Ostatnio zaproszono mnie na spotkanie absolwentów. Zadzwoniłam do Andrzeja i przekazałam mu radosną nowinę, ale mąż nie chciał, żebym poszła. Mówił, że będzie tam wielu chłopców, a poza tym, kto mi zrobi kolację i wyprasuje koszulę na jutro. Tego wieczoru zostałam w domu. Zacząłem zauważać, że stopniowo z żony przekształciłam się w domową pomocnicę. W ciągu roku małżeńskiego życia codzienność całkowicie mnie pochłonęła, czułam się bardziej zmęczona niż w pracy
Poznałam Andrzeja kilka lat temu. Zanim się spotkaliśmy, zdążyłam już ukończyć uniwersytet i pracować na dobrej pozycji, całkowicie zapewniając sobie utrzymanie. W pracy dobrze się sprawdziłam, więc moja kariera obiecywała dalszy rozwój. Przez pracę nie miałam czasu na związki, chłopcami w ogóle się nie interesowałam, dopóki nie poznałam Andrzeja.
Pewnego razu zadzwonił do mnie znajomy mojej mamy i poprosił, abym przyszła do niego, mówiąc, że sprawa dotyczy pracy. Nie wiem, co wujek Adam planował, ale na tym spotkaniu był obecny Andrzej. Wyglądało na to, że czekał na mnie, od razu się sobie spodobaliśmy i zawiązał się między nami związek.
Tak miałam chłopaka. Pochodził z zamożnej rodziny i już miał własne mieszkanie. Po ośmiu miesiącach chłopak oświadczył się, a ja z radością się zgodziłam, ponieważ nie spotkałam lepszego kandydata na męża. Andrzej był przystojny, wykształcony, troskliwy i dość zamożny.
Nasze wesele było wspaniałe, a potem mieliśmy romantyczną podróż do Egiptu. Po raz pierwszy byłam w innym kraju. Byłam tak szczęśliwa, że wszystkie moje przyjaciółki mi zazdrościły. Po powrocie z Egiptu Andrzej oświadczył, że tylko on będzie pracował, a ja będę na niego czekać w domu i gotować. Nie chciał, żebym pracowała za grosze i wracała zmęczona z pracy. “Jaki on troskliwy” – pomyślałam i zgodziłam się rzucić pracę.
Stałam się ciągle siedzącą w domu, sprzątającą, prającą i gotującą, codziennie starałam się cieszyć męża smacznymi daniami. Ale po pewnym czasie zauważyłam, że nawet raz w miesiącu nie wychodziłam na spacer z przyjaciółkami. Następnego dnia zadzwoniłam do dziewczyn i umówiłyśmy się na wieczorny spacer po parku. Ale kiedy sprzątałam w domu, podlewałam kwiaty, prasowałam i gotowałam mężowi jedzenie, nie miałam już sił gdziekolwiek iść.
I tak trwało pół roku. Wreszcie zaproszono mnie na spotkanie absolwentów. Zadzwoniłam do Andrzeja i przekazałam mu radosną nowinę, ale mąż nie chciał, żebym poszła. Twierdził, że będzie tam wielu chłopców, będę się martwić, a poza tym, kto zrobi mu kolację i wyprasuje koszulę na jutro.
