Wyszłam na emeryturę rok temu. Ale dorabiam w domu, szyjąc ubrania. Nie zarabiam zbyt wiele, ale wystarcza mi to na życie, czasem nawet mogę pójść do kawiarni z przyjaciółkami. Niedawno zadzwoniła do mnie niezadowolona synowa, mówiąc, że jestem na emeryturze i teraz powinnam zajmować się wnukami. Kocham rodzinę mojego syna, ale odpowiedziałam jego żonie, że nie będę siedzieć z dziećmi. Teraz synowa i syn prawie ze mną nie rozmawiają. Po tym przestałam im dawać pieniądze. Zauważyli to od razu. Pierwszy przyszedł do mnie syn

Tak się ułożyło, że po przejściu na emeryturę od roku zajmuję się indywidualnym szyciem ubrań dla kobiet w domu. Dla mnie to naturalna sprawa, ponieważ całe życie pracowałam jako krawcowa.

Lubię szyć, to sprawia mi przyjemność i, szczerze mówiąc, wychodzi mi to dobrze, więc robię to z dużą radością. A kiedy widzisz radość klientek z otrzymanego produktu, pojawia się poczucie potrzeby i użyteczności w tym życiu.

Mam dwóch wnuków. Chłopcy już podrośli, ale nadal potrzebują opieki. Synowa ciągle odprowadza ich do szkoły i z szkoły, wozi na różne sekcje i koła zainteresowań. Zajmuje jej to większość czasu w ciągu dnia, więc nie ma specjalnej możliwości zająć się swoimi sprawami.

Niedawno zaczęła mi delikatnie sugerować, że ja też mogłabym wziąć udział w wychowywaniu moich drogich wnuków. Chodziło o to, żeby to ja odprowadzałam ich do szkoły i na zajęcia zamiast niej. A ona tymczasem zajęłaby się domem. W końcu jestem na emeryturze i mam wystarczająco dużo czasu.

Nie mam nic przeciwko pomocy. Czym zajmuję się w dni wolne. Ale dni powszednie mam zaplanowane co do minuty. Muszę zdążyć przygotować zamówienie do pewnego etapu, aby klientka mogła przyjść i przymierzyć już gotowe wykroje. A ponieważ mam wielu klientów, ten proces zajmuje cały dzień.

Wychodzi na to, że pracuję pełny dzień roboczy, tylko po prostu w domu, więc może się wydawać, że cały czas siedzę przed telewizorem i nic nie robię. A potem muszę jeszcze przygotować jedzenie i wykonać pracę domową. Nikt tego za mnie nie zrobi. Więc okazuje się, że jestem wolna tylko w sobotę i niedzielę.

Ale synowa i tak uważa, że skoro jestem na emeryturze, to mam wystarczająco dużo czasu i na pracę z klientami, i na wielokrotne wyprowadzanie wnuków na ich zajęcia. Zupełnie nie może zrozumieć, że przygotowanie zamówienia i szycie ubrań zajmuje mi bardzo dużo czasu, ponieważ to bardzo pracochłonne zajęcie.

A jeśli przestanę szyć, zostanę bez dodatkowej pracy. A na moją emeryturę szczególnie dobrze nie żyje się, po zapłaceniu rachunków zostaje bardzo mało pieniędzy. Nawet najbardziej podstawowych rzeczy nie będę mogła sobie pozwolić.

Ale moja synowa wciąż nie daje za wygraną. Zaczęła prosić mojego syna, żeby zaczął mnie przekonywać. Mówiąc, że przecież w pierwszej kolejności jestem babcią, a potem już wszystko inne. Na tym tle mam ciągłe spory z moim synem. On też nie wierzy, że całe dni zajmuję się zamówieniami. Chętnie biorą ode mnie dodatkową złotówkę. Nie pytają, skąd biorę pieniądze, kiedy im pomagam. Tylko zrozumieć mnie nie uważają za potrzebne.

Uważam, że dzieci rodzą się dla siebie, a nie dla babć i dziadków. Tym bardziej że synowa nie pracuje. Dlaczego w takim razie, powinnam na swoją szkodę starać się zadowolić swoją synową? Nigdy na nikim nie polegałam, dlatego teraz sama zajmuję się dodatkową pracą i nie oczekuję niczego od nikogo. Rozumiem, że w naszych czasach młode rodziny mają bardzo ciężko, więc nie chcę być dla kogoś ciężarem.

A niedawno w ogóle przestałam dawać dzieciom pieniądze. Od razu to zauważyli. Na ich pytanie dlaczego, odpowiedziałam, że jeśli będę musiała rzucić dodatkową pracę, to moja emerytura nie wystarczy mi na normalne życie. A jeśli sytuacja będzie taka, będę prosić o dodatkowe środki od nich.

Mam nadzieję, że mój aluzja również została wzięta pod uwagę i synowa z synem teraz dobrze się zastanowią, zanim poproszą, żebym cały czas poświęcała czas wnukom. Bardzo ich wszystkich kocham, ale też chcę godnie żyć w takich niełatwych czasach, więc na razie sama kontynuuję dorabianie.

Spread the love