Córka powiedziała swojej matce: „Na razie do nas nie przychodź. Dziękuję, oczywiście, za wszystko, co robisz, ale na razie nie przychodź”. Mama się tego nie spodziewała
Zakładała płaszcz i pakowała torbę – przecież przyszła, żeby zająć się dzieckiem, podczas gdy córka miała iść na fitness. Była zdezorientowana po tych słowach. Myślała: może coś zrobiła źle? Popełniła jakiś błąd? Nie tak spojrzała czy nie tak położyła dziecko do łóżeczka?
Nie, nie o to chodziło. Rodzice męża byli ludźmi bogatymi, mającymi pozycję w społeczeństwie. Sami chcieli odwiedzać wnuczkę codziennie, dawać drogie prezenty, ostentacyjnie pić herbatę w salonie – w końcu to oni kupili mieszkanie młodym. I filiżanki też ich. I herbata ich, – podarowali piękne puszki. I meble ich.
Więc mają pełne prawo przychodzić co wieczór i bawić się z niemowlęciem. Niemowlę też ich. A mama córki – zwykła kobieta, konduktorka na kolei. Wygląda nieprezentacyjnie. Wygląda nieodpowiednio. Córka spokojnie to matce wyjaśniła.
„Spójrz, mamo, jak wyglądasz. I jakie masz włosy. Siwe włosy, to nie do przyjęcia. Źle się ubierasz, kupujesz jakieś bezsensowne swetry. Musisz zadbać o siebie, doprowadzić się do porządku, a potem przyjdź. Mówię to dla twojego dobra, ale naprawdę źle wyglądasz”.
Mama spojrzała na siebie w pięknym lustrze wychodząc – cóż, córka miała rację. Kobieta wyszła na ulicę i poczuła, jak coś ściska jej gardło. Potem łzy zaczęły płynąć po czerwonych policzkach – choć po co płakać. Słuszna krytyka.
I ta mama wróciła do swojego małego mieszkania. Usiadła na kanapie i długo siedziała, oglądając zdjęcia w telefonie: oto córka mała, oto w szkole, oto ukończyła uniwersytet, uśmiecha się, a oto wesele. A oto wnuczka w łóżeczku. Całe życie. Wszystko jest ogólnie dobrze. A jeśli poproszono cię, żebyś nie przychodziła, bo jesteś zbyt gruba i brzydka – to nic strasznego, prawda? Spełniłaś swoją rolę, a teraz najważniejsze to nie przeszkadzać, nie wtrącać się, nie psuć szczęścia ukochanym ludziom. Jeśli będą cię potrzebować, zadzwonią i zaproszą, jak zwykle. I wszystko znów będzie dobrze. Jak zwykle.
Ale to nie koniec historii. Bo ta kobieta nie była słabeuszką, – samotnie wychowała córkę i dała jej wykształcenie, a to coś znaczy, prawda? A praca jako konduktor też nie jest łatwa. Ale dawała sobie radę. Była sierotą, ale nie narzekała i pracowała – więc miała charakter. Była po prostu bardzo dobra i ustępliwa…
Ta mama poszła do skromnej siłowni i przestała jeść niezdrowe jedzenie. Prawie przestała jeść w ogóle z powodu stresu i urazy. Pofarbowała włosy i obcięła. Zmarszczki wygładzili kosmetolodzy, nie było ich wcale tak dużo, jeśli odpowiednio nałoży się makijaż.
Kupiła sobie ubrania – to też nie było drogie. A potem poprosiła o przeniesienie do innego pociągu i poznała mężczyznę z sąsiedniego miasta. Zrezygnowała z pracy i wyjechała. Piękne miasto, jak się okazało. I to wszystko stało się dość szybko – minęło półtora miesiąca.
I kiedy córka w końcu zadzwoniła, zaprosiła, żeby posiedzieć z dzieckiem, bo niania odeszła, a mąż gdzieś się bawi, a jego rodzice pokazali się z najgorszej strony i zaczęli robić awantury, i wytykać majątek, ta mama szczerze powiedziała, że na razie nie może przyjść. Nie ma jej w mieście. Ale kiedyś na pewno przyjedzie. Jak będzie możliwość. Albo przyjedźcie do mnie – zawsze was chętnie widzę i nigdy was nie wyrzucę, jeśli co.
Córka na razie nie pojechała do mamy. Procesuje się z byłym mężem i jego bogatymi rodzicami o majątek – to długotrwała sprawa. I też ta córka czasem przegląda zdjęcia w opisanym wyżej telefonie: mama przesyła widoki na rzekę i góry. I selfie: wygląda teraz całkiem nieźle. Można by ją zaprosić i wprowadzić do salonu z elitą społeczeństwa. Tylko że teraz są daleko od siebie. Ale może jeszcze się spotkają…
