Pojechaliśmy do moich rodziców na weekend, mój mąż świetnie porozumiał się z nimi. Gdy wróciliśmy do domu, pomógł synowi zrobić lekcje, a potem powiedział, że chce się rozwieść. Trudno opisać, co wtedy poczułam, ponieważ mieliśmy szczęśliwą rodzinę, nawet nie mogłam o tym pomyśleć. Zaczęłam błagać męża, by został, powiedziałam, że nie pozwolę mu widywać się z dzieckiem, ale on odszedł, nie mówiąc dlaczego. A kiedy minął rok od naszego rozwodu, usłyszałam o nim dziwne plotki

Z Michałem znaliśmy się jeszcze ze szkoły. Ale poważny związek zaczął się na uniwersytecie. Kochaliśmy się szczerze. Po ukończeniu studiów wzięliśmy ślub i wydawało się, że nie ma na świecie szczęśliwszej pary małżeńskiej.

Ale przestałam cieszyć się życiem już dawno, straciłam wiarę w niego trzy lata temu, kiedy rozwiodłam się z mężem. Wszystko było dobrze, dzieliliśmy smutek i radość. Potrafiliśmy sobie pomagać i razem radziliśmy sobie ze wszystkim. W pewnym momencie nawet zastanawiałam się nad drugim dzieckiem, ale Michał powiedział, że chce rozwodu.

Pojechaliśmy do moich rodziców na weekend, świetnie się z nimi porozumiał, wrócił do domu, pomógł synowi zrobić lekcje, a potem to powiedział. Początkowo wzięłam to za żart. Potem, gdy zrozumiałam, że mówi poważnie, zaczęłam krzyczeć i płakać. Powiedziałam, że nie pozwolę mu widywać się z dzieckiem, ale on i tak odszedł. Najpierw po prostu się wyprowadził, a potem złożył wniosek o rozwód. Już nawet nie pamiętam, jak przetrwałam te pół roku.

Najgorsze było to, że pracowaliśmy razem, musiałam odejść z pracy, bo widok jego tam był nie do zniesienia. Śledziłam go potajemnie, w mediach społecznościowych, dowiadywałam się od znajomych, jak mu idzie i czy ma kogoś. Ona się pojawiła. Trochę ponad rok po naszym rozwodzie dowiedziałam się, że Michał ma nową kobietę, że mieszka z nią razem.

To mnie zupełnie załamało. Zaczęłam jeszcze bardziej żałować siebie. Na pracę chodziłam automatycznie, przestałam dbać o siebie. Wkrótce syn też przestał mnie namawiać do normalnego życia, zamknął się we własnym świecie i teraz po prostu milczymy przy jedzeniu, a lekcje robi sam albo jeździ do swojego wujka, jeśli potrzebuje pomocy.

Wiem, że żyję nie tak, jak trzeba, że muszę wziąć się w garść i zacząć wszystko od nowa. Przewrócić kartę, spojrzeć na swoje życie z boku. Ale to ponad moje siły. Teraz mam 36 lat, czy w takim wieku można zacząć wszystko od nowa? Ale jak?

Kiedy nic mnie nie cieszy, oprócz dni, kiedy on przyjeżdża odwiedzić syna, bo wciąż go bardzo kocham. Nawet w te dni jestem smutna, bo widzę jego pełen żalu wzrok. Patrzy na mnie, a ja rozumiem, co widzi. Zmęczoną kobietę, która wygląda na starszą niż jej lata. Kobietę, która nie ma żadnych powodów, by cieszyć się życiem.

Spread the love