Przypowieść o czterech świecach: czytana w minutę, przydatna na całe życie
Paliły się cztery świece. Dookoła panowała cisza, po chwili nawet można było usłyszeć, o czym rozmawiają.
Pierwsza powiedziała:
– Ja jestem Spokojem… Ale jest jeden problem – ludzie nie potrafią mnie zachować. Widzę, że za chwilę zgaśnie. Nie zostaje mi nic innego.
Tak płomień tej świecy zgasł.
Wkrótce odezwała się druga świeca:
– Ja jestem Wiarą… W nowoczesnym świecie jestem nikomu niepotrzebna. Ludzie rzadko o mnie pamiętają i nic o mnie nie chcą wiedzieć. Nie widzę sensu dalszego palenia się.
Powiał wiatr i świeca zgasła.
Trzecia świeca zasmuciła się:
– Ja jestem Miłością… Ludzie przestali mnie doceniać i pielęgnować. Coraz częściej odczuwają nienawiść do innych. Nie mam siły palić się dalej – powiedziała ta świeca i zgasła.
Po tym, jak wszystkie świece zgasły, do pokoju wszedł chłopiec i głośno zawołał.
– Co robicie!? Powinniście palić się – boję się ciemności! – płakał.
Czwarta świeca rozświetliła się jaśniej i powiedziała:
– Nie bój się, póki ja palę, można zapalić inne świece. Przecież ja jestem Nadzieją.
Dlatego życzymy, aby Nadzieja w waszym sercu płonęła zawsze!
