Kiedy syn dowiedział się o moim testamencie, natychmiast zadzwonił do mnie, pierwszy raz od czterech lat sam zadzwonił. Bardzo mu się nie spodobało, że przepisałam swój dom na sąsiadkę. A co miałam robić – jedyny syn przez wiele lat nie odwiedzał mnie, opiekowała się mną sąsiadka, więc postanowiłam przepisać cały swój majątek na nią

Mam 70 lat, mam 35-letniego syna. I oto niedawno w końcu się pojawił. Ile razy do tego dzwoniłam, ile prosiłam, by przyjechał – odwiedził, wszystko na próżno. A ja chorowałam, przez dwa lata nie mogłam wstać z łóżka, a teraz ledwo wstaję – tylko do kuchni dojść, i do toalety.

Andrzej, mój jedyny syn, wszystko co tylko poprosił, kupowaliśmy z mężem. Pozwalaliśmy na dosłownie wszystko. Syn dorósł i stał się dorosłym człowiekiem. Tylko że dziecięce kaprysy i wszystkowolność nigdzie nie zniknęły.

Syn szybko się ożenił, wziął za żonę kobietę, niezbyt piękną, za to z charakterem ustępliwym – dla niego to było to. Która, zrobi mu wszystko – ugotuje, upierze, wyprasuje, biega wokół niego, mimo że sama jeszcze pracuje na dwie zmiany – w stołówce jako kucharka.

Przeprowadził się do niej – na szczęście dostała mieszkanie od babci, chociaż stary panel na obrzeżach miasta, ale przynajmniej własne mieszkanie. Tak zaczął żyć, najpierw pracował jako windykator, a potem mu się znudziło – zwolnił się i przez całe trzy lata żył pod opieką żony. Potem prawda, znowu się na jakieś prace dorywcze raz po raz zatrudniał.

Po co się wysilać – żona i tak na wydatki daje po trochu. O nas z mężem zaczął zapominać – nie dość, że nie przyjeżdżał, to nawet nie dzwonił wcale.

Często do niego dzwoniłam, mówiłam: “Synku, przyjedź, tato choruje, chce cię zobaczyć”. Ale on i tak nie przyjechał. Nawet gdy tata zmarł! Nie to, że nie pomógł mi wszystko zorganizować, ale w ogóle nie przyjechał z wymówką, że zachorował.

A potem i ja zaczęłam chorować – lata biorą swoje. Tylko on przez ostatnie lata, co ja chorowałam, tylko raz przyjechał – pożyczyć pieniądze na samochód. Wtedy dałam mu wszystkie swoje oszczędności, zostawiłam sobie tylko 5 tysięcy na wszelki wypadek.

Ale jemu co z tego! Cierpiałam takie zachowanie, potem zrozumiałam, że nie doczekam się od syna pomocy. Dowiedziałam się pięć lat temu, że córka sąsiadów – Maria, skończyła uniwersytet i w tamtym momencie pracowała jako pracownik socjalny. Wtedy postanowiłam do niej się zwrócić, żeby jakoś mi pomogła.

Tak Maria zaczęła po prostu bez żadnych pieniędzy opiekować się mną. I kupi jedzenie – przyniesie, ugotuje zupę, ugotuje ziemniaki. Zrobi różne kasze. I posprząta, i umyje naczynia. I wyprowadziła mnie na dwór posiedzieć na ławce, odetchnąć świeżym powietrzem. Tak trwało to długi czas.

Syn o matce całkowicie zapomniał. Nigdy nie przyjeżdżał i nawet nie dzwonił. Oto i postanowiłam na Marię przepisać testament na dom. Pomyślałam, że tak będzie sprawiedliwie. Chociaż dziewczyna nie chciała przyjąć tego testamentu – wiedziała o istnieniu mojego syna i mówiła, że pomagała mi po prostu tak. Ale nalegałam na swoim i zrobiłam testament na sąsiadkę.

Kiedy syn dowiedział się o tym testamencie – natychmiast zadzwonił do mnie, pierwszy raz od czterech lat sam zadzwonił, i z gniewem zaczął wyrażać swoje pretensje. Wysłuchałam tych pretensji i spokojnie odpowiedziałam: “Synku, co zasłużyłeś, to otrzymałeś”.

Teraz syn się obraził i powiedział, że nigdy więcej do mnie nie przyjedzie. Smutne, ale cóż poradzisz, takie życie.

Spread the love