sąd podzielił ten kredyt na pół.
Ale na tym nie skończyły się sprytne manewry męża. On został w naszym mieszkaniu, a ja teraz mieszkam z najstarszą córką i jej rodziną. Wyszła z tego współdzielona komunalka. Córka nie jest zadowolona, że teraz mieszkam z nimi, oczywiście młodzi chcieli mieszkać sami. Okazało się, że całe życie pracowałam na rodzinę, i co z tego mam?
