Dwa lata temu zaproponowałam mojej córce pomoc przy wnukach. Chodziło o to, że jej mąż bez wyrzutów sumienia opuścił swoją rodzinę, a moja córka została sama z dwójką dzieci. Były zięć nie udzielał żadnej pomocy, a sytuacja była beznadziejna. Wzięłam dzieci do siebie, a teraz, kiedy życie mojej córki się ułożyło, ona nie spieszy się, aby zabrać dzieci do siebie

Dwa lata temu zaproponowałam mojej córce pomoc przy wnukach. Chodziło o to, że jej mąż bez wyrzutów sumienia opuścił swoją rodzinę, a moja córka została sama z dwójką dzieci. Były zięć nie udzielał żadnej pomocy. Sytuacja była beznadziejna.

Ponieważ byłam już na emeryturze, wiedziałam, że nie będę mogła pomóc córce finansowo z wnukami. Dlatego sama zaproponowałam takie rozwiązanie: niech córka idzie do pracy, a dzieci na razie zamieszkają ze mną. Mieszkam na wsi, a tutaj dla młodych ludzi nie ma pracy. Córka musiała wyjechać do miasta do pracy. A wnuki zostały ze mną. Młodsza miała zaledwie rok, a wnuk trzy lata.

Zdałam sobie sprawę, że będzie ciężko, ale nie widziałam innego wyjścia – przecież nie będziemy głodować. Córka pracowała w mieście w fabryce odzieży, a ja w tym czasie zajmowałam się wychowaniem dwojga małych dzieci.

Córka przyjeżdżała w weekendy. Była wychudzona. Zarabiała trochę pieniędzy, ale większość musiała oddawać na mieszkanie w mieście. Żyliśmy w takim trybie ponad rok. Aż w życiu mojej córki nastąpiły szczęśliwe zmiany – w końcu poznała dobrego mężczyznę, który oświadczył się jej.

Pobrali się i zamieszkali razem. Teraz córka nie musi wynajmować mieszkania i oddawać na nie pieniędzy. Może pozwolić sobie na więcej dla siebie i swoich dzieci.

Ale jest coś, co mnie martwi. Mam wrażenie, że córka z zięciem w ogóle nie zamierzają zabrać dzieci do siebie. Zabierają maluchy na weekend, a w poniedziałek znów przywożą je do mnie. Taki stan rzeczy mnie niepokoi, bo córka z zięciem łatwo mogliby sobie radzić ze swoimi dziećmi i nie potrzebowaliby mojej pomocy.

Zaczęłam powoli dawać córce do zrozumienia, że pora byłoby zabrać dzieci do siebie, ale ona jakby nie rozumie. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo kocham swoich wnuków i przez ten czas, kiedy mieszkali ze mną, bardzo się do nich przywiązałam. Jednak wiek daje o sobie znać, oboje dzieci są bardzo aktywne. A mnie trudno już za nimi biegać i radzić sobie z obowiązkami domowymi.

Siedzę i patrzę na te dwa aniołki i myślę: czy to nie będzie wyglądało tak, jakbym ich wyrzucała. Czy moja córka się nie obrazi, kiedy otwarcie powiem, że całodobowa opieka nad jej dziećmi to dla mnie za dużo?

Spread the love