Dzięki czemu mogłabym być naprawdę szczęśliwa, ale wciąż nie znalazłam swojego szczęścia

Moje małżeństwo trwało zaledwie kilka lat. Nie doczekaliśmy się dzieci, ale nie uważam, że powinnam z tego powodu rezygnować z poszukiwania szczęścia w życiu osobistym. Mam przecież dopiero trzydzieści dwa lata i wciąż mogę znaleźć kogoś, kogo pokocham. Dwa lata temu myślałam, że wreszcie jestem szczęśliwa.

Moje szczęście nazywało się Olek. Był to mężczyzna, o jakim mogłam tylko marzyć. Przystojny, starszy ode mnie o cztery lata, a do tego dobrze zarabiający. Na początku nie zwracałam uwagi na jego jeden mankament – Olek samotnie wychowywał córkę z poprzedniego małżeństwa.

Zdecydowaliśmy się wziąć kredyt na mieszkanie, bo nasze małżeństwo trwało już wiele lat, udało nam się odłożyć na wkład własny, a kredyt prawie spłaciliśmy. W końcu doszedłem do wniosku, że tak dalej żyć nie mogę. Córki nie chciałem zostawiać z byłą żoną…

Kiedy zaczęliśmy się spotykać z Olkiem, jego córka właśnie zaczęła chodzić do szkoły, a matka coraz częściej sięgała po alkohol. Olek uznał, że dla dobra dziecka lepiej, żeby z nim zamieszkała. Jego żona nie miała nic przeciwko, kiedy oznajmił, że weźmie córkę pod swoją opiekę, bo nawet nie żądał od niej alimentów. Kredyt na mieszkanie spłaciliśmy, a kwotę, którą zainwestowaliśmy, podzieliliśmy po sprzedaży mieszkania bez żadnych kłótni.

Pieniądze, które otrzymała matka Olka, przepuściła w kilka miesięcy, a sytuacja jej córki jej nie interesowała.

Przeprowadziłem się do mamy, bo nie miałem pieniędzy nawet na wynajem mieszkania. Te, które zostały z kredytu, postanowiłem odłożyć na przyszłe studia córki — opowiadał Olek.

Pierwszy raz spotkałam córkę Olka po pół roku związku. Wydała mi się bardzo miła. Poznałam też jego matkę i z nią również dobrze się dogadywałam, choć czułam, że nie darzy mnie pełnym zaufaniem. Mogłam to zrozumieć – pierwsza synowa zostawiła jej syna, a jak potoczą się relacje z drugą, nie wiadomo.

Żyliśmy całkiem dobrze, spędzaliśmy razem dużo czasu. Matka Olka martwiła się o wnuczkę i zastanawiała się, czy uda mi się z nią dogadać. W każdym razie była gotowa ją chronić. Starałam się pomagać Olkowi, czasem sama odprowadzałam jego córkę do szkoły, żeby mógł się wyspać przed pracą. Moja mama uważała za dziwne, że znalazłam sobie męża z “dodatkiem”, którego zwykle się unika, a ja chciałam mu pomóc. Ale moja mama nie wtrącała się zbytnio w moje życie osobiste, bo jestem dorosła i samodzielna.

Mam dwupokojowe mieszkanie, w którym mieszkałam sama. Babcia przed śmiercią przekazała mi kawalerkę, a ja zaoszczędziłam i kupiłam większe mieszkanie. Mam niezłą pensję i kupiłam sobie samochód, ale nadal oszczędzam na wypadek, gdybym miała dziecko i nie mogła wrócić do pracy od razu po urlopie macierzyńskim. Dwa lata temu byłam pewna, że będę miała dziecko, bo wtedy Olek mi się oświadczył. Zgodziłam się, nie myśląc, że możemy się kiedyś rozwieść. Co mogło pójść nie tak? Złożyliśmy dokumenty w urzędzie stanu cywilnego i powiedziałam Olkowi:

Wybrałam już meble do pokoju twojej córki, więc pakujcie się i przeprowadźcie do mnie, będzie miała własną przestrzeń!

O co ci chodzi? — zapytał zdziwiony Olek.

Nie mogłam zrozumieć, co mu nie pasowało w moich słowach, przecież nie powiedziałam nic złego.

Przecież mam swoje mieszkanie! Dlaczego mielibyśmy mieszkać u ciebie?

Nie rozumiałam, jakie ma mieszkanie, skoro po rozwodzie od razu przeprowadził się do swojej matki, ale kontynuował:

Dobrze nam się żyje z mamą, dała nam cały pokój!

Chcesz dalej mieszkać ze swoją starą mamą?

Jak mógłbym ją zostawić? Mama nie zgodzi się, żeby wnuczka się wyprowadziła. Myśli, że będziesz pić jak moja była żona! A co, jeśli uzna, że wykorzystałem ją tylko jako schronienie, dopóki nie znalazłem nowego mieszkania?

Ale czy można tak długo mieszkać z matką? Nie zamierzam ci zabraniać jej odwiedzać ani pomagać, ale niedługo skończysz czterdzieści lat, a co, jeśli zajdę w ciążę, jak wychowamy nasze dziecko?

Myślałem, że zrozumiesz mnie od początku, widocznie niepotrzebnie się oświadczyłem… Poza tym, jakie dzieci? Masz już ponad trzydzieści lat! Najpierw muszę wychować swoją córkę!

Prawie wywołaliśmy skandal przed urzędem stanu cywilnego. W końcu zdecydowaliśmy się wycofać nasze dokumenty dwadzieścia minut po ich złożeniu… Ostatecznie odebrałam dokumenty sama, bo z takim mężem nie zamierzałam żyć. Może wydawałam się głupia, ale przynajmniej później nie musiałam się męczyć!

Spread the love