Matka przypomniała mi podstawy biologii, i okazała się mieć rację, że dziecko może mieć grupę krwi tylko po jednym z rodziców

Historia mojego życia rodzinengo jest bardzo pouczająca, jak mówią, wszystko się kręci w kółko.

Moja przelotna romans z Natalią skończyła się tak samo szybko, jak się zaczęła. Mój kolega zakochał się w niej bez pamięci, nie wiedząc o naszych, chociaż krótkich, ale bliskich relacjach. Natalia, wiedząc, że nie zaproszę jej do małżeństwa, poprosiła mnie, abym odsunął się na bok, aby móc założyć rodzinę z Dawidem, który aktywnie się nią opiekował i już jej się oświadczył. Nie pretendowałem do ręki znajomej i bez problemu się zgodziłem. Pobrali się już po miesiącu, a po siedmiu i pół Natalia stała się młodą mamą. Syn urodził się, jak powiedział mój kolega, absolutną kopią mnie. Pewnie przez tydzień nie mogłem oderwać się od pytań, czy miałem coś z Natalią, czy nie? Przekonywałem, ile wlezie, że spotkaliśmy się tylko kilka razy na randkach, ale kolega, patrząc mi w oczy, wyraźnie nie wierzył.

Uniknięcie dalszych wyjaśnień relacji naszego trójkąta pomógł przypadek. Krewny zaproponował mi kuszącą pracę. Kopalnia była daleko od domu, początkowo planowałem, podobnie jak krewny, pracować na zmiany, ale osiedlając się na miejscu, postanowiłem, jak mówią marynarze, zakotwiczyć. Wynagrodzenie w energetyce rozwijającego się przedsiębiorstwa było bardzo atrakcyjne, znałem pracę, byłem w dobrych stosunkach z kierownictwem, a kiedy zorganizowałem pracę na swoim obszarze energetycznym, zacząłem „zrywać śmietankę”, kontrolując podwładnych i dając im odpowiednie instrukcje, co i jak robić.

Pojawił się wolny czas, a wraz z nim chęć uregulowania życia osobistego. Przedsiębiorstwo przydzieliło mi mieszkanie, więc kwestia mieszkania nie była na porządku dziennym. Tak więc pojawiła się w moim życiu Anna. Ślub z nią zawarliśmy tak samo szybko, jak były kolega z Natalią. I tak samo, jak u nich, wcześniej niż w dziewięć miesięcy, urodziło się dziecko! Podobieństwa do mnie w córce zupełnie nie było, ale nie zacząłem roztrząsać szczegółów życia osobistego żony, zwłaszcza że nasze relacje były na zazdrość dobre, z przyjemnością zajmowałem się malutką i spacerowałem, szczerze uważając ją za swoją.

Pomógł wyjaśnić przypadki. Nagle zmarł mój ojciec. Anna z niemowlęciem nie mogła pojechać na pogrzeb, więc odleciałem sam, zabierając ze sobą album z dziecięcymi zdjęciami córki. Po pogrzebie postanowiłem zostać na pewien czas z matką, aby ją wesprzeć i pewnego wieczoru pokazałem jej album z wnuczką. Matka uważnie oglądała zdjęcia Soni, kilka razy przewracała kartki i zwróciła uwagę na wystającą spod jednego z zdjęć kartkę papieru. Była to informacja ze szpitala, wydana przy wypisaniu. „Sofia Aleksandrowna Kalinina, 27 września… r. urodzenia, 3120/51, A(II) Rh+”.

Matka przekazała mi informację:

– Jaka grupa krwi ma Anna?

Roztargnionie przeczytałem informację:

– Pierwsza, a co z tym?

– Widziałeś ten dokument?

– Widziałem, ale nie zagłębiałem się…

Zrozumiałem – matka chce mi coś powiedzieć, ale nie wie, od której strony się zabrać.

– Mama, co tam wyczytałaś?

– Oooo, synku, ty naprawdę źle uczyłeś się biologii w szkole. Gdy Sonia się urodziła, jakby po siedmiu i pół miesiąca, poznając wtedy wzrost i wagę, zaczęłam wątpić, że dziecko jest twoje, a to – to już dokumentalne potwierdzenie, córka nie jest twoja. Masz trzecią grupę krwi, a żona – pierwszą. Druga grupa u dziecka, gdybyś był ojcem, byłaby wykluczona.

Zamyśliłem się. Mama miała rację! Zadzwoniłem do Anny, aby nie zwlekać z wyjaśnieniami. Telefon nie był odbierany. Skontaktowałem się z sąsiadką z mieszkania, poprosiłem, aby żona mi oddzwoniła, ale usłyszałem szokującą nowinę:

– Wyjechali już, kiedy kilka dni temu załadowali kontener z rzeczami i wyjechali, twoja Anna nic nie powiedziała, myślałem, że wyjeżdża za tobą, na południe…

Tak więc zostałem bez żony i, jak wcześniej myślałem, córki…

Urlop kończył się, zbierałem się do wyjazdu na moją kopalnię. W dzień wcześniej, wychodząc na podwórko, spotkałem młod

ą kobietę. Szła z siedmioletnim synem, niesamowicie podobnym do mnie! To była Natalia.

Jej oczy, płonące radością, mówiły wiele, a we mnie coś drgnęło w przeczuciu kolejnego wielkiego zwrotu w życiu. Stoimy na podwórku, rozmawialiśmy przez pół godziny, aż zaczęło padać. Syn cierpliwie czekał przez cały ten czas, ale złapawszy pierwsze krople na dłoni, pociągnął matkę do domu:

– Chodź, bo zmokniemy!

Natalia zgodziła się i zaproponowała:

– Tak, chodźmy do nas, po co się moknąć, tam porozmawiamy!

Pokręciłem ramionami:

– Tak, jakoś niewygodnie… Mąż, pewnie, nie ucieszy się…

– Nie ma męża, już od trzech lat. Wciąż nie mógł się uspokoić…

Spojrzałem na chłopca, a potem na Natalię w oczy. Potaknęła:

– Będziecie się poznawać…

Z Dawidem szybko znaleźliśmy wspólny język, po tym, jak naprawiłem jego samochodzik zdalnie sterowany. Opowiedziałem mu, jak działa silnik elektryczny i dlaczego samochód „słucha” poleceń z pilota. Natalia, zaglądając do naszej „auli wykładowej”, uśmiechnęła się:

– No, męskie rozmowy!

Zjedliśmy kolację, ulokowaliśmy Dawida do snu, zadzwoniłem do mamy i ostrzegłem, że nie wrócę na noc…

Zasnęliśmy nad ranem, mieliśmy o czym rozmawiać. Dowiedziałem się najważniejszego – Dawid jest moim synem! Opowiedziałem o Annie i jej ucieczce na koniec komentując:

– To chyba przeznaczenie! Nie masz nic przeciwko?

Natalia uśmiechnęła się i przytuliła mnie:

– Potrzebujemy czasu, żeby ustawić sprawy i się zebrać…

Po miesiącu przyjechałem po Natalię i syna. Wszystko wróciło na swoje miejsce…

Spread the love