I kiedy Weronika zobaczyła, że Zofia i zupę wylała, którą gotowała od rana. Tu Weronika nie wytrzymała

Weronika byłaby najszczęśliwszą kobietą, gdyby nie jedno “ale” w postaci jej teściowej, Zofii.

Z Aleksandrem miała szczęście. Mąż ją kochał i, na szczęście znając swoją matkę, zawsze stał po stronie żony.

Bez względu na to, jak konfliktowa sytuacja by nie powstała.

To Weronika gotowała nie to, to sprzątała nie tak, jak przywykła Zofia.

I po co ona w ogóle ten seler do zupy ciągle dodaje. Zofia nie może go po prostu znieść.

Teraz teściowa dzwoniła do niej codziennie i czytała wykład, że trzeba było pomyśleć, zanim zdecydowała się na dziecko. Najpierw trzeba było skończyć studia, a teraz pracowałaby na bardziej prestiżowym stanowisku i więcej zarabiała. A tak to tylko jej syn całą rodzinę utrzymuje, wszystko na nim.

Chociaż to właśnie przez Zofię Weronika rzuciła studia. Była młoda i naiwna. Teściowa namówiła ją, żeby najpierw rzucić szkołę, urodzić dziecko. Mówiła, że póki co ma siłę pomóc, a potem Weronika skończy studia. Spokojnie będzie budować karierę. Za to dziecko do tego czasu podrośnie. Będzie bardziej samodzielne. A potem ona stanie się starsza i nie będzie miała siły z wnukami pomagać. I w ogóle już dawno chciała wnuków pobawić. U wszystkich sąsiadek już po dwoje.

Jakże pomogła. Ani dnia z wnukiem nie przesiedziała.

Tak i musiała Weronika rzucić studia.

No ale trudno. Za to Anton już niedługo idzie do szkoły. Już pomaga mamie nosić zakupy z sklepu do domu. Mężczyzna, prawdziwy pomocnik rośnie.

Pewnego dnia Weronika wróciła z dzieckiem od swoich rodziców wcześniej. A w domu Zofia, podłogi myje i kotlety smaży.

Weronika była zaskoczona. Aleksander nic jej nie mówił, że matka u nich.

A okazało się, że Aleksander też nie wiedział.

Teściowa zrobiła sobie duplikat kluczy i już od dawna przychodzi z kontrolami, kiedy ich w domu nie ma.

I kiedy Weronika zobaczyła, że Zofia wylała zupę, którą gotowała od rana. Tu Weronika nie wytrzymała.

Wypowiedziała wszystko, co myśli o teściowej, i kulturalnie wskazała jej drzwi.

Zofia w odpowiedzi oskarżyła Weronikę o niezdarność. Że karmi jej synka i wnuka trucizną. Że w domu brud.

Potem zadzwoniła do syna i poskarżyła się na synową, która ją wyrzuciła z domu.

Aleksander też nie wytrzymał i poprosił, żeby matka więcej nie wtrącała się w ich życie. Już miał dość ciągłych zrzędzeń matki na jego żonę. I w ogóle takie brak szacunku ze strony matki go obrażał. Jak mogła zrobić sobie klucz dla jakichś kontroli. Przecież jej zawsze cieszą i drzwi otwierają.

Co myślicie, czy Zofia ma rację? Czy naprawdę za bardzo przesadza?

Spread the love