Każdy mężczyzna ma swoje oszczędności, co w tym złego? — tłumaczy się mąż. Niby nic złego, ale oszczędza się raczej nie wtedy, gdy rodzinie brakuje na podstawowe potrzeby
Kilka dni temu zauważyłam sporą sumę pieniędzy, którą mąż próbował starannie ukryć w domu. Oczywiście, nie szukałam niczego specjalnie, po prostu przypadkiem znalazłam dziwną kopertę pod szafą, gdy myłam podłogi. Nawet nie przyszło mi do głowy, że mąż może trzymać pieniądze osobno, bo zawsze odkładaliśmy razem i jeśli wydawaliśmy pieniądze, to tylko z budżetu rodzinnego.
Nie martwiłam się, że mąż może wziąć czasem więcej pieniędzy, a czasem mniej, bo sama brałam tyle, ile potrzebowałam. Nie przeszkadzało mi, że może odkładać pieniądze osobno. Bardziej złościł mnie fakt, że teraz praktycznie nie mamy na nic pieniędzy, a mąż je odkłada, choć widzi, że prawie głodujemy z powodu braku funduszy na normalne jedzenie.
Jesteśmy małżeństwem od około sześciu lat i nigdy nie kłóciliśmy się o pieniądze, bo oboje pracowaliśmy i mieliśmy podobne zarobki. Od dawna postanowiliśmy, że na początku miesiąca będziemy planować, na co wydamy nasze zarobki i zawsze odkładaliśmy część do wspólnej skarbonki na trudne czasy. Oboje byliśmy zadowoleni z takiego podziału funduszy.
Marek kupił samochód kilka miesięcy przed ślubem. Choć samochód był stary, to była zagraniczna marka, więc jeździmy nim do dziś. Utrzymanie takiego auta kosztowało dużo pieniędzy, bo prawie co kilka miesięcy trzeba było coś naprawiać, a na benzynę szła prawie jedna czwarta jego pensji. Nigdy nie narzekałam, że tyle wydaje na swój samochód.
Marek lubił też wychodzić do baru z kolegami i na takie wieczory wydawał kilka tysięcy złotych, a ja mu nic nie mówiłam. Marek starał się z kolei nie wtrącać w moje kobiece sprawy, gdy kupowałam nowe sukienki, drogą kosmetykę czy robiłam manicure co trzy tygodnie, bo mieliśmy wspólny budżet.
Ale teraz mamy dziecko, które ma prawie rok, a Marek pracuje sam, podczas gdy ja jestem na urlopie macierzyńskim. Nie martwiłam się zbytnio, że teraz nie pracuję, bo brałam pieniądze ze wspólnej skarbonki na swoje potrzeby. Ale potem męża niespodziewanie zwolnili z pracy i pieniądze z budżetu rodzinnego szybko się skończyły.
Marek znalazł nową pracę, ale płacili mu tam dużo mniej i nie mógł już odkładać takich sum jak wcześniej. Może mąż i zarabiał nieźle, ale nie interesowałam się tym, po prostu zauważyłam, że teraz odkłada do budżetu rodzinnego tylko sześć lub pięć tysięcy miesięcznie, a nie dziesięć. Zaczęłam wydawać znacznie mniej na siebie, żeby zostawić więcej na dziecko, bo na niego potrzeba było więcej pieniędzy. Ale i tak nam na nic nie wystarczało. Nie mogłam zmusić męża do szukania dodatkowej pracy, bo i tak sam utrzymuje całą rodzinę, podczas gdy ja siedzę w domu.
Bywały miesiące, gdy nie mogłam sobie pozwolić nawet na zakup kilograma warzyw. Ciągle prosiłam trochę od sąsiadów, jestem im bardzo wdzięczna, że rozumieli, jak ciężko mi było i zawsze dawali jakieś produkty, żeby tylko moje dziecko nie było głodne.
Mężowi ta sytuacja bardzo się nie podobała, ale wydawało mi się, że po prostu nie może nic zrobić z powodu małych zarobków i nie miałam do niego pretensji. A zaledwie miesiąc temu moja znajoma zapytała, czy mamy jakieś rzeczy dla niemowlaka, bo nie zamierza na razie kupować nowych i woli kupić ode mnie dla swojego noworodka. Bardzo się ucieszyłam, że chociaż parę tysięcy na tym zarobię, więc z radością znalazłam rzeczy, z których mój syn już wyrósł.
Ale niedawno zauważyłam mężowskie oszczędności, gdzie było około pięćdziesięciu tysięcy złotych. Zdziwiłam się, skąd mąż ma taką dużą sumę i dlaczego nie włożył jej do naszego budżetu rodzinnego. Rozumiem, że może chce na coś swojego zaoszczędzić, ale dlaczego trzyma to w tajemnicy? Kiedy zapytałam męża o to, zaczął krzyczeć, że wtrącam się w jego sprawy i próbował się tłumaczyć, że każdy mężczyzna powinien mieć własne oszczędności, oddzielnie od rodziny.
– Wiesz, w jakiej sytuacji teraz żyjemy, że muszę prosić sąsiadów o jedzenie! Odkładanie takich dużych pieniędzy jest dla ciebie ważniejsze niż to, że twoja rodzina głoduje?
– Zawsze ci daję pieniądze, tylko ty je podejrzanie szybko wydajesz i ciągle na nic nie wystarcza, więc postanowiłem dawać ci określoną sumę, a resztę odkładać sobie! Nigdy mi nie mówisz, na co wydajesz pieniądze! – złościł się mąż.
Nie miałam już ochoty dalej żyć z Markiem, który rozumiał sytuację w rodzinie, ale i tak martwił się tylko o swoje oszczędności. Lepiej będzie mi mieszkać z rodzicami, którzy nigdy niczego przede mną nie ukrywali, niż z mężem, który oszczędza na mnie. Niech mąż sam sobie żyje ze swoimi oszczędnościami, skoro są dla niego ważniejsze niż utrzymanie rodziny. Na pewno mu tych pieniędzy wystarczy na siebie.
