Mój mąż nigdy nie wyróżniał się szczególną troską i uwagą, był chłodny i skąpy na emocje. Typowy brutalny mężczyzna. Uważał, że sprzątanie, gotowanie, dzieci – to powinno spoczywać na barkach kobiety

Mój mąż nigdy nie wyróżniał się szczególną troską i uwagą, był chłodny i skąpy na emocje. Typowy brutalny mężczyzna.

Uważał, że sprzątanie, gotowanie, dzieci – to powinno spoczywać na barkach kobiety.

Nauczyłam się godzić z tym, bardzo go kocham. Równolegle z tym, ciągle wchodziłam we wszystkie, jak on uważa – męskie sprawy, dotyczące remontów, planowania finansowego, spędzania wolnego czasu, i tak po prostu w drobiazgach chciałam, aby wszystko zawsze było tak, jak ja chcę. Uważałam: „Jeśli nie dajesz mi tyle czułości, ile chcę, rób tak, jak mi trzeba, przynajmniej w życiowych sprawach”.

Oczywiście, na tym tle były ciągłe kłótnie, wzajemne zarzuty, bliskość praktycznie zniknęła z naszego życia. Czasami nawet migotały myśli o rozwodzie.

Ale mamy dwoje dzieci, i wciąż go kocham, i zdecydowałam, że tak dalej żyć nie można. I zmieniłam kierunek swoich działań na przeciwny. Jeśli wrócił z pracy, zmęczony i zaczyna marudzić i szukać zaczepki, udaję, że niczego nie zauważam, rozmawiam spokojnie, albo milcząco zajmuję się swoimi sprawami.

Jego zapał szybko mija, kłótnia gaśnie, nie rozpalając się. We wszelkich sprawach, które mąż uważa za ważne, nie kłócę się z nim, po prostu mówię: „Dobrze, kochanie, robimy tak, jak uważasz za stosowne”, a czasami dodaję: „Nie znam się na tym za bardzo”.

Jeśli kategorycznie uważam, że nie ma racji, to jakby mimochodem przedstawiam mu swoją opinię, ale w formie pytania: „Co myślisz, a może zrobić tak?” i on najczęściej wybiera ten mój wariant, ale myśli, że sam tak postanowił.

Po miesiącu takiego zachowania mąż zaczął się zmieniać, pojawiły się bez powodu pocałunki, czułe dotknięcia w różnych miejscach, także jakby mimochodem, i wreszcie do naszego życia wróciła bliskość, taka, jakiej nigdy nie było przez sześć lat wspólnego życia.

A niedawno mąż sam zaproponował gotowanie kolacji, po raz pierwszy od 6 lat. Pilaw oczywiście się przypalił, ale jadłam go z takim szczęściem, że nawet łzy się kręciły

Spread the love