“Żonaty mężczyzna powinien zajmować się kuchnią i siedzieć w domu! Wybieraj, albo wyższe wykształcenie, albo rodzina, już wszystko powiedziałem!” – mąż był wstrząśnięty oburzeniem

Wojciech był zwolennikiem dość konserwatywnych poglądów. Uważał, że to mężczyzna jest naturalnie głową rodziny i powinien utrzymywać żonę i dzieci. Kobieta w jego świecie pełniła rolę posłusznej gospodyni domowej.

Powinna była we wszystkim słuchać swojego mężczyzny, dbać o dom, wychowywać dzieci i witać ukochanego męża z pracy przygotowaną kolacją.

Przez pięć lat małżeństwa Wojciech ani razu nie był rozczarowany swoim wyborem. Kochał żonę bez miary: Ludwika idealnie pasowała mu pod każdym względem, doskonale radziła sobie z obowiązkami żony i matki. Wracając z pracy po ciężkim dniu pracy, mężczyzna zawsze wiedział, że w domu czeka go czystość, porządek i przytulność.

Bielizna była wyprana i starannie rozwieszona, biznesowe koszule – wyprasowane i złożone w szafie, a na stole obiadowym zmęczony mężczyzna czekał na gorącą kolację.

Ludwika również okazywała się troskliwą i opiekuńczą matką. Od narodzin ich wyczekiwanego syna, Wojtuśka, nie wypuszczała go z rąk. Nie spała całe noce, kołysząc niespokojnego chłopca na rękach i karmiła go piersią do roku. W ciągu dnia kobieta długo spacerowała z wózkiem na świeżym powietrzu, a wieczorem z chichoczącym Wojtusiem na rękach witała męża z pracy.

Innymi słowy, przez kilka lat w rodzinie Wojciecha panowała prawdziwa idylla: role były rozdzielone, wszystko szło jak należy…

Dlatego nagle obudzone w żonie pragnienie wyjścia do pracy w trzecim roku życia syna zdezorientowało mężczyznę.

Dosłownie zachwiało całą jego przemyślaną życiową opowieść, którą Wojciech obserwował od dziecka u rodziców i teraz dążył do realizacji w swojej rodzinie. Ludwika tłumaczyła swoją decyzję tym, że Wojtuś już podrosła i powinien pójść do przedszkola, aby socjalizować się wśród rówieśników.

A ona sama zmęczyła się egzystencją w granicach mieszkania i nie wychodzeniem dalej niż na plac zabaw w ich podwórku.

— Nie, to nawet nie podlega dyskusji, Ludwiko. O żadnej pracy nie może być mowy, — zdecydowanie nastawiony był Wojciech, surowo patrząc na żonę. — Kto będzie się zajmował domem? Sprzątać, prać, gotować? Jak zamierzasz to wszystko pogodzić? Ja, zauważ, zajmować się kobiecymi pracami nie zamierzam!

Ludwika, stojąca przy zlewie kuchennym, odwróciła się do męża. Wbrew chłodnemu tonowi męża, na twarzy kobiety grał delikatny uśmiech: przez kilka lat małżeństwa już przyzwyczaiła się do jego trudnego charakteru.

— Kochanie, co ty? Przecież nie zamierzam, jak ty, otwierać własnej firmy i harować

od rana do nocy! — roześmiała się Ludwika, myjąc talerze. — Po prostu znajdę gdzieś blisko jakiś skromny wariant na pół etatu. Przynajmniej wyjdę do ludzi, porozmawiam. Już mi doskwiera patrzenie na te same ściany.

I z znajomych mam tylko mamusie z podwórka, a one rozmawiają tylko o jednym — o dzieciach. Szczerze mówiąc, mam dość!

Ludwika wytrzeła ręce i podeszła do męża od tyłu. Delikatnie objęła go rękami wokół szyi, przyciskając policzek do ogolonego karku.

— Nie martw się, kochanie. Zobaczysz, wszystko zdążę. Nawet Wojtusia z przedszkola nie będziesz musiał odbierać, nie mówiąc już o bieganiu po domu z łyżką.

— To wszystko żarty dla ciebie? — rozzłościł się Wojciech i szarpnął ramionami, zrzucając delikatne ręce żony. — W domu się znudziła, no proszę! Jakie kaprysy, Ludwiko? Czy zdajesz sobie sprawę, że swoją nieprzemyślaną decyzją poniżasz własnego męża?

— Co ty mówisz? — zdziwiła się Ludwika, mrugając oczami.

— Właśnie to! Ja, co, nie jestem mężczyzną w twoim rozumieniu?

Nie jestem w stanie utrzymać naszej rodziny? Gdzie to widziano, aby w normalnej rodzinie kobieta pracowała? Tylko jeśli ma pod pantoflem i nieudacznika!

— Och! Nie mów głupstw, Wojtku! — wykrzyknęła Ludwika. Z powodu radykalnego nastawienia męża jej nastrój znacznie się pogorszył, i kobieta wciągnęła się w spór. — Co za stereotypowe myślenie? Jesteśmy w epoce kamienia łupanego, czy co? Czy naprawdę uważasz, że nie mam żadnych umiejętności? Czy naprawdę uważasz mnie za niezdolną do znalezienia powołania i rozwoju w nim?

— Ludwiko, nie przekręcaj! — mężczyzna odrzucił. — Wszystkie kobiety tak na początku mówią! A potem co? Albo zamieniają się w mężczyzn i harują resztę życia, albo się rozczarowują, zaczynają narzekać mężom: “Dlaczego nie posprzątane? Dlaczego mam robić wszystko sama? Przecież też pracuję!”

— Kochanie, przecież ani słowa o pieniądzach nie powiedziałam! — próbowała załagodzić konflikt Ludwika i usiadła naprzeciwko napiętego męża, biorąc go za rękę. — I ciebie samego ani razu nie krytykowałam! Jesteś wielkim mężczyzną: dzięki tobie my z Wojtusiem niczego nam nie brakuje… Chodzi tutaj wcale nie o zarobek, rozumiesz?

— A o co w takim razie? O co?! — nie ustępował mężczyzna. Nadal był zły na żonę. Nawet nie dokończywszy resztek kolacji, wyszedł spod stołu.

— Sam pomyśl! Całe dni znikasz w pracy, Wojtuś od września pójdzie do przedszkola, a ja zostanę zupełnie sama w tych czterech ścianach! Przecież też jestem człowiekiem, Wojtku: potrzebuję towarzystwa, jakiegoś spełnienia. Zapytaj mnie teraz, co osiągnęłam w życiu, a ja

i odpowiedzieć nie będę potrafiła.

— W takim razie temu ciekawskiemu mądrali odpowiem ja! — oznajmił Wojciech. — I powiem mu, że Ludwika to wspaniała gospodyni i wzorowa mama! Czy to nie wspaniałe osiągnięcie dla kobiety?

— Tak, kochanie, ale to wszystko! To wszystkie moje osiągnięcia! — rozżalona wykrzyknęła kobieta i wsunęła palce we włosy związane w kok. — We wszystkich tych domowych sprawach straciłam wszystkie przyjaciółki! Zupełnie zapomniałam o swoich mocnych stronach! A ja, między innymi, byłam prymuską w kolegium, aktywistką. Wszyscy mówili o mnie: “Ludwika to dziewczyna z głową, można jej wszystkiego nauczyć!”

— Ile można wałkować to samo? Wróć do rzeczywistości, Ludwiko, dawno już nie masz osiemnastu lat! Jesteś dorosłą zamężną kobietą z małym synem. Dosyć już nostalgii za przeszłością, trzeba myśleć o przyszłości, patrzeć w nią!

— To właśnie aby “nie nostalgii za przeszłością i zadbać o swoją przyszłość”, podjęłam tę decyzję. Dziękuję ci bardzo za wsparcie, kochany! — urażona powiedziała Ludwika i, odkładając nieskończoną zupę męża do zlewu, wybiegła z kuchni.

Wojciech ciężko westchnął.

Poluzował krawat i powlokł się w stronę sypialni: chciał jak najszybciej zakończyć ten okropny dzień. Mężczyzna miał nadzieję, że decyzja żony o wyjściu do pracy była tylko chwilowym kaprysem, że Ludwika dobrze zastanowi się nad jego słowami…

Jednak ku jego zdziwieniu, kobieta dotrzymała słowa.

Wyszła do pracy we wrześniu, jak tylko oni z mężem umieścili syna w prywatnym przedszkolu i uporali się z całą papierkową robotą. Teraz Ludwika pracowała jako administrator w salonie piękności niedaleko domu i czuła się więcej niż dobrze. Znajomość z koleżankami z pracy, kontakt z gośćmi i ogólnie proces pracy miały korzystny wpływ na kobietę, zwłaszcza na jej psychikę.

Po raz pierwszy od kilku lat Ludwika czuła się pełnowartościowa i spełniona we wszystkich sferach życia.

Mąż natomiast miał inne zdanie. W ogóle nie uważał pozycji żony za zawód i w każdy możliwy sposób umniejszał jej osiągnięcia. Jednak Ludwika się nie poddawała, ponieważ teraz, oprócz męża, w jej życiu pojawiły się inne osoby, które chwaliły ją i motywowały do nowych osiągnięć. Uśmiech żony i jej swobodne monologi o tym, jak minął jej dzień pracy, irytowały Wojciecha.

To on przyzwyczaił się do tego, że każdego wieczoru wylewał na żonę szczegóły tego, jak jego podwładni gdzieś się pomylili lub jak podpisał korzystny kontrakt z jakąś tam firmą. Ludwika widziała męża spiętego i na wszelkie sposoby starała się znaleźć do niego podejście, ale Wojciech nadal był urażony i odpychał ją.

Wciąż nie mógł pogodzić się ze zmianami w ich rodzinie i jednocześnie odmawiał przyznania, że własny komfort, do którego tak się przyzwyczaił, martwił go bardziej niż spełnienie i szczęście własnej żony.

Czas mijał. Oto już Wojtuś poszedł do pierwszej klasy. Do tego czasu relacje małżonków się poprawiły, ale tylko częściowo. Wojciech nadal sceptycznie podchodził do pracy żony, jednak już nie dręczył jej zarzutami. A wszystko dlatego, że Ludwika, pomimo pewności męża, sumiennie wywiązywała się z obowiązków domowych i wychowywała syna, łącząc to wszystko z pracą.

Ludwika była naprawdę szczęśliwa: samorealizacja dodawała jej skrzydeł i motywowała do nowych osiągnięć, dzięki czemu do domu wracała w podniesionym nastroju. Tak, w czwartym roku pracy w organizacji, kierownictwo w końcu doceniło starania Ludwiki i zaproponowało jej awans.

Jedynym warunkiem dyrektora salonu było posiadanie przez kobietę wyższego wykształcenia.

— Wyobrażasz sobie? Alla Aleksandrowna w końcu doceniła moje trudy! Dziś rano powiedziała, że jestem bardzo cennym pracownikiem ich firmy i że chce mnie awansować na swoją zastępczynię! — z entuzjazmem chwaliła się Ludwika, stojąc przy kuchence. Tymczasem mąż z kamienną twarzą przeżuwał kotlety. — Tylko kazała mi zdobyć wykształcenie. Zaocznie, żeby nie zwalniać się z pracy.

I od razu poleciła mi uniwersytet, wyznaczyła kierunek od organizacji…

— Stop-stop-stop! — ożywił się Wojciech i odłożył kolację. — Czy dobrze usłyszałem: wykształcenie? I na co ci ono, w twoim wieku?

— Kochanie, przecież mówiłam: idę na awans…

— Całkowicie postradałaś zmysły przez tę swoją pracę! Nie możesz się uspokoić! Co, za dużo wolnego czasu? A może na nas z synem już ci wszystko jedno? Mamy ci doskwierać, co? — nagle zirytował się mąż.

— Dlaczego mamy mi doskwierać, Wojtku? — zdziwiła się Ludwika i odłożyła gotowanie, odwracając się do męża.

— Dlatego! Po prostu powiedz, że praca jest dla ciebie ważniejsza niż rodzina! My z Wojtusiem jesteśmy dla ciebie ciężarem: “Nakarm nas i obsłuż!” A ty przecież teraz karierowiczka, nie masz na to czasu! Wybieraj, albo wyższe wykształcenie, albo rodzina. Już wszystko powiedziałem. Żonata kobieta powinna siedzieć w domu i zajmować się dzieckiem i domem, a nie kręcić tyłkiem na uniwersytecie, – mężczyzna był wstrząśnięty.

— Wojtku, słyszysz się w ogóle? — szepnęła Ludwika. Patrzyła na męża zdumiona. — Co za nonsens opowiadasz?

— Mam dość, mam już tego dość! Nie będziesz się zapisywać!

Nagle Wojciech uderzył pięścią w stół, przewracając talerz z niedojedzonym jedzeniem na podłogę. Ludwika podskoczyła z zaskoczenia, ale od razu błysnęła oburzeniem w oczach.

— A jeśli pójdziesz przeciwko mojemu słowu, to wiedz: od mnie nie dostaniesz ani grosza na te bzdury! Skoro taka przedsiębiorcza bizneswoman, to sama na swoje studia zarabiaj

! To spore pieniądze, między nami mówiąc!

— Wiesz co?! I zarobię! — wykrzyknęła Ludwika i w złości kopnęła przewrócony talerz, który z nieprzyjemnym dźwiękiem farfory zakotłował się pod stół. — Żadnego wsparcia od ciebie! Jesteś twardy jak suchar, z tobą nie można rozmawiać! Zachowujesz się nie jak mężczyzna, a jak rówieśnik Wojtusia, na Boga! Mam dość!

Ludwika ściągnęła fartuch i, wyłączając palnik, wyszła z kuchni, rzucając po drodze:

— Zupę sam dogotuj, nie chcę cię widzieć! I swój talerz sam podnieś i umyj! Znalazł służącą…

— Nie pozwalałem ci odejść! Gdzie idziesz?! — uderzając pięścią w ścianę, Wojciech podniósł się z miejsca. — A nu stój, powiedziałem! Nie skończyliśmy rozmowy!

Pomimo gniewu męża, Ludwika i tak zrobiła po swojemu. Kobieta zapisała się na studia na kierunku wskazanym przez organizację, i nie musiała płacić za naukę. Tymczasem Wojciech pałał złością: wydawało mu się, że wszystko w tym życiu układa się przeciwko jego woli na korzyść “szczęśliwej” żony.

Wciąż uważał, że Ludwika osiągnęła takie sukcesy w karierze nie dzięki własnej pracy i wytrwałości, ale tylko przypadkiem, “przez przypadek”.

Brak wsparcia i ciągłe umniejszanie ze strony męża bardzo raniły kobietę i ostatecznie ich relacje jeszcze bardziej się zaostrzyły. Do ognia dolewały konflikty domowe. Od początku studiów Ludwika zaczęła bardziej męczyć się zarówno fizycznie, jak i moralnie. Kobieta ledwo nadążała za domem i po prostu zasypiała w biegu.

Starała się wracać do kuchni, by nie zostawiać męża i dziecka głodnymi, jednak na pranie i sprzątanie sił już jej nie zostawało.

Tylko Wojtuś, duma mamy, pomagał w domu. Wojciech nadal kręcił nosem na domowe obowiązki i nastawiał syna: “Nie wypada mężczyźnie wykonywać kobiecej pracy”.

W kłótniach i awanturach minęły kolejne cztery lata. Ludwika była zdecydowana osiągnąć cel, szła do niego przez wszystko. Po zdobyciu dyplomu natychmiast poszybowała po szczeblach kariery i zaczęła dobrze zarabiać. Kobieta zaczęła obdarowywać ukochanego syna prezentami i aktywnie uczestniczyć w życiu szkolnym, finansowo wspierając potrzeby komitetu rodzicielskiego.

Pozwalała sobie na obiady poza domem i ubieranie się w drogie ubrania.

Wszystko to nie mogło nie wpłynąć na samoocenę męża. Wojciech był bardzo niezadowolony ze zmian w żonie: jej swoboda i wzrost samooceny irytowały mężczyznę, nie pozwalając mu przejąć kontroli nad żoną, jak to było wcześniej. Również szalenie zazdrościł Ludwiki wszystkim mężczyznom wokół niej, począwszy od personelu, a skończywszy na zwykłych gościach salonu.

Chociaż kobieta nigdy nie dała mu powodu, by zwątpić w

swoją wierność, mąż nadal dręczył ją skandalami i bezpodstawnymi oskarżeniami
Na tle stresu i ogromnego przemęczenia Wojciech całkowicie przestał poświęcać czas pracy. Był tak zaangażowany w nasycone wydarzeniami życie Ludwiki, że, będąc pogrążonym w swojej urazie do niej, nie zauważył, jak powoli, ale nieubłaganie zaczęło się rozpadać jego “dziecko”.

Tak, zaledwie pół roku po awansie żony, biznes Wojciecha upadł, a on sam wpadł w ciężką depresję. Bezrobotny, “poniżony”, zrozpaczony, prawie przestał jeść i większość czasu spędzał leżąc w łóżku. Ale Ludwika, na której barkach spoczęło utrzymanie rodziny, nie porzuciła Wojciecha.

Pomimo zarzutów i obelg, które kiedyś musiała znieść, nadal kochała męża i wspierała go, jak mogła.

Tylko troska kochającej żony wystarczyła na krótko. Początkowo Wojciech oczywiście szukał pracy na etacie, jednak przyzwyczajony do pracy na własny rachunek odrzucał wszystkie propozycje jedna po drugiej. W ciągu kilku miesięcy od utraty własnego biznesu mężczyzna nie odzyskał statusu żywiciela rodziny, co mocno uderzyło w jego godność.

Chociaż Ludwika nigdy nie zarzucała mężowi, Wojciech sam przekonał się, że żona potajemnie go gardzi i nie uważa za prawdziwego mężczyznę.

Na tle kolejnego stresu mężczyzna uzależnił się od butelki. Początkowo pił kilka razy w tygodniu, ale z każdym miesiącem pragnienie alkoholu wzrastało. Wojciech całkowicie “zmiękł”. Porzucił próby odbudowy kariery od nowa, przyzwyczaił się siedzieć w domu i relaksować się ze szklanką w ręku. Już nie dbał ani o dorastającego syna, potrzebującego uwagi ojca, ani o zmęczoną ciągnącą wszystko na siebie cierpliwą żonę, ani o rodzinne wartości, które kiedyś tak głośno bronił.

Ostatecznie Ludwika nie wytrzymała

Już nie rozpoznawała swojego niegdyś ukochanego męża w tym bezkręgowym i obojętnym “stworzeniu”, więc pewnego dnia, bez najmniejszych wahań i żalu, spakowała swoje i Wojtusia rzeczy i tymczasowo przeprowadziła się z synem do wynajętego mieszkania. Początkowo Wojciech nie szukał ich i nie próbował się skontaktować: myślał, że “ochłoną i wrócą”.

A potem dowiedział się od wspólnych znajomych, że Ludwika wzięła kredyt hipoteczny i wkrótce złoży wniosek o rozwód.

Błagał żonę, by wróciła do niego, inaczej całkowicie się zgubi, ale jego słowom Ludwika już nie wierzyła.

Wraz z Wojtusiem kobieta rozpoczęła nowe życie we własnym mieszkaniu. Syna pozwalała spotykać się z ojcem tylko pod warunkiem, że na spotkania będzie trzeźwy jak łza. Ludwika zagroziła byłemu mężowi, że w przeciwnym razie zabroni Wojtusiowi przychodzić do taty w odwiedziny. Z czasem kobieta doszła do sufitu kariery i odesz

ła z salonu, by otworzyć własną firmę.

Jej ryzyko się opłaciło, i odnosząca sukcesy w karierze Ludwika stała się pożądaną kawalerką w kręgach znajomych i przyjaciółek.

Często wspominała czasy, gdy była gospodynią domową, i wcale nie żałowała, że wtedy nie poszła za radą zbyt konserwatywnego męża.

Spread the love