Straciłam rodzinę, ale stałam się szczęśliwa

Żyłam z mężem w małżeństwie ponad 20 lat. W tym czasie wychowaliśmy dwoje dzieci. Nawet zdążyłam zostać babcią. Wszyscy uważali, że mamy wzorcową rodzinę, ale nikt nawet nie domyślał się, że między nami nie ma żadnej miłości.

Andrzej bardzo pięknie się mną opiekował w młodości, więc się poddałam, choć moje serce do niego nie należało. Kochałam zupełnie innego chłopaka, był moją pierwszą, namiętną miłością, ale rodzice nie akceptowali mojego wyboru. Po prostu Waldek nie pochodził z dobrej rodziny. Uważali, że zły chłopak nie pasuje do grzecznej dziewczyny, absolwentki medycyny i córki profesorów.

Mój ojciec był tak bardzo przeciwko Waldkowi, że zamykał mnie na klucz, żeby nie uciekała na spotkania z nim. Nawet mi groził. Dla ukochanego chciałam uciec z domu, ale ojciec przejrzał mój plan. Rodzice ciągle powtarzali, że przez Waldka zrujnuję sobie życie. A ja, jak ślepy kociak, podążałam za miłością i byłam gotowa na wszelkie ofiary.

Musiałam rozstać się z Waldkiem, żeby nie słuchać codziennych krzyków krewnych. To była bardzo trudna decyzja. Starałam się zapomnieć i wypełnić czymś pustkę w środku. Całkowicie poświęciłam się nauce, zakuwałam wszystko na pamięć, byle tylko nie myśleć o ukochanym.

Około pół roku później w moim życiu pojawił się Andrzej. Od razu mu się spodobałam, więc zaczął okazywać mi zainteresowanie. Jednak traktowałam go jak przyjaciela. Wciąż wierzyłam, że z Waldkiem będziemy razem. A mama z ojcem chwalili Andrzeja i twierdzili, że powinnam go sobie cenić jako znakomitego kandydata na męża. Ale ja nie chciałam…

Kiedy Andrzej oświadczył się, zgodziłam się. Miałam nadzieję, że z czasem pokocham go, bo Waldek się nie odzywał. Postanowiłam zaryzykować, bo obecny mąż naprawdę dobrze mnie traktował. Ale ja nie czułam nic w stosunku do niego.

Rok po ślubie urodziłam bliźniaki. Przeniosłam się na studia zaoczne i całkowicie oddałam macierzyństwu. Szczerze mówiąc, było bardzo ciężko łączyć naukę i opiekę nad niemowlętami. Mama często przyjeżdżała z pomocą, bo mąż pracował całymi dniami.

Tak przeżyliśmy razem te wszystkie lata. Dzieci dorosły, wyprowadziły się do różnych miast, a my z mężem zostaliśmy sami. I wtedy zrozumiałam, że jesteśmy zupełnie obcymi ludźmi. Dzieci jeszcze jakoś nas trzymały razem.

Tak się złożyło, że w tym samym okresie zaczął pisać do mnie Waldek. Wrócił do rodzinnych stron. Otworzył swój warsztat samochodowy, bo już nigdzie nie zamierza wyjeżdżać. Rodziny nigdy nie miał. Powód był oczywisty.

— Zawsze cię kochałem i będę kochał. Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał — powiedział mi Waldek.

Po tych słowach zrozumiałam, że przeżyłam swoje życie zupełnie nie tak, jak chciałam. Chciałam wszystko rzucić i uciec do ukochanego. On nie naciskał na mnie i nie nalegał, a ja się bałam. Myślałam o tym, jakie mogą być konsekwencje mojego postępku. Miałam nadzieję, że dzieci mnie zrozumieją, ale niestety.

Kiedy znudziło mi się prowadzenie podwójnego życia, powiedziałam Andrzejowi, że chcę się rozwieść. Spokojnie wszystko wyjaśniłam i nie ukrywałam prawdziwego powodu. Zaraz po tym zadzwoniły dzieci i zaczęły krzyczeć, że na stare lata zwariowałam.

— Nie chcę cię więcej znać! — powiedziała córka.

Jednak nie zamierzam zmieniać swojej decyzji. Tak, straciłam rodzinę, ale stałam się szczęśliwa. Uważam, że mam do tego pełne prawo. Mam nadzieję, że kiedyś dzieci mnie zrozumieją. W końcu sercu nie rozkażesz.

Spread the love