Matka początkowo próbowała nas rozwieść. Po rozwodzie przejrzała na oczy i krzyczy, że trzeba było ratować małżeństwo — syn teraz rośnie bez ojca
Nie mogę zrozumieć swojej matki, która najpierw robiła wszystko, żeby doprowadzić do mojego rozwodu, a kiedy to się w końcu stało, nie cieszyła się długo. Po roku zaczęła lamentować, że teraz syn będzie wychowywać się bez ojca, a przecież jest jeszcze taki mały. Jej zdanie zmieniło się diametralnie i teraz mnie obwinia, że nie utrzymałam małżeństwa.
Mojej mamie mój narzeczony od początku się nie podobał. Chciała, żebym wyszła za mąż za biznesmena, z mercedesem, z pieniędzmi, z willą. I najlepiej, żeby nie miał żadnych krewnych. A ja miałam zwykłego męża, takiego samego studenta jak ja. I miał mnóstwo krewnych na wsi.
Matka długo narzekała, że ona pochodzi z inteligenckiej rodziny, jej rodzice byli nauczycielami, znalazła sobie męża, który był pracownikiem uniwersytetu, a sama uczyła muzyki w szkole. A teraz musiała spowinowacić się z wiejskim chłopakiem. Tak nazywała mojego męża.
Marek faktycznie urodził się na wsi. Ale jego rodzice i siostra mieli dobre wykształcenie. Matka pracuje w księgowości, ojciec jest kierowcą, a siostra została weterynarzem. Mąż chciał zostać prawnikiem i dążył do tego. Postanowił budować karierę. A ja skończyłam prawo i stwierdziłam, że to nie dla mnie. To matka nalegała, żebym studiowała prawo.
– Po co ci taki mąż? Nie pasujecie do siebie. Dobrze, że zdobył wykształcenie, ale i tak zawsze pozostanie wiejskim chłopakiem – powtarzała ciągle.
Krótko mówiąc, zrezygnowałam z bycia prawnikiem, nie umiem walczyć o swoje zdanie. Ale jeśli chodzi o wybór męża, postawiłam na swoim. Wyszłam za Marka. Matka chciała, żebyśmy mieszkali z nią, bo nie mieliśmy własnego mieszkania, a wynajem nawet nie wchodził w grę.
– Czy wy w ogóle jesteście normalni? Kanapy w tych mieszkaniach są zawsze wgniecione, łazienki używane przez nie wiadomo kogo! Nie brzydzi was to? – krzyczała, gdy pakowałam walizki.
Gdyby spokojnie ze mną porozmawiała, może bym jej posłuchała. Argumenty miała mocne. Ale przez jej krzyki postanowiłam się wyprowadzić. Przez tydzień musieliśmy dezynfekować wszystko w wynajętym mieszkaniu. Dzięki matce mam nową fobię.
Matka często nas odwiedzała. Zawsze wskazywała na wady mojego męża i twierdziła, że się nie dogadamy. Mąż wracał późno do domu? Na pewno kogoś ma. Dlaczego śmieci jeszcze nie wyniósł? Nie zdążył? Oczywiście, że mu nie zależy na twoich prośbach. Czemu chodzisz w takich łachach? Nie macie pieniędzy na porządne ubrania? To nie dziwne, ostrzegałam cię.
Tłumaczyłam męża, kłóciłam się z matką, ale ostatecznie zaczynałam myśleć o jej słowach. Gdyby nie wytykała mi jego wad, może bym ich nie zauważyła. Ale kiedy dowiedziałam się o ciąży, wszystko się zmieniło. Hormony szalały, płakałam z byle powodu, choć wcześniej byłam zupełnie inna. Mąż starał się mnie wspierać, spełniać moje zachcianki, ale za każdym razem znajdowałam powód do kłótni, podsycany przez matkę.
Kiedy urodził się syn, zaczęło się codzienne życie. Matka pomagała mi, prowokując kolejne kłótnie. Już wróciłam do siebie, nie zwracałam uwagi na wiele rzeczy, ale ona tak mnie wkurzała, że reagowałam agresją nawet na zwykłe krzywe spojrzenie. Teraz dziwię się, jak długo mąż mnie znosił. W końcu stało się po myśli matki – rozstaliśmy się, gdy syn miał 4 lata. Marek regularnie płaci alimenty, odwiedza syna, choć ponownie się ożenił i ma córkę. Muszę mieszkać z matką i liczyć tylko na siebie.
Po rozwodzie nie mogłam już wynająć mieszkania, a syn zaczął chorować, musiałam pracować. Bardzo chciałam żyć osobno, więc zaczęłam oszczędzać dodatkowe pieniądze. Jeszcze długo będę musiała zbierać. Syn ma już prawie 7 lat i chodzi do szkoły. Matka zmieniła zdanie. Uważa, że chłopcu trudno jest rosnąć bez ojca.
– Widują się tylko raz w tygodniu? Czy tak można wychowywać syna? – narzeka matka. – Dzieci potrzebują pełnej rodziny, żeby prawidłowo się rozwijać. Dlaczego nie utrzymałaś swojego małżeństwa?
Kiedy powiedziała to po raz pierwszy, byłam bardzo zaskoczona. To ja miałam walczyć o rodzinę? Z kim miałam walczyć? To ona zmuszała mnie do kłótni. Zawsze mnie podburzała. Drążyła wszystkie moje urazy.
Też jestem winna, powinnam była wykluczyć matkę z mojego życia. Ale wpuszczałam ją do domu i pozwalałam się kontrolować. I dopięła swego – zniszczyła moje małżeństwo. Teraz zmieniła zdanie, ale niczego nie można cofnąć. Trzeba było wcześniej myśleć o tym, jak jej córka będzie sama wychowywać syna. Coraz bardziej chcę wyjechać od matki. Jak najdalej. Żeby po prostu wyłączyć telefon i nigdy więcej jej nie słyszeć.
