Dwa dni gotowałam, a w lodówce pusto!
Jestem w małżeństwie od dawna. Wychowujemy z mężem 13-letnią córkę. To dobra, posłuszna dziewczynka, ale bardzo towarzyska. Ma wielu przyjaciół w różnym wieku. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że jej otwartość i przyjacielskość przysparzają nam problemów.
Ostatnio Zosia ciągle zaprasza przyjaciół do domu. W zasadzie nie miałam nic przeciwko temu, bo pogoda jest teraz okropna i nie ma gdzie się bawić na dworze. Kiedy przychodzili do niej przyjaciele, częstowała ich herbatą i ciastkami. Jednak ostatnio jej gościnność poszła za daleko.
Niedawno wróciłam do domu i zauważyłam, że w naszej kuchni rządzą obce dzieci. Wyjęli sobie jedzenie z lodówki i spokojnie jedli. Zjedli wszystko, co przygotowałam na weekend. W rezultacie my z mężem zostaliśmy dosłownie głodni.
Nie nakrzyczałam na córkę, ale wyjaśniłam jej, że zapraszanie nieznajomych do domu jest niebezpieczne. Powiedziałam też, że może częstować przyjaciół herbatą i słodyczami, ale nie powinna wyjmować jedzenia z lodówki. To są produkty dla rodziny.
Zosia obraziła się na mnie i zamknęła się w pokoju. Nazwała mnie skąpą:
— Jesteś skąpa! Sama mnie uczyłaś, żeby się dzielić!
Odmówiła kolacji. Zostawiłam na kuchni kotlety i ziemniaki z nadzieją, że zje, kiedy pójdziemy spać. Powiedziałam jej też, że jedzenie jest na dwa dni, bo jutro mam mnóstwo pracy i nie będę mogła gotować.
Następnego dnia wróciłam do domu, a Zosia smażyła ziemniaki. Mąż spojrzał na mnie i szepnął, że przyjaciele córki znowu urządzili sobie ucztę w naszej kuchni. Opróżnili całą lodówkę, mimo że dzień wcześniej mąż zrobił zakupy w supermarkecie. Kiedy zwróciliśmy córce uwagę, znowu się obraziła i poszła do swojego pokoju.
Co mam robić? Mam nadzieję, że to tylko „uroki” wieku dojrzewania, bo wcześniej nie mieliśmy z nią żadnych problemów. Nie wiem, jak naprawić relacje z córką i dać jej do zrozumienia, że postępuje niewłaściwie.
Nie myślcie, że żal mi jedzenia, ale mimo wszystko. Nie chcę karmić obcych dzieci, bo nie jestem milionerką. Mama radzi, żeby odpuścić. A co, jeśli będzie gorzej?
